piątek, 27 marca 2015

1.18 'Ukryta moc'



Każdy krok sprawiał jej ból, a ciężkie kajdany otarły skórę na nadgarstkach do krwi. Mimo że pogoda jak do tej pory ich nie rozpieszczała, po jej czole spływał pot, oddychała przez usta i modliła się do bogów, jeśli istnieli, o jeszcze trochę siły. Czarne włosy pozlepiały się w strąki, koszula całkiem przemokła i przyklejała się do ciała, zwiększając już i tak ogromne uczucie dyskomfortu. Ostatkiem sił uniosła głowę, spoglądając na kroczącego obok Iluviela, i niemal syknęła z wściekłości, widząc jego doskonałą formę.
Elf szedł wyprostowany, wpatrzony w bliżej nieokreślony punkt przed sobą, już nie kłopocząc się ukrywaniem swojego pochodzenia. Długie jasne włosy spływały na jego plecy i ramiona, a gdy zawiał mocniejszy wiatr, odsłaniał spiczaste uszy. Althea nie była nawet pewna, czy w ogóle zauważał ocierające skórę kajdany, a także fakt, że już od dłuższego czasu krwawiły, plamiąc jego jasne spodnie.
Najgorzej trzymał się Bron – ciągle potykał się o nierówności drogi, niemal upadał, gdy wpadał w niewielki dołek; ciągle szedł pochylony, co pewien czas stękając. Dziewczyna szczerze mu współczuła: miała wiele cech elfów i nawet jeśli nie dorównywała wyszkoleniu Iluvielowi, to i tak lepiej sobie radziła z warunkami. Bron został wyciągnięty niemal siłą z dawnego życia na wsi; nikt nie zmuszał go do marszu całymi dniami bez jedzenia i wody.
Miała tylko nadzieję, że nie upadnie. Żołnierze nie wyglądali na pobłażliwych oraz współczujących.
Silny podmuch wiatru wytrącił ją z rytmu i byłaby upadła, gdyby nie błyskawiczna reakcja Iluviela. Podtrzymał ją, zajrzał w oczy tym przeszywającym spojrzeniem, po czym znów się wyprostował i szedł dalej niewzruszenie, jakby nic i nikt już go nie obchodził.
Althea stęknęła i zadarła głowę, widząc potężny czarny kształt szybujący wysoko ponad nimi. Bała się rozmawiać z Nocną Furią, ponieważ wściekłość, jaką smok emanował, była niemal nie do zniesienia. Zwierzę ciskało gromy z oczu, zaciskało szczęki na ofiarach z ogromną brutalnością, ale w żaden sposób nie mogło ani zaatakować oddziału żołnierzy Landara, ani uratować więźniów. Smoczyca sama stała się więźniem potężnego czaru Hakim Hala, który z jawną rozkoszą przyglądał się gadowi podczas powietrznego tańca.
Jesteś na mnie zła?, odważyła się spytać Althea, obawiając się odpowiedzi.
Bestia odpowiedziała jednak z zaskakującą łagodnością pomimo targających nią uczuć, które elfka silnie odczuwała we własnym umyśle:
Jestem zła na siebie, odparła, po czym zalała Altheę wspomnieniami z nocy sprzed kilku dni, gdy nieudolnie próbowała ich uratować pomimo zakazu dziewczyny. Że nie mogłam ochronić ani ciebie, ani innych. Ognisty Rubin nie miał z tym żadnego problemu, ja jedynie sieję zniszczenie…
Nie myśl tak!, zaoponowała gorąco Althea, czując pod powłoką złości powoli wzrastającą rozpacz. Gad nie powinien odczuwać tak silnych emocji, ale elfka już dawno pogodziła się z tym, że Nocna Furia z jakiegoś powodu była inna niż wszystkie smoki. Rubin i Amaondel to bardzo doświadczona para. My dopiero zaczynamy poznawać siebie w różnych sytuacjach. Nie przewidzimy wszystkiego.
Było to marne pocieszenie, ale zwierzęciu wystarczyło.
Czasami wydaje mi się, że czuję jego obecność, wymruczała po dłuższej chwili ciszy.
Althea uśmiechnęła się na te słowa.
Oczywiście, że tak, przytaknęła, a na linii myśli pojawiło się zaskoczenie gada. Amaondel i Ognisty Rubin ot tak nie zostawiliby swoich przyjaciół.
Skąd ta pewność?, spytała z podejrzliwością.
Elfy, choć skryte i niechętnie okazujące uczucia, są bardzo lojalne, odpowiedziała, jednocześnie spoglądając na milczącego Iluviela. Zastanawiała się, czy on też pokładał takie nadzieje w następcy tronu?
Na pewno, skarciła się w myślach za zwątpienie. Byli najlepszymi przyjaciółmi.
Skoro tak mówisz. Nocna Furia wyraźnie nie podzielała jej zdania, ale wolała się o to nie spierać. Podjęła więc ponownie walkę o odzyskanie władzy nad własnym ciałem, jednak czar był zbyt potężny dla dorastającego smoka, toteż skończyło się na kolejnej fali bezdennej wściekłości i zgrzytaniu zębami.
Gdy Bron potknął się po raz kolejny, głośno zaklął, co spotkało się z hałaśliwym rechotem ze strony dragonów – żołnierzy Landara. Dannar jedynie zerknął w tamtą stronę z grzbietu swego ogiera, ale po chwili ruszył kłusem, by oddalić się od więźniów.
Młodzieniec warknął i splunął na piach, odprowadzając jeźdźca wzrokiem.
— Jak tylko się uwolnimy — zaczął, a jego głos wypełniał żar, o który nawet Iluviel go nie podejrzewał; oderwał wzrok od punktu przed nimi i spojrzał na towarzysza z lekkim zaskoczeniem — zabiję Dannara własnoręcznie. Będzie umierać powoli, już ja się o to postaram.
Althea do tej pory nie chciała uwierzyć, że Dannar ich zdradził. Może i niewiele pamiętała z tamtej nocy po tym, jak Hakim Hal potraktował ją wyjątkowo paskudnym czarem, ale mogła przysiąc, że młodzieniec wiele razy stanął w ich obronie.
Może Landar go do tego zmusił? Może nie miał wyboru? Może zagroził Dannarowi, że zabije więcej jego mentorów?
Póki co miała więcej pytań niż odpowiedzi, zaś liczna obstawa wrogich oddziałów nie sprzyjała rozmowom.

Prawda była taka, że Dannar ich zdradził. Wkupił się w ich łaski, zdobył zaufanie, doprowadził do miejsca przeznaczenia, a potem bez cienia skruchy sprzedał. Jednak mimo wszystko nie potrafiła go ot tak znienawidzić. Nadal czuła cień nadziei, że to wszystko było wielką pomyłką.
Dlatego też tak bardzo zirytowała ją wypowiedź Brona.
— Prędzej to on zabije ciebie — warknęła wściekła.
Młodzieniec aż przystanął, nie spodziewając się tak dużej złości ze strony Althei – najbardziej poszkodowanej oraz zagrożonej w całej sytuacji.
— Ale… — zaczął, jednak elfka bez skrupułów mu przerwała:
— Jak niby chcesz to zrobić, skoro to on zabił łowcę i bogowie jeszcze wiedzą, ile ma istnień na sumieniu? Jest świetnie wyszkolony, w dodatku to syn Landara. Jeżeli podniesiesz na niego rękę, zginiesz szybciej, niż zdążysz otworzyć usta, by wołać o pomoc.
Zacisnęła wargi, widząc, że słowa ubodły Brona. Nie umiała jednak przeprosić – część winy zwalała na emocje szarpiące raz po raz linię połączenia ze smoczycą, jednak to, co powiedziała, było prawdą. Jak biedny Bron miałby stanąć do walki ze świetnie wyszkolonym zabójcą?
Wyprzedziła Brona oraz Iluviela, by trzymać się bliżej Dannara oraz Hakim Hala, jednak z dwojga złego preferowała to niż urażone spojrzenia jej towarzyszy.
— Dannar powiedział, że wyświadcza nam przysługę — odezwał się ponownie Bron, najwyraźniej walcząc ze zmęczeniem za pomocą podtrzymywania rozmowy.
Althea wywróciła na to oczami, na razie woląc nie wtrącać się w konwersację, by jeszcze bardziej nie zepsuć łączących ich relacji.
— Jak niby Hakim Hal i jego zgraja żołnierzy ma być przysługą? — zadał pytanie, na które i tak nie doczekał się odpowiedzi.
W końcu odpuścił, pokonany, spuścił głowę i wlókł się razem z resztą, pogrążając się coraz bardziej i bardziej w rozpaczy.
Szli dalej, popędzani przez włócznie dragonów, ich pokrzykiwania oraz złowieszczy chichot zadowolonego z siebie Hakim Hala.
~ *** ~
Świst wiatru w uszach i szczypanie w policzki przynosiły ulgę oraz zalążek radości. Znów siedział na grzbiecie ukochanego smoka, leciał ponad linią chmur, by nikt go nie zauważył, a także cieszył się wolnością. Czego nie mógł powiedzieć o swoich przyjaciołach. Przygryzł wargę i poprawił chwyt na kolcu grzbietowym, by nie zsunąć się z karku gada.
Wciąż czujesz obecność Nocnej Furii?, spytał Ognistego Rubina, lekko przechylając głowę, by móc ujrzeć pysk bestii. Zwierzę wyglądało na całkowicie pochłonięte lotem, toteż musiał na odpowiedź poczekać kilka dłuższych chwil.
Tak, mruknął powoli, jakby chciał posmakować tego słowa. Ale połączenie słabnie. Oddalamy się od nich.
Czy jesteś w stanie obrać taką drogę, by mieć cały czas silny kontakt?, zadał kolejne pytanie, w duchu jęknąwszy na samą myśl o bezustannym locie pod firmamentem gwiazd, byleby wiedzieć, gdzie jest reszta.
Będę musiał często kołować, przyznał z niechęcią gad, zaś Amaondel potarł palcami oczy, próbując wymyślić sensowny plan, który umożliwi im odbicie zakładników. Zamierzamy ich uratować?
Nagłe poruszenie nowego wątku wyprowadziło księcia z równowagi. Musiał się chwilę zastanowić, zanim ubrał w słowa sensowną wypowiedź, która pozostanie w miarę zrozumiała dla skrzydlatej bestii.
Nie możemy się niepotrzebnie narażać na zdemaskowanie, powiedział z wolna, po czym dodał: Na razie nie mam żadnego planu, jednak sądzę, że nasz stary przyjaciel Iluviel tak łatwo się nie podda. Z pewnością da znak, że jest gotowy na ucieczkę. Do tego czasu musimy pozostać niezauważeni, by mag nie przejął twojego umysłu.
Nie sądzę, by był w stanie to zrobić, odpowiedział butnie, machnąwszy mocniej skrzydłami.
Nie możesz nie doceniać przeciwnika, bo ten cię zaskoczy w najmniej odpowiednim momencie, skarcił drapieżnika łagodnym głosem elf, po czym delikatnie pogłaskał łuski, by uspokoić smocze zapędy Rubina.
Amaondel westchnął ciężko i zapatrzył się na horyzont oraz nieprzeniknioną linię chmur oddzielających ich od ziemi i przyjaciół. Musiał uzbroić się w cierpliwość, a także zdobyć cieplejsze rzeczy oraz trochę juków z prowiantem. Latanie długi czas ze smokiem w mroźnym, rzadkim powietrzu nigdy nie należało do wielkich przyjemności. Jeździec w bardzo szybkim czasie miał dość błękitu lub granatu nieba, puszystych, jednostajnych obłoków czy rażącego słońca. Mróz wkradał się pod ubranie, zabierając wszelkie ciepło, a od siodła i rzemieni robiły się odciski, które potem przeszkadzały w normalnym funkcjonowaniu.
Bycie jeźdźcem smoka może i niosło ze sobą mnóstwo przywilejów, lecz można było odnaleźć w tym tak samo dużo wad.
Nagle Ognisty Rubin uniósł skrzydła i gwałtownie wyhamował, przez co Amaondel, zupełnie nieprzygotowany do takiego manewru, uderzył w szyję, i tylko cud sprawił, że nie nadział się na jeden z kolców wyrastających z grzbietu smoka.
— Co do… — wystękał na głos, pocierając policzek.
Zatrzymali się, odpowiedział usłużnie Rubin z wyraźną skruchą. Książę pogłaskał ciemne łuski, poprawił się i lekko odchylił.
Znajdź mi najbliższą wioskę lub miasto, gdzie mógłbym zaopatrzyć się w prowiant i ubrania bez jednoczesnego urywania kontaktu z Nocną Furią, poprosił szybko elf. Musimy skorzystać na ich postoju, bo później może nam się nie przytrafić taka szansa.
Rubin zaćwierkał po smoczemu i powoli zaczął obniżać lot, wpierw zanurzając głowę w warstwę chmur, by ujrzeć bystrymi oczami osady lub domostwa, gdzie mógłby zostawić na chwilę swojego opiekuna oraz samemu odpocząć. Po wielu dłużących się chwilach, podczas których Amaondel z lekką obawą wpatrywał się w przestrzeń, jaka się przed nim rozpościerała, w końcu doczekał się pomruku aprobaty ze strony podopiecznego.
Przymknął oczy, napawając się pikowaniem, delikatnym lądowaniem i cichym głosem smoka. Dla takich chwil żył, dla takich momentów był gotów umierać. Nawet jeśli wisiało nad nimi widmo wojny, wszystkie spędzone dni u boku bestii stawały się najlepszymi, jakie istota dwunożna dostała od losu.
I zamierzał uratować Altheę oraz Nocną Furię, by i one zasmakowały wspaniałego wspólnego życia, jakiego mogli doświadczyć jedynie jeźdźcy smoków.

~ *** ~
Hakim Hal uniósł dłoń, a oddział posłusznie się zatrzymał; więźniowie wraz z nimi. Mag odwrócił się w siodle i spojrzał na zakutych w kajdany, po czym mruknął:
— Kilka minut postoju.
Każdy odetchnął w duchu z ulgą, choć starał się z całych sił tego po sobie nie pokazywać.
Dannar zsiadł z ogiera i podszedł do posilającego się Hakim Hala. Rozejrzał się wpierw wokół, by sprawdzić, czy nikt ich nie podsłuchiwał, po czym zapytał cicho:
— Co robimy ze zbiegiem?
Mag długo kazał czekać młodzieńcowi na odpowiedź. Syn Landara jednak nie pokazał w żaden sposób, że zirytowało go takie zachowanie. Hakim Hal wciąż traktował go jak wyrostka, choć dawno przestał być młokosem. Nigdy nie potrafił uzyskać u sługi swego ojca szacunku i należytego posłuszeństwa. Człowiek, przed którym stał, zdawał się żyć podług własnych zasad.
— Nie wyczuwam ich obecności — odparł w końcu mag, z wolna przeżuwając kromkę chleba. — A doskonale wiesz, że muszę widzieć moje ofiary, by je zniewolić. Wystarczy, że zobaczę albo smoka, albo elfa, i będę mieć dwie sztuki.
Dannar zacisnął zęby, jednak nic nie odpowiedział. Skinął jedynie głową i odszedł, nie chcąc wdawać się z tym człowiekiem w dłuższe dyskusje.
Przeszedł kilka kroków z zamiarem sprawdzenia, czy z Armelliano było wszystko w porządku, gdy dostrzegł Altheę przycupniętą na jednym z większych głazów leżących na uboczu. Kuliła się i kiwała na boki, walcząc z sennością. Młodzieniec zatrzymał się i zawahał. Jej towarzysze oddalili się, by wspólnie coś przedyskutować, więc nic nie stało na przeszkodzie, by z dziewczyną porozmawiać. Choćby po to, żeby dowiedzieć się, czy nic jej się nie stało.
Gdy stanął nad nią, nie od razu zareagowała. Nadal ukrywała twarz między rękoma, którymi obejmowała przygarnięte do piersi kolana, więc Dannar usiadł obok, wyciągając zza paska sztylet, by wydłubać czubkiem ostrza brud spod paznokci. Czekał, choć nie łudził się, że usłyszy z jej ust jakiekolwiek miłe słowo.
— Jeśli sądzisz, że ci uwierzę w to, co teraz powiesz — odezwała się nagle, zaskakując tym samym Dannara — to się grubo mylisz.
Kiedy młodzieniec nieznacznie odwrócił głowę w jej stronę, napotkał zimne, nienawistne spojrzenie. Zrobiło mu się przykro, a serce jakby zamarło na kilka chwil. Nie sądził, że tak bardzo zaboli go ten wzrok.
Nie dał po sobie jednak poznać, że ta wypowiedź zrobiła na nim jakiekolwiek większe wrażenie. Niezrażony chłodnym tonem wypowiedzi, kontynuował pielęgnację rąk, zaczynając mówić:
— Dobrze. Nie musisz więc wierzyć w to, że pojmanie jest częścią większego planu, który sprawi, że będziemy bliżej celu. Kolejnym elementem układanki będzie wasza brawurowa ucieczka z posiadłości Hakim Hala oraz ruszenie w dalszą drogę.
Althea długo wpatrywała się w profil młodzieńca, zastanawiając się, czy Dannar mówił poważnie, czy jednak stroił sobie z niej żarty.
— Gdzie ty masz oczy? — spytała gorzko, lekko kręcąc głową, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że Dannarowi odjęło rozum i nie mogła uwierzyć w to, że dała się tak łatwo oszukać. — Jak mamy się z tego wydostać? Mój smok jest uziemiony tak samo jak ja, Iluviel i Bron. Ty nas zdradziłeś, od początku planując wydanie w łapska Landara, Amaondel najpewniej odleciał, ratując życie swoje oraz smoka, i nam nie pomoże, bo jest zbyt ważny dla elfickiego społeczeństwa. Wkrótce Landar nas zabije, potem zagarnie resztę ziem i wygra.
Dannar schował nóż, podciągnął nogi i oparł na kolanach nadgarstki, patrząc przed siebie i przetrawiając usłyszane słowa. Po czym parsknął śmiechem. Gdy się uspokoił, napotkał urażone spojrzenie dziewczyny oraz łzy, które szybko starła, choć i tak to zauważył.
Sklął się za tak bezmyślne zachowanie.
— Już wszystko przewidziałaś, co? — zagadnął z rozbawieniem, po czym wzruszył ramionami, przeciągając się. — Nigdy nie bądź taka pewna przyszłości. Najbliższe dni pokażą, czy jesteś godna nosić miano smoczego jeźdźca oraz ostatniego Mrocznego Elfa. Jakby nie patrzeć, postawiłem na ciebie.
— To nie jest żadna gra ani zakład, Dannarze! — wybuchła niespodziewanie, prostując się. Ściągnęła uwagę reszty drużyny oraz kilku dragonów, jednak teraz Dannarowi było już wszystko jedno. I tak zamierzał powoli kończyć tę rozmowę, przestał bowiem widzieć w niej jakikolwiek sens. — To jest życie, to jest rzeczywistość! I, na bogów, nie waż się do nas zbliżać, zdrajco!
Młodzieniec wstał i otrzepał spodnie. Bron stanął blisko rozdygotanej elfki, a Iluviel zatrzymał się nieopodal, jedynie obserwując spod przymrużonych powiek całą sytuację.
— Jak już mówiłem — odezwał się na odchodnym Dannar, spoglądając na Altheę — wyświadczam wam przysługę.
I odszedł, zostawiając drużynę samej sobie, chcąc ochłonąć, wyczyścić Armelliano oraz przemyśleć to, co powiedział, co zrobił i co zamierzał uczynić w najbliższym czasie.
Miał tylko nadzieję, że postawił na dobrego konia.

Hakim Hal po zjedzeniu posiłku odwrócił się w stronę więźniów, zawieszając wzrok na pochylonej dziewczynie. Zmrużył oczy, po czym zakasał rękawy i ruszył w jej kierunku. Na jego ustach błąkał się lubieżny uśmiech, a oczy zdradzały szaleństwo.
Dannar siedział w siodle, opierając dłonie o przedni łęk. Obserwował ze znudzonym wyrazem twarzy Hakim Hala, starając się nie zdradzić niepokoju, jaki zakradł się do jego myśli. Nie mógł w żaden sposób zareagować, by nie zdradzić się przed własnymi ludźmi, że zależało mu na więźniach, lecz z drugiej strony bał się o to, co zrobi Hakim – nigdy nie umiał przewidzieć jego kolejnego posunięcia.
Mag stanął przed skuloną Altheą, patrząc na nią z góry. Elfka nie od razu zareagowała; zbyt zmęczona, by stać, siedziała na niewielkim kamieniu, dziękując losowi za chwilę odpoczynku. Przymknęła oczy i skupiała się na myśleniu o tych niewielu dobrych chwilach spędzonych z drużyną, gdy jej mięśnie nie paliły żywym ogniem, a kajdany nie obcierały nadgarstków do krwi.
— Gdy o tobie usłyszałem, długo próbowałem rozwiązać zagadkę twojej wspaniałości — odezwał się głośno Hakim Hal.
Althea drgnęła i uniosła głowę, spoglądając przerażonym wzrokiem na maga. Szybko wstała i odsunęła się od wroga, nie chcąc przebywać w jego pobliżu. Hakim uśmiechnął się szyderczo.
— Zastanawiało mnie, dlaczego tak rzadki okaz czarnego smoka zainteresował się zwykłą dziewką służebną jak ty — kontynuował niezrażony, zaczynając krążyć wokół dziewczyny.
Iluviel stanął nieopodal, czujnie obserwując każdy ruch napastnika. Kilku żołnierzy także zbliżyło się do więźniów – najwyraźniej dostali polecenie ścisłego pilnowania elfa.
— Zacząłem zbierać informacje, obserwowałem z ukrycia i obalałem kolejne teorie — mówił tymczasem Hakim Hal, ciągle chodząc po okręgu.
— Nie jestem… nikim szczególnym — wychrypiała Althea, zbierając się na odwagę, by zacząć się bronić. — Po prostu byłam w pobliżu i…
— To tak nie działa! — warknął, bezceremonialnie przerywając elfce. — Widzisz, smoki przyciąga moc. Nie zwiążą się ze zwykłym człowiekiem, jeśli nie posiada w sobie choć krzty magicznych umiejętności, które później ewentualnie zostaną przebudzone.
Dannar zmarszczył brwi, zwracając uwagę na ostatnie słowa Hakim Hala. Czyżby szalony mag odkrył tajemnicę niezwykłości dziewczyny? On sam próbował rozwikłać tę zagadkę, jednak prócz niecodziennej urody oraz wytrwałości w dążeniu do celu, nie dostrzegł nic więcej, co mogłoby ją wybijać ponad inne dziewki, które spotkał w życiu.
— Ja nie mam żadnej mocy — zaprotestowała Althea, lecz zabrzmiało to słabo w porównaniu do głośnej wypowiedzi jej rozmówcy. Zjadał ją strach, a to znacząco utrudniało obronę, nawet jeśli była to jedynie walka na słowa.
Hakim Hal przystanął, odwracając się w jej kierunku. Uśmiech, który zagościł na jego twarzy, nie sugerował niczego dobrego. Dziewczyna pobladła, zdając sobie sprawę, że ten mężczyzna tylko czekał, aż ona to powie.
Jednak zrozumienie przyszło za późno.
— Czy masz moc, czy nie, możemy się przekonać już zaraz — oznajmił, po czym bezceremonialnie rozcapierzył palce, chwytając ją za głowę i ściskając coraz mocniej z każdą przemijającą sekundą.
Chwilę później Althea zaczęła wrzeszczeć.
Reakcja elfa była natychmiastowa – skoczył w kierunku przyjaciółki, uderzając ciężkimi kajdanami jednego z żołnierzy, jednak zanim dobiegł do dziewczyny, by wyrwać ją z morderczego uścisku, paru włóczników skutecznie go zatrzymało. Bron nawet nie zdążył zerwać się ze swojego miejsca – obnażony oręż wroga skutecznie powstrzymał chłopaka przed jakimikolwiek działaniami. Nie pozostało im nic innego, jak patrzeć i zaciskać pięści z bezsilności.
Nagle usłyszeli przeciągły jęk wybijający się ponad wrzaski elfki. To Nocna Furia opadła na ziemię i uderzyła długą szyją w ziemię. Próbowała wstać, ciągle potrząsając głową, jakby chciała pozbyć się z czoła pajęczyny, jednak co chwila potykała się, znów lądując na kolanach. Długie pazury orały glebę, ogon smagnął okolicę, ścinając kilka drzew stojących na linii ostrzału, a zwierzę dalej cierpiało. Tak długo jak była męczona jego właścicielka.
— Przestań, zabijesz je obie! — wrzasnął Dannar, zsiadając z konia, jednak zanim zdążył dotknąć ramienia maga, Hakim Hal wyciągnął jedną z rąk, zbierając w dłoni ciemnogranatową, świetlistą kulę – ostrzeżenie, by się do niego nie zbliżać.
— Jeszcze nie odnalazłem odpowiedzi na pytanie — mruknął, marszcząc brwi i mocniej zaciskając palce na głowie Althei.
Pod dziewczyną ugięły się nogi; uderzyła kolanami o twarde klepisko, zakrwawione ręce opadły na uda, oczy uciekły do tyłu. Widok był przerażający, zwłaszcza wtedy, gdy nagle umilkła, a smoczyca z głośnym rykiem bólu opadła na bok. Skrzydła Nocnej Furii falowały niemrawo, jakby ostatkiem sił walczyła o przytomność, zaś łapy powoli przesuwały się w górę i w dół. Iluviel wraz z Bronem spoglądali na potężnego gada z mieszaniną bólu, smutku oraz współczucia.
Dannar odczuwał jednak przerażenie – Hakim Hal zawsze docierał do własnych celów po trupach, jednak wciąganie w to młodego smoka, zwłaszcza tak gwałtownego i nieprzewidywalnego jak Nocna Furia, wiązało się z ogromnym ryzykiem. Jeżeli choć na moment straci kontrolę, zwierzę wymorduje wszystkich bez mrugnięcia powieką, kierując się zwykłą żądzą zemsty. Dziki smok mógłby odlecieć, woląc ratować własne łuski, niż wdawać się w pojedynek z istotą rozumną, w dodatku władająca znaczną mocą. Lecz smok związany z jeźdźcem stawał się jeszcze gorszą bestią niż nieoswojeni pobratymcy – gad walczył nie tylko dla siebie, ale też dla opiekuna.
To na pewno zakończy się katastrofą.
— Hakim, odpuść już, to zwierzę nie pociągnie długo — warknął Dannar, zaciskając ręce w pięści.
Miażdżył maga spojrzeniem, jednak ten nic sobie z tego nie robił, kontynuując okrutny proceder.
— Jeszcze trochę — wymruczał.
Zamknął oczy i lekko pochylił głowę, jakby myślał o czymś na tyle intensywnie, że musiał skupić się na ciszy, która zapadła na polanie po upadku bestii. Kilka chwil później jego twarz rozjaśnił ohydny uśmiech, który jeszcze bardziej oszpecał i tak zdeformowaną przez magię twarz.
— Mam cię — wychrypiał, po czym bezceremonialnie puścił głowę Althei, a ta, już od kilku minut nieprzytomna, osunęła się na ziemię.
Hakim przez chwilę wpatrywał się w ciało dziewczyny, po czym, zacierając ręce, odwrócił się w stronę Dannara.
I zatoczył się do tyłu, przyjmując potężny prawy sierpowy od rozsierdzonego syna Landara. Mag dotknął szczęki, pomasował bolące miejsce, po czym spojrzał bez emocji na dyszącego młodzieńca.
— Nie mów mi, że przejąłeś się tą chłopką — powiedział sucho, po czym dodał ze śmiechem: — Raczej powinienem powiedzieć: Mroczną Elfką o potężnej mocy, ale na nic się jej zda magia oraz legendarne pochodzenie, jeśli zabiję tego, kto zablokował jej moc.
Dannar podszedł z wolna do Althei, by po chwili kucnąć koło niej i delikatnie odgarnąć kosmyki z czoła. Po słowach maga zmarszczył brwi i odwrócił głowę w stronę rozmówcy.
— Ktoś zablokował jej moc? — spytał ze zdumieniem, doskonale wiedząc, że była to niezwykle rzadka praktyka, raczej stała się już legendą.
Nie sądził, by ktokolwiek jeszcze tego używał, zwłaszcza że takie zaklęcia przynosiły więcej kłopotu niż pożytku.
Używano ich w bardziej zamierzchłych czasach, by powstrzymać co bardziej gwałtownych magów. By nie zniszczyli siebie, państw czy znacznych obszarów krainy, blokowano ich moc, tym samym zrzucając ich z najwyższego szczebla magicznego do najniższego – pozbawionego jakiejkolwiek energii. Niestety ogromne pokłady nieskończonej mocy często znajdowały dziurę w zaklęciach i, pogłębiając ubytek, rozrywały nosiciela. W końcu przestano stosować podobne czary, decydując się na prostsze rozwiązanie – wyeliminowanie przeciwnika.
Dannar ponownie przeniósł spojrzenie na nieprzytomną Atheę, po czym wziął dziewczynę na ręce i odwrócił się w kierunku zamyślonego, lecz uśmiechniętego i wyraźnie zadowolonego z siebie Hakim Hala.
— Kto zablokował jej umysł? — spytał, a gdy nie doczekał się szybkiej odpowiedzi, podszedł bliżej i spytał ponownie, tym razem kładąc większy nacisk na poszczególne słowa: — Kto włada na tyle dużą mocą, by rzucić tak stare i potężne zaklęcie?
Hakim Hal, nie patrząc na Dannara, wydał krótki rozkaz do dalszej wędrówki, po czym w końcu zaszczycił rozzłoszczonego młodzieńca spojrzeniem i mruknął:
— Delithrar. Ten staruch w końcu doczeka się śmierci.


9 komentarzy:

  1. Co przeszłego rozdziału, bom nie skomentowała.
    W momencie, gdy już stała się pewna, że po raz pierwszy pozna smak ust mężczyzny, do pokoju wpadł Bron. - nie ma błędu w tym zdaniu, ale brzmi strasznie romansowo
    Nie wiedzieć dlaczego, dziewczyna zaczęła się bać. - tu również nie ma błędu, ale czy wcześniej się nie bała? Może lepiej napisać, że jej strach się pogłębił, zamienił w przerażenie?
    a Bron, wytrącony z uwagi, upadł na bruk. - z uwagi?

    Na parapecie siedzi dramatycznie! Nienienienie, nie zrobiłaś tego, nie wierzę! Lepsze byłoby zwyczajne wyglądanie przez okno, blogaski wypaczyły parapety (i kubki herbaty/kawy/kakao).
    No i nadeszło, co się zapowiadało. Można by powiedzieć, że dostali, na co zasłużyli, ufając komuś, komu absolutnie ufać nie należy, ale nie powiem tego, już dostali za swoje i po co bardziej bohaterów dołować. O. My się nie dziwimy, zalety narratora wszechwiedzącego, ale nawet bez niego czego innego tu oczekiwać. Co w sumie napełnia mnie takim wrednym, dziwnym chichotem.
    No jasne, że Dannara zeżarłaby Furia jako pierwszego, gdyby mogła! :D Co napełnia mnie wręcz nieprzyzwoitą ekscytacją, chociaż lubię tę postać.
    Przeczytałam komentarze i łał. Dłuższe od wielu ocen...

    I osiemnasty.
    Najgorzej trzymał się Bron – ciągle potykał się o nierówności drogi, niemal upadał, gdy wpadał w niewielki dołek (...). - hm, to brzmi, jakby Bron był w stanie wpadania w niewielki dołek/upadania, tak się zatrzymał w powietrzu.

    Hm, dziwna ta niewola. Mam wrażenie, że porwani mogą poruszać się całkiem swobodnie, Althea wyprzedzająca towarzyszy niedoli (woli iść przy Dannarze i Hakimie? Serio? Przy zdrajcy oraz jakimś niepokojącym kolesiu? Niezbyt to prawdopodobne, chyba że Althea ma predyspozycje do syndromu sztokholmskiego), rozsiadają się dość swobodnie w czasie postoju... Łatwiej pilnować więźniów, kiedy są w kupie.
    Cieszę się, że zaznaczyłaś minusy latania na smoku, bo mnie za dzieciaka mocno zastanawiało, co z faktem, że tak wysoko jest zimno i coraz mniej tlenu. Nawet nie muszą latać wysoko, jazda na skuterze potrafi wyziębić do kości. Jakoś nikt nigdy nie zdawał się tym przejmować. Potem sobie tłumaczyłam, że zaklęcia czy coś, tylko nikt nie był na tyle łaskawy o tym wspomnieć.
    Przetrzepałam pamięć w poszukiwaniu niejakiego Delithrara, ale nie ma żadnego echa. Powinno być?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się dziwiłam, że Cię nie było pod poprzednim rozdziałem - zawsze byłaś, często nawet pierwsza, a tym razem nic. I zaczęłam się martwić nawet xD
      Hahahaha, no cóż, nadal pozostajemy w sferze bloga, więc dostosujmy się do większości xD Ale spokojnie, będzie to zmienione, bo faktyczni niektóre zagrania zostały wyprane aż do bólu.
      Hej! Nikt nikogo nie będzie pożerać! xD A przynajmniej nie na razie ;P
      O tak, komentarze chyba objętościowo przebiły długość notki... xD
      Taaaa, niewola zostanie zmieniona. Ale z drugiej strony i tak daleko by nie uciekli. Hakim Hal posiada magię, so... Kilka kroków i może usmażyć mózg...
      Och, to cholernie ważna sprawa! Nie można się ciągle zachwycać lataniem na smoku, to musi być cholernie męczące! Weź siedź na takiej twardej powierzchni, uważaj na kolce grzbietowe, oddychaj tym rzadkim, zimnym powietrzem, walcz z siłą odśrodkową... To jak latanie myśliwcem - cholernie szybkie, ale równie niebezpieczne i jeden fałszywy ruch, a zginiesz :P Skoro ktoś łapie się za opisywanie jakiegoś aspektu, powinien pamiętać też o minusach, bo nic ani nikt nie jest doskonały :)
      Tak, powinno być, choć to prehistoria tej historii, czyli innymi słowy... początki :P

      Usuń
    2. Zdarza się. Jakoś tak mam, że jak nie napiszę od razu, to potem to coraz dalej odkładam i w końcu nowy rozdział. Prokrastynacja...
      Myślę, że większość obecnie wcale parapetów nie chce. Chyba że są przedstawione ironicznie, ale i wtedy można oskarżać o sztampowość. :P
      Z tego wniosek, że trzeba pisać dłuższe rozdziały, ha!
      Hm, to po co w ogóle ich krępować? Brak więzów byłby nawet bardziej frustrujący, upokarzający?, a Hakim Hal jest kolesiem, który by się tym cieszył.
      Dobra, zajrzałam do prologu. Faktycznie prehistoria, maj 2013! To nie bij, że zapomniałam. Nie pamiętam, co sama wtedy pisałam, a co dopiero czytałam. :c

      Usuń
  2. Ujmę to tak - Zadkało minę, po prostu łał. Wielki talent wielka pasja i do tego ciągła wena. Była bym w niebie, gdyby zrobiono z tego książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przypadło do gustu :)
      Z tą weną to bywa różnie, bo ostatnimi czasy mam coraz mniej czasu na pisanie, a gdy go już mam, to wena jak na złość nie chce nadejść, jednak staram się :)
      Cóż, taki jest plan, że to kiedyś wyjdzie, ale obstawiam, że poczekamy na pewno minimum 5 lat :P

      Usuń
  3. Witam.
    W związku z ostatnimi zmianami na Rejestrze blogów podkategoria fantasy została podzielona na pięć podgatunków (dark, heroic, high, low, urban). Proszę o wybranie jednego z podgatunków i poinformowanie mnie o tym pod postami znajdującymi się na stronie głównej lub w zakładce „pytania i prośby”. W razie wątpliwości szczegółowe informacje na temat podgatunków można znaleźć TUTAJ.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy pojawi się rozdział 19? Nie mogę się doczekać. Normalnie ciekawość mnie zżera od środka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ogromną nadzieję, że wyrobię się z poprawkami do końca tego tygodnia.

      Usuń