W pomieszczeniu
zapadła cisza zakłócana jedynie charkotem rozwścieczonego smoka oraz
trzaskaniem powoli rozkruszanej pod olbrzymimi łapami ściany. Zza wrót słychać
było pokrzykiwania żołnierzy; Dannar, nie czekając na reakcję innych, podbiegł
do głównych drzwi i zaryglował je, nim kolejni dragoni zdążyli wedrzeć się do
sali.
Hakim Hal,
widząc to, zmrużył oczy.
– Po czyjej
jesteś stronie, synu Landara? – zapytał, ruszając powoli w jego stronę.
– Po stronie
zwycięzców – odparł, posyłając magowi przewrotny uśmiech.
– Dobrze więc –
odrzekł mężczyzna, opuszczając ręce. – Zginiesz razem z innymi.
Hakim Hal
błyskawicznie obrócił się na pięcie i wyrzucił przed siebie dłonie, kierując
palce w stronę głowy smoka. Nocna Furia ryknęła ogłuszająco i oderwała łapy od
ziemi, rzucając łbem na prawo i lewo. Althea też to poczuła – mag zamierzał
ponownie przejąć kontrolę nad zwierzęciem, choć nie szło mu to najlepiej. Czym
prędzej zebrała w dłoniach świetlistą, błękitną kulę, po czym posłała w
kierunku mężczyzny. Mag w ostatniej chwili zorientował się, że zaraz zostanie
zaatakowany, toteż odskoczył na bok. Siła wybuchu zaklęcia sprawiła jednak, że
nawet sama czarująca została odrzucona do tyłu. Nocna Furia ponownie ryknęła,
opadając na łapy i zanurzając łeb w potężną chmurę kurzu powstałą po
zaskakującym ataku elfki.
– Uciekamy
stąd! – krzyknął Iluviel do Brona i stojącego nieopodal Dannara, pośpiesznie
przejmując dowodzenie.
Podbiegł do
podnoszącej się z ziemi Althei, brutalnie złapał ją za ramię i pociągnął do
siebie. W tej samej chwili tuż obok niego pojawił się ogromny pysk smoczycy. Elf
zamarł, widząc błękitne, zmrużone w furii oko, a także czując odór krwi
ulatujący z paszczy. Nigdy nie należał do osób szczególnie oddanych wierze,
jednak nagle przypomniał sobie słowa modlitwy, którą zaczął pospiesznie
recytować w myśli.
– Nocna Furia
musi oczyścić nam drogę do stajni, inaczej możemy nie mieć szans! – zawołał
Dannar, a to jakby otrzeźwiło skołowaną Altheę.
Dziewczyna
dotknęła czarnych łusek i nieznacznie skinęła głową. To wyraźnie uspokoiło
bestię, bo przestała się marszczyć i wyprostowała się, patrząc na grupę z góry.
Biła od niej nieufność, jednak ta ostrożność nie obejmowała jej pani. Chwilę
później odleciała przy akompaniamencie głośnych rozkazów zestrzelenia wrogiego
stwora.
– Jeżeli chcemy
mieć jakąś szansę, ruszajmy! – krzyknął zniecierpliwiony Dannar. Wyciągnął rękę
w kierunku Althei, ale dziewczyna jedynie zmiażdżyła go wzrokiem i wyprostowała
się, nieczule odtrącając oferowane ramię. Wojownik nie skomentował tego; otworzył
niewielkie drzwi i ruszył jako pierwszy wgłąb delikatnego półmroku.
Hakim Hal
obserwował ich, jak odchodzili. Nie zamierzał ich łapać – jeśli zrobią to za
niego dragoni, będzie zadowolony. Jeśli nie, pościg stanie się jeszcze
ciekawszy niż sądził. Zresztą nie umiał ukrywać nawet przed sobą, że ta młoda,
nierozważna dziewucha ze wsi wraz ze smokiem zaintrygowali go na tyle, by
pozostawić tę dwójkę przy życiu odrobinę dłużej.
Mag odwrócił się
i spojrzał na wielką dziurę w północnej ścianie – pozostałość po witrażu. Tak,
zaprzestanie pościgu to dobra decyzja. Miał tylko nadzieję, że jego nowy obiekt
zainteresowania nie umrze zbyt szybko. Moc, która go przepełniała, była
zabójcza dla niego, a co dopiero dla tak niedoświadczonej duszyczki.
Mężczyzna
usiadł na schodach prowadzących na podwyższenie i czekał na rozwój wydarzeń,
zbierając siły na ponowne spotkania – niekoniecznie ze zbiegami i wojskiem.
Korytarz, jakim
prowadził ich Dannar, zdawał się nie mieć końca. Pochodnie były przytwierdzone
do ścian jedynie gdzieniegdzie, co kazało zbiegom sądzić, że uciekali
przejściami dla służby.
Nagle Bron
potknął się i upadł z głuchym stęknięciem. Althea czym prędzej przypadła do
przyjaciela, by pomóc mu się podnieść, pytając się cicho, czy nic mu się nie
stało. Dannar zatrzymał się i odwrócił, machając ręką na młodzieńca, by się
zebrał.
– Jeżeli
zginiemy przez twoją niedołężność, będę nieźle wkurzony – warknął
nieprzyjemnie, zerkając na ciemności rozciągające się za nimi.
Nikt nie zareagował
na komentarz Dannara, co wojownika nie zdziwiło zbyt mocno. Podejrzewał, że od
teraz ich dialogi zostaną ograniczone do minimum, a jeżeli uda im się zbiec
poza mury Hakim Hala, prawdopodobnie spróbują go zabić, tak na zaś, dla zasady.
Już nie mógł
się doczekać, aż spróbują.
Po chwili znów biegli
wąskim korytarzem. Droga ciągle zakręcała i kluczyła między kolejnymi skrzydłami
zamczyska, aż w końcu natrafili na niewielkie drzwi. Prowadzący grupę młodzieniec
czym prędzej pchnął skrzydło i wbiegł do pomieszczenia owianego słodkim zapachem
siana, końskiego potu oraz skóry.
Mijali w
pośpiechu kolejne boksy, aż na końcu, niedaleko wejścia, stały osiodłane konie,
nerwowo grzebiące kopytami w ziemi i rżące ze zdenerwowania za każdym razem,
gdy z zewnątrz dobiegały je niepokojące dźwięki.
Althea na widok
znajomego siwka odetchnęła z ulgą. Na szczęście o zwierzęta nie musieli się
martwić – wojsku zawsze dodatkowe grzbiety się przydadzą, a ich konie należały
do wytrzymałych ras.
– Nie ma czasu
na czułości, musimy ruszać! – krzyknął zdenerwowany Dannar, widząc uśmiechniętą
Altheę delikatnie gładzącą czoło ukochanego ogiera.
Elfka zmiażdżyła
młodzieńca wzrokiem i wsiadła na siodło. Rozejrzała się po pozostałych, ale
prócz ich wybawiciela wszyscy już byli gotowi do drogi.
– A co z tobą?
– zapytała Dannara, przytrzymując drepczącego w miejscu Escuduro.
Dannar
uśmiechnął się czarująco.
– A więc jednak
się mną przejmujesz! – zawołał.
– Najpierw nas
ratujesz, a po wszystkim nie jedziesz? To podejrzane – wytknął Bron, przystając
obok przyjaciółki i patrząc na Dannara z góry.
– Dołączę do
was za chwilę – mruknął. – Mój koń stoi w innej stajni, a służba nie mogła tutaj
przyprowadzić Armelliano, bo to wzbudziłoby wątpliwości wśród patrolujących
mury dragonów.
Dannar podszedł
do wrót i otworzył jedno ze skrzydeł, by wypuścić jeźdźców. Zanim Althea
zdążyła wyjechać, wojownik złapał ją za łydkę i delikatnie ścisnął.
– Nie martw
się, nie opuszczę cię. – Althea przewróciła na to wyznanie oczami, jednak
niczym niezrażony młodzieniec kontynuował, puszczając nogę dziewczyny: – Nigdy
nie przepuściłbym okazji, by popatrzeć na porażkę Hakim Hala i mojego ojca.
Althea patrzyła
przez dłuższą chwilę na przystojną twarz, jednak nic nie odpowiedziała.
Odwróciła wzrok, nim na policzki wstąpił jej rumieniec, i czym prędzej wbiła
pięty w boki ogiera, by uciec jak najdalej od oprawcy oraz nienaturalnie
hipnotyzujących oczu Dannara.
Przez moment
sądzili, że zamczysko opustoszało, a całe wojsko stacjonujące w obrębach muru
pobiegło do środka, by bronić swego pana. Jednak niedługo cieszyli się
spokojem, gdy wypadli bowiem zza zakrętu, zrozumieli, czemu nikt ich nie zauważył
dużo wcześniej.
Nocna Furia
siedziała na jednej z wież i syczała wściekle na wrzeszczących do siebie
żołnierzy. Obserwowała ludzi grupujących się w drużyny niczym drapieżnik
szacujący szanse ofiary w ucieczce. Jej skrzydła lekko wachlowały powietrze, by
utrzymać wielkie cielsko w równowadze, natomiast ogon walił zaciekle w kamienne
ściany, krusząc je i wyrywając z nich ogromne głazy.
Gdy bestia
dostrzegła hamującą panią wraz z towarzyszami, zaryczała ogłuszająco i skoczyła
wprost na wyszczerzone w jej stronę piki. W ostatniej chwili uderzyła mocno
skrzydłami, zwalając podmuchem z nóg wielu lżej ubranych żołnierzy, natomiast
wysuniętymi łapami oraz rozwartą paszczą zgarniała spanikowanych dragonów,
łamiąc im kręgosłupy, urywając głowy lub odcinając kończyny.
Smok siał
zniszczenie większe, niż Althea mogła przypuszczać. Nie zastanawiała się jednak
dłużej, ile złego mogłoby wyrządzić stado rozwścieczonych bestii, dostrzegła
bowiem po drugiej stronie zamieszania Dannara machającego ponaglająco w ich
stronę.
Ich konie
mijały slalomem porozrzucane części ciała, a miejscami wbiegały w kałuże krwi.
Althea była w szoku.
– Twoja
smoczyca ma styl, to muszę przyznać – odezwał się Dannar, gdy się z nim
zrównali i ruszyli w kierunku jednej z bocznych bram.
Nocna Furia
ryczała ogłuszająco raz po raz, nurkując między murami, by zębami sięgnąć wroga
i rozerwać go na strzępy.
Althea
zacisnęła jedną z dłoni w pięść i posłała w kierunku gada uspokajające myśli.
Już wystarczy, poprosiła bestię, gdy
Dannar wskazał na nieobsadzone wrota niedaleko nich.
Odpowiedział
jej jedynie ryk, jednak zwierzę posłuchało się i wzbiło się wyżej w powietrze,
w ostatniej chwili robiąc unik, by uniknąć śmiercionośnych strzał. Gad zawrócił
dużym łukiem i z wściekłością zaatakował łuczników, łapiąc ich w łapy i
wyrzucając poza obręb bezpiecznych murów. Ich krzyki szybko się urwały, gdy
ciała spadły na brukowaną drogę dojazdową do zamczyska.
Dosyć!, wrzasnęła Althea, spinając
ogiera do galopu.
Nocna Furia
parsknęła, ale odleciała na bezpieczną wysokość, rozkładając szeroko skrzydła,
by złapać prądy, które ją uniosą jeszcze wyżej.
– Kierujemy się
na północ! – krzyknął Dannar zaraz za bramą, wskazując drogę po swojej prawej
stronie. Początkowo Bron chciał zaprotestować, ale nie widząc żadnego sprzeciwu
ze strony Iluviela czy Athei, postanowił odpuścić i podążyć za pozostałymi.
Althea wiele
razy odwracała głowę, by sprawdzić, czy Hakim Hal wypuścił pogoń, jednak im
częściej to robiła, tym mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że ich brutalna
ucieczka na wolność nie pozostała bez echa wśród morale dragonów.
Nie mogła
jednak oprzeć się wrażeniu, że Dannar maczał w tym wszystkim palce.
Konie zaczęły
opadać z sił, ich szyje i piersi pokrywała piana, a na całym ciele wystąpiły
żyły, jednak nikt nie zamierzał jeszcze zwalniać. Dopiero gdy Escudero nagle
przeszedł do kłusa, rżąc w proteście, dziewczyna zarządziła długi marsz stępem.
Odwróciła głowę, spoglądając na drogę, którą przyjechali, jednak na horyzoncie
nie widać było oznak pogoni. Althea nie zamierzała oddychać z ulgą; wciąż
znajdowali się na terenie wroga.
Długi cień
spowił ich na chwilę w półmroku, gdy przelatywała nad nimi Nocna Furia. Smok mocno
uderzył skrzydłami, nagle zapikował w dół, rozcapierzając przednie łapy. Po
chwili ogromne cielsko uderzyło o ziemię, skrzydła wyhamowały siłę rozpędu, a w
paszczy znalazł się przerażony jeleń, becząc po pomoc do spłoszonych
towarzyszek. Na oczach drużyny smoczyca złamała zwierzęciu kark, zaś długim
ogonem zagarnęła uciekającą łanię, łamiąc ofierze kości i zabijając na miejscu.
Upadając na ziemię, zwierzęta były już martwe.
– Zaiste nie
brak jej subtelności – mruknął Dannar, obserwując polowanie gada.
Odezwał się
jako pierwszy, przez co ściągnął na siebie całą uwagę, czego chyba nie miał w
zamiarze. Poklepał Armelliano i już chciał się przeciągnąć, gdy nagle poczuł na
gardle ostrze elfickiego sztyletu.
Bron, do tej
pory nieco zamroczony, ożywił się i uniósł głowę, niemal wytrzeszczając oczy.
Nawet nie zauważył, kiedy Iluviel wskoczył na siodło własnej klaczy, po czym
przeskoczył na zad ogiera Dannara, kucnął za plecami mężczyzny i przystawił
broń do krtani.
– Podaj mi choć
jeden powód, dla którego nie powinienem cię teraz zabić – wycedził elf przez
zaciśnięte zęby.
Althea zamarła,
widząc rozgrywającą się przed nią scenę, jednak po raz pierwszy od początku
znajomości z Dannarem nie zamierzała stawać w jego obronie.
Młodzieniec powoli
uniósł ręce i westchnął głośno, jakby miał do czynienia z wyjątkowo upierdliwym
dzieckiem, a nie z elfickim wojownikiem gotowym go zabić w następnej sekundzie.
– Jeżeli to was
jakoś uspokoi, to proszę bardzo – wyciągnął przed siebie dłonie, nadgarstkami
do góry, poddając się – zwiążcie mi ręce, jednak nie zmieni to faktu, że
uratowałem wam życie i znacząco ułatwiłem wyprawę.
Bron uniósł
brew, a Althea, zbyt zmęczona, by analizować wypowiedź, pokręciła głową.
– Oświeć nas –
poprosiła cicho – i powiedz, jakim sposobem porwanie, przetrzymywanie w lochu i
próba morderstwa miały nam cokolwiek ułatwiać.
Dannar
uśmiechnął się i powoli obrócił głowę w kierunku dziewczyny, jednocześnie
sprawdzając reakcje elfa. Widząc, że Iluviel nie był skłonny do zabicia go już
teraz, mógł spokojnie kontynuować rozmowę:
– Gdy
musieliśmy ukrywać się przed dragonami, trudniej nam było o w miarę szybki,
bezpieczny przemarsz, długi odpoczynek czy regularne posiłki. Gdy wpadliśmy w
ręce Hakim Hala, szliśmy prosto do zamku, dostawaliśmy jedzenie – owszem, może
nie najlepszej jakości – ale nie musieliśmy się martwić, że coś się z nami
stanie.
– Oszalałeś? –
warknął Iluviel, nie umiejąc pojąć ogromu głupoty, jaką próbował im właśnie
przekazać Dannar. – Mogli nas zabić w każdej chwili.
– Nie, jeśli w
grę wchodzi przekazanie cennej zdobyczy władcy – powiedział Dannar, a widząc,
że drużyna wyraźnie nie rozumiała, o co mu chodziło, westchnął ciężko i już
miał opuścić głowę, gdy przypomniał sobie o ostrzu nadal przytkniętym do
gardła. – Wydostanie was zamku było częścią mojego planu, choć nie sądziłem, że
Althea tak znacząco ułatwi mi to zadanie. Teraz musimy dostać się do jednego z
portowych miast i mieć nadzieję, że ostał się statek handlowy. Kupimy miejsca
na pokładzie i popłyniemy morzem w kierunku lasów elfów. Jak, powiedzcie mi,
złapie nas tam Landar i jego wojsko?
Althea
wpatrywała się przez dłuższy czas w Dannara, analizując jego słowa. Nie miała
pewności czy to, co im powiedział, było prawdą, jednak słyszała o tym, że
Landar nie chciał budować floty ze względu na brak potrzeby. Za morzem nie
widział żadnych pożądanych lądów, toteż wolał skupić się na budowaniu oddziałów
dragonów. Jakkolwiek by to szalenie nie brzmiało, Dannar przedstawił to
wyjątkowo sensownie.
Iluviel wyraźnie został zbity z tropu. Opuścił
już sztylet – wytłumaczenie młodzieńca przekonało go, choć nie znaczyło to, że
odzyskał nagle zaufanie do dawnego towarzysza podróży. Zeskoczył z zadu
Armelliano i schował broń, po czym podszedł do siwej klaczy.
Takie zbagatelizowanie
sprawy nie spodobało się jednak Bronowi.
– I wy mu
wierzycie?! – zakrzyknął z oburzeniem, wskazując na Dannara. Młodzieniec
obrócił głowę, mierząc się na spojrzenia z oskarżycielem, jednak nic się nie
odezwał.
– Mogliśmy
przez niego zginąć! Nie możecie tego zignorować po zwykłym wytłumaczeniu, które
też może okazać się kłamstwem!
Althea nie
zamierzała się z nim kłócić.
– Nie wiem, czy
twój plan to prawda, czy kłamstwo wymyślone na poczekaniu – przyznała powoli,
przyciągając uwagę wszystkich – ale nie mogę się nie zgodzić z Bronem.
Naraziłeś nas na niebezpieczeństwo, nie wspominając nam o swoich zamiarach ani
słowa…
– To prawda,
lecz wyznaję zasadę, że im mniej osób wie o diabolicznym planie, tym większa
szansa, że się powiedzie – oznajmił radosnym tonem Dannar, posyłając elfce
uśmiech, jednak dziewczyna zmiażdżyła go wzrokiem za przerwanie jej w połowie
zdania.
To skutecznie
ostudziło wojownika.
– Iluvielu,
zwiąż mu ręce – poprosiła cicho Althea, odwracając wzrok w kierunku posilającej
się smoczycy. – Nie próbuj uciekać. Nocna Furia nadal ci nie ufa.
– A gdzie
miałbym uciekać? – spytał sceptycznym tonem, posłusznie podając towarzyszowi
podróży dłonie.
Powstrzymał
syknięcie, gdy elf naumyślnie zawiązał sznur mocniej, niż było to potrzebne,
ograniczył się więc jedynie do patrzenia na Iluviela spode łba.
Po chwili
ruszyli w stronę smoczycy, co pewien czas zerkając do tyłu, by szukać oznak
pogoni.
– Musimy zrobić
postój – mruknęła Althea, przecierając oczy. – Nocna Furia na razie nie będzie
mogła latać. Tak czy siak, zostaliśmy uziemieni, a ja nie opuszczę jej na
terenie wroga, gdy pozostaje bezbronna.
Nikt nie
zamierzał protestować, choć Iluviel miał kilka uwag co do umiejscowienia obozu.
Przeszli ze smokiem za nieduży zagajnik sosnowy, gdzie wcześniej żyła para
młodych jeleni i dopiero tam dziewczyna pozwoliła legnąć gadowi i zapaść w
spokojny sen. Zwierzę od czasu niewoli było bardzo niespokojne i dopiero ten
posiłek przerwał jej zły humor oraz podenerwowanie.
Po raz pierwszy
od dawna żaden członek drużyny nie chciał się odzywać. Althea ciszę powitała z
radością, poluzowując popręg Escudero, po czym podeszła do smoczycy i oparła
się o jego brzuch. Przymknęła oczy, odcinając się na chwilę od świata, by w
spokoju odpocząć oraz zebrać myśli.
Dannar usiadł
na ziemi blisko Armelliano i przyjrzał się więzom. Próbował je nieznacznie
poluzować, żeby sznur nie ocierał boleśnie skóry, jednak Iluviel najwyraźniej
postarał się, by dostał bolesną nauczkę. Ogier spojrzał na skrępowane
nadgarstki swojego pana, parsknął z dezaprobatą, po czym zabrał się za skubanie
trawy.
– Wiedziałem,
że zawsze mogę na ciebie liczyć – mruknął z przekąsem, porzucając daremne próby
poprawienia komfortu.
Zmiażdżył Iluviela
wzrokiem, o czym elf nie wiedział, kucał bowiem obok Brona i o czymś mu cicho
opowiadał. Po chwili złość wojownika gwałtownie opadła. Nie mógł ich winić za
to, jak go potraktowali. Każdy normalny pewnie by go zabił przy pierwszej
nadarzającej się okazji, drużyna jednak postanowiła zatrzymać go przy życiu.
Dannar
westchnął ciężko i zgarbił się, od niechcenia czyszcząc paznokciem brud z
butów. Nie wiedział, jak długo zamierzali trzymać go w niewoli, ale wiedział,
że jeżeli sprawy przyjmą zły obrót, spróbuje się uwolnić i przemówić
dziewczynie do rozsądku. Musiał tylko znów do niej dotrzeć i przekonać, że nie
miał złych zamiarów.
Młodzieniec
podniósł głowę i przyjrzał się drzemiącej elfce, a na jego usta wkroczył
zuchwały uśmiech.
To nie będzie
trudne.
Nagle Nocna
Furia uniosła łeb i przyjrzała się zachmurzonemu niebu, cicho porykując. Althea
natychmiast wstała i dotknęła jej łapy, podążając za wzrokiem zwierzęcia. Iluviel
i Bron także przerwali rozmowę, by sprawdzić, co ściągnęło uwagę gada.
Z chmur
wynurzyła się czerwona skrzydlata bestia i zanurkowała w kierunku ziemi.
Potężny smok rozpostarł skrzydła i wyhamował tuż przy zagajniku, ochoczo rycząc.
Nocna Furia z trudem się pdniosła i łapa za łapą wyszła na powitanie
towarzyszowi, ćwierkając po swojemu do nowo przybyłych.
Althea
nieśmiało postąpiła krok w stronę znajomego smoka, nie będąc pewną, czy powinna
się zacząć martwić, czy już nie. Jednak po chwili mogła odetchnąć z ulgą; z
grzbietu zsunął się książę Amaondel. Był ubrany w ciepły strój, łudząco
przypominający strój do jazdy konnej, jednak elfce rzuciły się w oczy różne
klamry oraz ćwieki, których wcześniej następca tronu ze sobą nie miał. A gdy
zerknęła w stronę smoka, dostrzegła na jego klatce piersiowej uprząż.
Zanim jednak
zdążyła zapytać o cokolwiek, Amaondel dostrzegł siedzącego nieopodal Dannara.
– Ty! –
Podszedł kilka kroków do przodu i złapał za rękojeść miecza.
Dannar uniósł
związane ręce, po czym posłał elfowi kpiący uśmiech.
– Co on tu
robi? – warknął książę w kierunku Iluviela, puszczając broń i podchodząc do
przyjaciela.
– Pomógł nam
wydostać się z zamku – odpowiedziała Althea, splatając ręce na piersi. – Nawet
jeśli miał pokręcony plan, czy ukryte zamiary, bardziej przyda nam się martwy
niż żywy.
– Zamierzasz
każdego oszczędzić? – zaatakował niespodziewanie Amaondel, podchodząc bliżej
elfki. – Na polu bitwy też oszczędzisz wroga? Porzuć sentymenty, dziewczyno, bo
zginiesz, zanim dotrzesz do pałacu.
Althea
zacisnęła zęby, jednak odezwała się nadzwyczaj spokojnym głosem:
– Jak do tej
pory mnie nie zabił, więc mogę uznać, że nie zamierza tego zrobić.
– Nie rozumiem
twojej ślepej wiary w jego dobre intencje! – krzyknął, po czym złapał
dziewczynę za ramię, najprawdopodobniej po to, by nią potrząsnąć.
Niestety nie
zdążył tego zrobić, bo niewidzialna siła odrzuciła go w tył.
Reakcja
Ognistego Rubina była natychmiastowa – skoczył w kierunku swego pana, jednocześnie
warcząc na Altheę. Nocna Furia także nie pozostała bez odzewu. Przypadła do
ziemi i zasłoniła swoim ciałem elfkę, porykując cicho i szczerząc zęby na
większego od siebie gada.
Smoki, jeszcze
przed chwilą wesoło gaworzące we własnym języku o przygodach, które przeżyły, w
następnej sekundzie gotowe były rzucić się sobie do gardeł. Dannar obserwował
to zjawisko z zafascynowaniem.
Amaondel podniósł
się powoli z ziemi i zapatrzył na dziewczynę, nie mogąc uwierzyć, że obroniła
się magią.
– Jak…? –
wyjąkał jedynie, odwołując smoka.
Dziewczyna
uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
– Wiele się
zmieniło, odkąd nas opuściłeś, Amaondelu – przyznała. Splotła ręce na piersi,
po czym przestąpiła z nogi na nogę i po chwili wahania wskazała na Ognistego Rubina.
– Choć widzę, że ty też pozmieniałeś wiele rzeczy.
Elf otrzepał
kurtę z kurzu, zerkając na bestię, która powoli zaczęła się uspokajać. Ognisty
Rubin wolał odejść na bok od smoczycy, nie chcąc sprowokować kolejnej awantury.
– Nasz wróg i
tak wie, z kim ma do czynienia. O wiele wygodniej jest ginąć w smoczym siodle
niż na gołej szyi – odpowiedział, podchodząc bliżej gada, by dotknąć skórzanego
napierśnika nabijanego ćwiekami.
Althea wymusiła
uśmiech, choć wcale nie było jej do śmiechu; doskonale zdawała sobie sprawę, że
teraz ich wędrówka będzie o wiele trudniejsza niż wcześniej. Skinęła głową, po
czym postąpiła kilka kroków w stronę Nocnej Furii.
– Odpocznijcie
trochę, za kilkanaście minut będziemy musieli ruszyć dalej – rzuciła przez
ramię i zostawiła towarzyszy samym sobie, rozbiegane myśli na powrót skupiając
na podopiecznej.
Dziewczyna
przeciągnęła palcami po łuskach, delikatnie wycierając kurz i kawałki
zaschniętego błota. Dostrzegła w kilku miejscach rany, zapewne powstałe przy
ucieczce i walkach z wojskiem. Nie wyglądały jednak na groźne, więc jedynie je
przetarła i zostawiła samym sobie, by się w spokoju zagoiły.
Słysząc ciche
pomrukiwanie smoka w odpowiedzi na delikatne pieszczoty, elfka mimowolnie
wracała myślami do momentu, w którym obudziła w sobie moc. Pamiętała euforię,
jaka jej towarzyszyła, ale też coś, co ją później zaniepokoiło. Czuła w głębi
serca narastającą wściekłość – nieokiełznany gniew, jakiemu chciała dać upust.
Nie wiedziała, skąd się wziął; siedząc w lochach, odczuwała jedynie strach –
złość to ostatnie uczucie, jakim by określiła wtedy swój nastrój. A mimo to
pamiętała, że także w wielkiej sali, tuż przed Hakim Halem, zanim znów sięgnęła
po nowo odkryte umiejętności, poczuła furię, a umysł zamroczyła jedna myśl:
zabić wszystkich, którzy zamierzali jej przeszkodzić. Wtedy utwierdziła się w
przekonaniu, że coś było nie tak.
Jeszcze nie do
końca wiedziała, jak posługiwać się magią, którą otrzymała, jednak póki co nie
chciała sprawdzać, co się za jej mocami kryło. Miała tylko nadzieję, że
Amaondel lub Iluviel będą znać odpowiedzi na dręczące jej umysł pytania.
Althea nie
zwróciła uwagi na moment, w którym Nocna Furia zasnęła, za bardzo skupiona na
prostej czynności, jaką było głaskanie delikatnej skóry podgardla. Nie słyszała
cichych rozmów prowadzonych w prowizorycznie utworzonym obozie; oglądała sny
smoczycy, które ta nieświadomie wysyłała do niej. Głównie obrazy dotyczyły
podniebnych lotów wśród chmur lub udane polowania i doznania, jakich smok doświadczał
podczas pikowania czy zaciskania szczęk na małych kruchych ciałach ofiar.
Nie do końca
wiedziała, co ją zaalarmowało, ale nagle obróciła się na pięcie i stanęła przed
potężną istotą, której nie widziała od dłuższego czasu. Przełknęła ślinę,
wpatrując się w orli dziób znajdujący się niebezpiecznie blisko jej twarzy.
Dotąd zamknięte
oczy gada nagle się otworzyły. Nocna Furia wyraźnie poczuła zdenerwowanie pani
i rozbudziła się, szukając zagrożenia. Podniosła cielsko i zaryczała, ściągając
uwagę pozostałych członków drużyny, w tym i Ognistego Rubina.
Gryf
zaskrzeczał spłoszony i rozłożył skrzydła, skacząc w bok, by uniknąć szczęk
bestii.
Nocna Furio!, wrzasnęła Althea, stając
tuż przed pyskiem smoczycy. On nie zrobi
nikomu krzywdy!
Gad osiadł na
tylnych łapach i złożył skrzydła, ale z głębi gardła nadal dobiegał cichy
warkot. Pod grubymi łuskami mięśnie to napinały się, to rozluźniały, jednak rozkaz
elfki sprawił, że żądza mordu została stłumiona.
Dziewczyna
oderwała wzrok od rozszerzonych źrenic Nocnej Furii i przeniosła go na gryfa.
Zwierzę nadal stało z rozłożonymi skrzydłami i na lekko ugiętych łapach, ale
powoli zaczęło się uspokajać.
– To jest… –
zaczął Bron, jednak zanim zdołał dokończyć, przerwał mu Amaondel stojący
nieopodal młodzieńca:
– Gryf.
Najprawdziwszy gryf.
Elfy zamarły,
nie chcąc zrobić kroku, by nie spłoszyć zwierzęcia. Bron zamrugał, słysząc z
ust księcia nazwę rasy, która nie powinna już istnieć od tysięcy lat. Mimo to
jej przedstawiciel stał tuż przed nimi, dziobem układając zmierzwione pióro na
szyi, jakby nic sobie nie robił z poruszenia powstałego z jego powodu.
Dannar powoli
wstał z ziemi; podszedł bliżej, by przyjrzeć się niesamowitemu kolorowi piór i
sierści gryfa, jednocześnie powstrzymując zbierający się w gardle chichot. Kto
by pomyślał, że ta podróż sprawi tyle niespodzianek!
– Jak to
możliwe? – wyszeptał Amaondel bardziej do siebie niż do towarzyszy.
Widać było, że
pragnął dotknąć zwierzęcia, podejść bliżej i przyjrzeć się jego budowie, jednak
nie odnajdywał odwagi.
Althea
westchnęła cicho i powoli dotknęła szyi zwierzęcia, delektując się miękkością
piór. Kłąb gryfa był niewiele wyżej niż czubek jej głowy.
– Spotkałam go
kilka razy – przyznała powoli, puszczając gęstą pierzastą kryzę zwierzęcia, po
czym podeszła bliżej elfów, jednocześnie zachęcając gryfa do postąpienia kilku
kroków.
– Dlaczego nam
nie powiedziałaś? – zapytał Iluviel, lekko sztywniejąc, gdy gryf nabrał ochoty
na powąchanie pozostałych towarzyszy elfki.
Gdy doszedł do
Amaondela, cichy warkot dobiegający z gardła czerwonego smoka ostudził zapał
stworzenia i nakazał mu się wycofać.
– Raczej byście
mi nie uwierzyli bez dowodu, prawda? A on nie chciał się ujawniać.
– Skąd to
wiesz?
– Powiedział
mi.
Iluviel
zapatrzył się na Altheę. Ciężko było mu uwierzyć, że oto stał przed nim
mityczny stwór zdolny posługiwać się telepatią równie dobrze, co smoki.
Zwierzę
zwróciło oczy na wojownika i znów postąpiło kilka kroków w jego stronę,
wyciągając szyję. Elf znieruchomiał, ledwo pozwalając sobie na głębszy oddech.
Czuł, jak waliło mu serce i mógłby przysiąc, że stojący obok Bron także słyszał
jego bicie.
Gładki dziób
dotknął policzka Iluviela, a z gardła wydobyło się ciche ćwierkanie. Nocna
Furia zawarczała, ale szybka komenda Althei usadziła smoczycę na miejscu. Gad
burknął pod nosem, zdenerwowany, i spuścił łeb, patrząc spod oka na obce
stworzenie.
Elf tymczasem
postanowił przełamać wewnętrzny opór i powoli wyciągnął dłoń, by dotknąć
kolorowych piór. Gryf nie drgnął, pozwalając Iluvielowi na ten śmiały ruch. Przymknął
nawet oczy, gdy elf gładził kryzę i przesuwał dłoń na miękką czarną sierść na grzbiecie.
Althea uśmiechnęła
się i oparła o łapę smoczycy, obserwując niecodzienne spotkanie. Dannar
podszedł do elfki i stanął obok niej.
– Witaj –
wyszeptał cicho Iluviel, odsuwając się w końcu od gryfa i spoglądając mu w
oczy.
Po chwili na
jego ustach zagościł szeroki uśmiech, gdy do umysłu napłynęła spokojna,
melodyjna odpowiedź.
Oj, czyżby czytelników wywiało? No to Ascella wysmaży zaraz komentarz, tylko sobie przypomni rozdział 19, bo już trochę czasu minęło odkąd go czytała ;).
OdpowiedzUsuńBtw, ja też po pewnym czasie zostałam sama jak palec z moją powieścią. Wielkie perturbacje z recenzentami zaowocowały w końcu samotnością (wyzwalającą poniekąd, ale też trudną). Jednak po namyśle stwierdzam, że tak mi lepiej, jestem w bliższym kontakcie z tym tajemniczym czymś, co napędza moją duszę do pisania.
Miejmy jednak nadzieję, że ktoś tu się jeszcze pojawi i nie będę sama ;).
Często tak bywa :P Przyzwyczaiłam się, że nie zawsze odwiedzają mnie tłumy ;)
UsuńPewnie ktoś jeszcze się tu pojawi, także zapraszam do lektury i zostawiania komciów, będę baaaardzo happy :D
"Nawet jeśli miał pokręcony plan, czy ukryte zamiary, bardziej przyda nam się martwy niż żywy." - chyba powinno być na odwrót. Martwy Dannar raczej w ogóle im się nie przyda :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to jak zwykle świetny i z niecierpliwością czekam na następny :)
Dzięki za znalezienie błędu, a kolejny najpewniej pojawi się o czasie, czyli 27 września w godzinach popołudniowo-wieczornych! :)
UsuńZ góry przepraszam za usunięte komentarze ale dopadła mnie złośliwość rzeczy martwych.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to ogromnie się cieszę że się pojawił. Taka miła niespodzianka na poprawę humoru. :)
Jak zwykle nie zawiodłaś moich oczekiwań i rozdział mnie oczarował. W dużej mierze to zasługa Dnnara, który już na samym początku skradł mi serce i trzyma je zawzięcie nie chcąc oddać (a ja prawdę mówiąc wcale nie chcę go z powrotem). :D
Zastanawia mnie ostatnio jego zachowanie ale liczę na to że niedługo zacznie się to wyjaśniać. ;)
Życzę dużo weny, trochę samolubnie, gdyż nie mogę się doczekać następnego rozdziału, ale mam nadzieję że mi ten egoizm wybaczysz. :)
Serdecznie pozdrawiam :)
Ninde
Spoko, jako admin mogę takie komentarze usunięte kasować, żeby nie zaśmiecały, więc nic się nie stało ;)
UsuńHahaha, Dannar to jedyna super osoba w tej powieści, a jego zachowanie jest, cóż... takie jakie jest :P On jest dziwny, ot co :D Ale myślę, że kiedyś tam wszystko się wyjaśni ;)
Ach, wena się przyda, a raczej chęci do pisania, bo wena z reguły jest, tylko jakoś samozaparcia czasami brak :P
Pozdrawiam gorąco!
Witam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że wróciłaś po takiej przerwie. Niestety ten rozdział wydaje mi się trochę gorszy od poprzedniego, tak jakby chaotycznie napisany i ma kilka błędów np.:
-"Nawet jeśli miał pokręcony plan, czy ukryte zamiary, bardziej przyda nam się martwy niż żywy." skoro przydatniejszy będzie martwy to chyba lepiej jeśli go zabiją ;)
-"Jak do tej pory mnie nie zabił, więc mogę uznać, że nie zamierza tego zrobić."
oddanie w niewolę czarnoksiężnikowi, który ich uwięził i poddał torturom, a następnie zamierzał oddać ich największemu wrogowi jest chyba dość bliskie próbie zabójstwa :P
-czemu wszyscy miażdżą wzrokiem? i czy na Dannara nie ma innego określenia niż "wojownik"?
-"jednak słyszała o tym, że Landar nie chciał budować floty ze względu na brak potrzeby. Za morzem nie widział żadnych pożądanych lądów, toteż wolał skupić się na budowaniu oddziałów dragonów." Po pierwsze: Co? Wielki wódz który podbił pół świata i przed którym drżą wszyscy władcy wolnego świata nie dostrzega użyteczności floty? A on słyszał o czym takim jak desant lub blokada morska.
Po drugie oddziałów się chyba nie buduje ale raczej szkoli, tworzy itp.
-"prawdopodobnie spróbują go zabić, tak na zaś, dla zasady.
Już nie mógł się doczekać, aż spróbują." Spróbowali i udałoby im się, a Dannar nie był taki cwany z nożem na gardle, więc nie wiem po co było to zdanie :)
Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały bo historia ma duży potencjał :D
Powiem Ci, że po tak długiej przerwie rozdziały z reguły są gorsze, a ten... cóż, w oryginale był o wiele, wiele gorszy :P I myślę, że określenie "troch,ę gorszy" to spoore niedopowiedzenie, haha :P
UsuńDzięki za znalezienie błędów! Taka pomoc zawsze się przyda :)
Nowy rozdział pod koniec miesiąca, jak zawsze, a czy jakościowo da radę - zobaczymy :P
Pozdrawiam gorąco!
Hmmm, troszeczkę powiało nudą w tym rozdziale, aż westchnęłam widząc, że zanim drużyna dotrze do państwa elfów, będzie musiała przeprawić się przez morze OuO. Ciekawe, ile im to zajmie... 5-6 rozdziałów? Dosyć mocno rozciągasz akcję, zamiast ją kondensować. Czy w kolejnym rozdziale znów czeka nas wędrówka, postoje, polowania w wykonaniu Nocnej Furii i tym podobne wypełniacze? Meh. Don't do this.
OdpowiedzUsuńCieszę się jednak, że pojawił się gryf, smoczy jeździec w pełnym rynsztunku i dosiadający smoka jak Bozia przykazała oraz pewna zmiana w Althei, chłód i większe zdecydowanie względem Dannara. Już nie jest tak w niego ślepo zapatrzona jak wcześniej i naprawdę zaczyna z niej emanować roztropność godna starożytnej rasy. Zauroczenie zauroczeniem, ale takiej kobiecie jak ona miłostki nie powinny chyba przysłaniać trzeźwego oglądu sytuacji. A sytuacja wygląda tak, że Dannar sobie w kulki z nimi leci.
Oczywiście chłopak nadal wyróżnia się na tle pozostałych postaci - jest jak psotne, ale bardzo czarujące dziecko wśród samych rozsądnych (i nieco nużących) dorosłych. Tylko dwuznaczność jego zachowań i niefrasobliwe odzywki zaczynają już trochę irytować i człowiek zadaje sobie pytanie - kiedy on wreszcie dojrzeje? W sumie sytuacja patowa.
Co do błędów technicznych, to trochę zauważyłam, głównie zły dobór wyrazów momentami i niezręczna ich kolejność w zdaniu. I mnie też zastanowiło to, że Landar nie chce budować floty. Naciągane to trochę, wydaje się, jakbyś nie chciała puszczać go na morze, coby drużyna mogła spokojnie dopłynąć do kraju elfów. Ja myślę, że Landar to by statki kosmiczne budował, jakby mógł - tyrani są nienasyceni.
Anyway, będę czytać dalej i mocno kibicuję, żebyś pisała kolejne rozdziały. Daleko już zaszłaś i szkoda byłoby zawracać :).
Przyznam szczerze, że nie przewiduję jakoś mocnego rozwleczenia podróży na morzu (choć obawiam się, że w wersji właściwej najpewniej rozwlekę, jak już dostanę uwagi od bety, a także Wasze spostrzeżenia), a poza tym zaplanowałam sporo ciekawych rzeczy przy okazji ich podróży, więc myślę, że nawet jeśli nie będą robić niczego innego, jak płynąć, to jednak... będzie ciekawie :P I niee, nie spodziewaj się kolejnych polowań (choć zaplanowałam dwie większe sceny z udziałem smoków) czy postojów - muszę się zmieścić ze wszystkim w 30 rozdziałach! :P A oni jeszcze muszą naprostować parę spraw u elfów, więc spokojnie, spokojnie ;)
UsuńHe he, z Dannarem to będzie dosyć zabawnie. I z Altheą tak w sumie. Ale to dopiero... ho ho ho, jak los będzie nam sprzyjał, jakoś w połowie drugiego tomu? :P Więc do tego czasu trzeba będzie jeszcze poczekać, aż się chłopak zdecyduje, a przede wszystkim ona ogarnie (czyt. ja się w końcu ogarnę z pisaniem tej postaci).
Dannar taki już jest - często tymi odzywkami w ten sposób reaguje na sytuacje stresowe, zresztą próbuje grać kogoś lepszego niż w rzeczywistości jest. Ale to w sumie powinnam zawrzeć w historii, so... stay tuned!
Hm, Landar jest powalony. Stwierdził, że nie chce floty, ale who knows, może zmieni zdanie ;)
Och, zawrócić i tak będę musiała, by poprawić wszystko, ale całość zamierzam spisać. Cholera, ta historia siedzi w mojej głowie od 12 roku życia, ileż można?! Trzeba zrobić miejsce na następne historie, które już mam spisane i czekające na swoją kolej :P
Przepraszam, musiałam usunąć komentarz, bo pół zdania mi zjadło.
UsuńCiekawie by było, jakby Landar twierdził, że nie ma floty, a w rzeczywistości ją miał... i to całkiem liczną i dobrze wyposażoną ;). Po prostu wyciągnąłby ją nagle z rękawa, w najbardziej dogodnym dla siebie momencie... a bohaterom szczęki by opadły ;]
I tak, koniecznie spisuj dalej tę powieść. Bo musisz się dowiedzieć, o czym ona jest (uważam, że żaden autor nie zna swej powieści, dopóki nie spisze jej do końca). Cofać się i poprawiać będziesz później, na spokojnie. Ja robię tak samo. Mam nadzieję, że wymienimy się kiedyś naszymi książkami, pięknie wydanymi i dopieszczonymi na maksa :).
Jeszcze jedno - największe jaja by były, jakby ferajna się przez przypadek wpakowała na okręt należący do Landara, ale pływający pod jakąś niewinną banderą... huhu, wyobrażam sobie ich miny ;]. Czytelnika można wyrolować na milion sposobów i naprawdę radzę Ci korzystać z tego ;). Twoja powieść tego potrzebuje. Jest bardzo klasyczna, wręcz zachowawcza, dlatego oryginalności musisz szukać w plot twistach, i to takich, które wywołają szok na twarzy czytelnika ;].
UsuńA tak w ogóle to sam Landar, jako tyran i zapewne paranoik, powinien mieć nie tylko flotę, ale i jakiś oddział "powietrzny", podziemne, a może i nawet podwodne miasta (o łodziach podowodnych nie wspomnę, ale jak kapitan Nemo dał radę taką zbudować, to i Landar może - nie musi to być wszak łódź atomowa z nie wiadomo jak opancerzonym kadłubem), jakieś nieznane szerszemu ogółowi technologie, jednym słowem powinien być zabezpieczony ze wszystkich stron i zawsze, ale to zawsze mieć w rękawie jakąś niespodziankę.
Hakim Hal już okazał się przeciwnikiem "do pokonania". Natomiast w tej chwili osłabiasz Landara. Przez to czytelnik powoli przestaje ich traktować poważnie, a zaczyna ich uważać za mało znaczące zawalidrogi.
Przepraszam że się wtrącę ale jak sobie wyobrażasz ukrycie potężnej floty? Jakby jeszcze chodziło o same statki to jest to jeszcze możliwe ale wielka flota oznacza ogromną ilość marynarzy, szkutników itd. A poza tym flota to nie jest tajna broń, którą trzyma się w ukryciu na specjalną okazję ale raczej coś powszechnego w krajach mających dostęp do morza/oceanu :)
UsuńA od czego są zapomniane, niezamieszkane wysepki, jaskinie połączone z morzem i tym podobne miejsca? Bogaty tyran jest w stanie wszystko zorganizować. Poza tym flota może niekoniecznie liczyć tysiące statków, ale może być dość liczna i dobrze wyposażona.
UsuńPoza tym jest jeszcze pomysł na ukrycie niektórych okrętów pod obcą banderą. Przy czym wymaga on dopracowania, bo poziom, nazwijmy to, oszustwa byłby naprawdę bardzo wysoki.
Nie chodzi mi o same okręty ale o ludzi którzy będą najpierw znikać aby budować okręty oraz potem aby na nich pływać. Nie da się takiej ilości osób zmusić do milczenia. Oczywiście można by do tego użyć niewolników albo ludzi którzy nikogo nie będą obchodzić ale byłoby to zbyt pracochłonne i całkowicie zbędne.
UsuńOj, prędko dajesz za wygraną, Galen. Brak Ci fantazji, odwagi, wręcz pewnej zuchwałości ;). Są techniki hipnozy i podmieniania wspomnień... W świecie autorki są też czary... Widzę tutaj naprawdę mnóstwo, mnóstwo fantastycznych możliwości. No, ale jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Jaką fabułę sobie stworzysz, taką będziesz mieć ;). Ogranicza Cię tylko Twoja wyobraźnia. Moim zdaniem wszystko da się stworzyć i uzasadnić, trzeba mieć tylko odpowiednią pomysłowość, trochę pokombinować i zrobić dobry risercz.
UsuńZatem autorka musi przywrócić flotę, bo uczynienie z niej czegoś, co nie istnieje, a zarazem istnieje, jest zbyt trudne ;).
Kwestia oryginalności jest akurat niesamowicie dyskusyjna. Masę pomysłów i oklepanych motywów da się przedstawić świeżo, z postaciami, które wydają się nowe, i w sposób niezwykły, na przykład poprzez oparcie się o uniwersum. Każda historia może być ciekawa, jeśli będzie wydawała się przedstawiona w nowy sposób, jeśli będzie miała żywe postacie i żywe uniwersum. Plot twisty i hinty do nich zawsze dodają smaku, to z pewnością.
UsuńNo i każdy świat trzyma się pewnych zasad, każda magia jest ograniczona. Najważniejsze to to, żeby za każde takie uzasadnienie ktoś czymś przypłacał; żeby wszyscy byli ludzcy i żeby każda wielka siła postaci miała odpowiadającą sobie wielką, mszczącą się wadę czy słabość. To znaczy według mnie. Bo jeśli twoja wyobraźnia kieruje cię w kierunku wszechzajebistości, braku logiki psychologicznej itd, to jednak może nie należy zawsze się z nią zgadzać.
Przyjmując, że magia jest choć minimalnie bolesna i pracochłonna i wymaga wysiłku maga, hipnotyzowanie i podmienianie wspomnień i inne taktyki magiczne na rzecz użycia floty byłyby zbyt skomplikowane i kompletnie niepotrzebne. Ukrywanie floty jest też nielogiczne z punktu widzenia obiektywnego - po co Landar ma udawać, że jej nie ma? To zdecydowanie zmniejsza jego pozycję polityczną, potencjalną siłę, jaką mógłby się pochwalić; zaprasza inne państwa do ataku na siebie i pokazuje im mocny słaby punkt. Potem może wyskoczyć na nie z flotą, jeśli zdecydują się zaatakować, ale to gra niewarta świeczki i naprawdę bezużyteczna, jeśli spojrzeć na to z szerszej perspektywy. Bo co będzie z tego miał, nie licząc tworzenia tego jednego plot twistu dla fabuły? Jest to bardzo ważne zagadnienie, że postacie i świat przede wszystkim mają żyć, a nie bezmyślnie ulegać fabule, i Landar z taką niepotrzebnie ukrytą flotą, w której ukrywanie wkładałby mnóstwo wydatków i/lub wysiłku silnych magów, brzmi kompletnie niedorzecznie z logicznego i politycznego punktu widzenia. "Pracochłonne i całkowicie zbędne" indeed. Tyle że przysłużyłoby się plot twistowi.
Ascello tu nie chodzi o mój brak fantazji czy zuchwałości ale właśnie o to o czym napisała Kohaku (której gratuluję zdolności pisania komentarzy tak długich a zarazem konkretnych i trafnych :) ) , o logikę i podporządkowanie się regułom świata.
UsuńJa chciałabym tylko w związku z flotą.
OdpowiedzUsuńBrak floty to kompletna głupota. To nie jest coś, co można wyjaśnić czy sensownie uzasadnić w przypadku gościa, który Przejął Władzę Nad Światem (tudzież nadal tym światem rządzi). Żeby Przejąć Władzę, trzeba myśleć. Przewidywać. Umieć nie tylko zręcznie manipulować ludźmi, ale też rzeczywistością, tym, co się ma. Żadnemu człowiekowi na tej pozycji nie przeszłoby przez myśl - "Hej! A może po prostu nie zrobię floty? Szkoda na to forsy". TO TAK NIE DZIAŁA. Może mieć NIEWIELKĄ flotę, jeśli serio jest na tyle głupi, że nie widzi większego zagrożenia, ale na pewno nie ma opcji, żeby całkiem jej nie miał. Bo machnął sobie na nią ręką.
To prowadzi do szerszego problemu, bo generalnie są rzeczy, których postać po prostu nie może zrobić, jeśli autor chce, żeby dalej była traktowana poważnie. A villain ma stwarzać zagrożenie, nie mieć nalepkę villaina, a w rzeczywisty sposób być kimś, kto może zagrozić postaciom. Najlepsza iluzja to taka, w której czytelnik wierzy w jego siłę i WIERZY, że jest zagrożeniem, że może zaszkodzić. Nikt nie uwierzy w coś takiego przy gościu, który uznaje, że nie machnie sobie floty, bo po co mu, ON NIE WIDZI NICZEGO ISTOTNEGO ZA MORZEM. To tak nie działa. Rzeczywistość tak nie działa. Ludzie tak nie działają. Tyrani też z pewnością tak nie działają - czy tyrania nie wiąże się przypadkiem z coraz większą, paranoiczną wręcz opresją? Tyran może runąć, jak pozwoli sobie na jeden malutki błąd. I może mu się zdarzyć, jest człowiekiem, ale błąd w stylu "nie zbudowałem floty" nie jest malutki. To błąd wielkości i widoczności - do diabła, aż brakuje mi dobrego określenia. Wielkości i widoczności stada słoni upchniętego jeden na drugim na miejskim rynku. Czy coś. Nie wiem, nie jestem dziś kreatywna, ale nawet te słonie nie są tak widoczne czy rażące, jak tyran, który nie buduje sobie floty, bo po-co-mu. Takie Stany Zjednoczone, państwo demokratyczne jak najbardziej i piejące o wolności na prawo i lewo, siedziało sobie okazjonalnie w izolacji. I nie stwierdzało wtedy nagle, że po cholerę mu flota i wojsko, przecież nie będą się z nikim bić, są w izolacji. Bo to tak nie działa. Bo zawsze jest zagrożenie ewentualną potrzebą. A zwłaszcza jeśli jest się ponoć-groźnym-tyranem.
Kanada ma flotę. Kanada, państwo do stereotypu kojarzone z niewinnością et cetera, wie, że potrzebuje floty. Bo każde normalne państwo to wie. A szczególnie w sytuacjach kryzysowych - przecież ile forsy ładowały Stany Zjednoczone czy Rosja podczas wyścigu zbrojeń. A Landar jest w sytuacji kryzysowej. Nadal jest tyranem. Nadal wie, że coś mu zagraża.
I możemy sobie mówić i mówić, że jest superpewny siebie i wisi mu to i nie czuje zagrożenia, ale wtedy w życiu nie znalazłby się na tej pozycji, bo byłby na to zbyt głupi.
A u podstawy tego wszystkiego problemem jest flota ex machina, bo zamiast się postarać, po prostu stwierdziłaś, że no, do diabła, niech płyną morzem, a Landar nie ma floty, coby im to uprzejmie ułatwić. Mogłoby go nie być, i tak nic nie wnosi, ale generator generic doomsday villains chyba dobrze działał w dniu, w którym go wymyślałaś. Po prostu najtańszy możliwy chwyt, a nawet tańszy niż najtańszy, rażący i sprawiający, że momentalnie nie da się traktować tekstu poważnie.
Przepraszam. Naprawdę chciałam to po prostu przemilczeć, ale ten mały motyw nie działa na tak wielu poziomach, a ty tak mocno odpychasz to, jak bardzo nie działa. A nie działa. No, brakuje mi innych słów, po prostu nie działa. Nie da się z tym nic zrobić. Trzeba go usunąć, bo to nie jest coś do poprawienia. Trzeba pomyśleć nad innym rozwiązaniem. Nie wiem. Po prostu... nie chciał tworzyć floty? Serio? Chociaż ma państwo nadmorskie i chyba nawet mieszka przy morzu sam, jak pamiętam, ale mogę się mylić? Super, świetny pomysł.
Mój Boże, przepraszam za ten rant, ale... No, hm, ja bym nie zostawiała tego konceptu.
Tak czy owak, powodzenia i w ogóle. DD:
Amen.
UsuńKohaku, mądra dziewczyna z Ciebie. Twoje uwagi pomagają nawet mi w konstruowaniu plota mojej powieści ;).
OdpowiedzUsuńAw, bardzo mi miło. <33 Sama piszę i też dużo myślę o takich bzdurkach, analizuję rzeczy i tak dalej, dużo funu mi to sprawia, więc fajnie wiedzieć, że jeszcze komuś się przydaje taki random komć.
UsuńI kiedy kolejny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńPojawi się w ciągu najbliższych dni (obstawiam 27 października).
UsuńNa pozostałe komentarze także odpowiem w ciągu najbliższych dni. Przepraszam, ostatnio mam chyba doła jesiennego przemieszanego z napiętym grafikiem i paskudnym przeziębieniem.
Hej, dopiero co znalazłam twojego bloga, ale bardzo mi się spodobał. Gratuluję pomysłu! ;)
OdpowiedzUsuńNo to kiedy ten rozdział? :) Ja wiem, że czasem ciężko sie przymusić do pisania czy sprawdzenia rozdziału, bo inne rzeczy odrywają, ale wtedy trzeba niestety się przymusić. Życie nie składa się z samych idealnych warunków do tworzenia, wręcz przeciwnie, powiedziałabym ;).
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie wiem, kiedy będzie rozdział. Po prostu nie mam czasu - jeżeli wybierzesz z prawie 2000 zdjęć te najlepsze, potem je obrobisz, wrzucisz na moją stronę, a także roześlesz do klientów oraz poumawiasz mi sesje zdjęciowe w dogodnych terminach - wtedy będę mieć czas, by sprawdzić rozdział i go wrzucić ;)
UsuńAktualnie mam zapieprz zdjęciowy, bo jesteśmy w środku sezonu psich zaprzęgów i praktycznie co weekend wyjeżdżam, a jeśli nie wyjeżdżam, to mam inne zlecenia, zaś w tygodniu robię prace na studia/ obrabiam zdjęcia z weekendów. Serio ciężko mi teraz znaleźć czas na sprawdzenie, a co dopiero na pisanie. Obawiam się, że póki nie skończę aktualnego kierunku studiów, nie będę mieć czasu dla WOD.
Postaram się do 27 wrzucić rozdział. Ale nie obiecuję. Sorry, nie umiem w życie, inna pasja/praca pochłonęła mi je całkowicie.