Wszystko tonęło
we mgle. Dochodziło dopiero południe, lecz niekończąca się warstwa niskich,
ciężkich chmur odcinała świat od ciepła promieni słonecznych. Kłęby mlecznych
oparów owijały się wokół nóg koni, opadały na wędrowców, by przeniknąć aż do
kości i zmrozić ich nieustraszone serca. Nienaturalna cisza towarzysząca
zjawisku wprawiała w drżenie nawet najodważniejsze rumaki, a ludziom udzielał
się dziwny niepokój, który ich nie opuszczał aż do zostawienia za sobą
niewątpliwie przeklętego miejsca. Śnieg ustąpił dzień wcześniej, stopniowo
zanikając lub zmieniając drogi w głębokie grzęzawiska, tutaj jednak zwierzęta
wędrowały po twardej, ubitej ziemi.
Nocna Furio, gdzie jesteś? Nocna Furio!,
zawołała Althea, ale odpowiedziała jej głucha cisza, co wprawiło ją w
szaleństwo. Odkąd wjechali na tereny przylegające do zbiornika, straciła
kontakt ze smoczycą, jednak nie miała odwagi przyznać się do tego innym. Obserwowała
uważnie Amaondela, lecz jego nieprzenikniona twarz niczego nie zdradzała. Gdyby
jednak coś się stało bestii, z pewnością szybko by się o tym dowiedziała przez
wzgląd na obecność Ognistego Rubina.
— Mam wrażenie,
że krążymy po okolicy już kilka godzin — zauważył trzeźwo Bron, szukając
wsparcia u starego rycerza.
— O Jeziorze
Prawdy krąży pewna legenda — powiedział cicho sir Irving, przełykając bardzo
głośno ślinę.
Jego niepokój
wzmagał się, postanowiła więc przerwać milczenie, byleby usłyszeć cokolwiek w
uszach prócz oszalałego bicia własnego serca. Dannar przekręcił głowę i lekkim
uśmiechem zachęcił starego rycerza do mówienia. Najwyraźniej innym także
sprzykrzyła się ta złowroga, martwa cisza.
— W
zamierzchłych czasach, jeszcze przed konfliktem z Mrocznymi Elfami, elfy
wybudowały na wyspie wspaniały pałac dla największego króla i królowej Uralii.
Budowla jednoczyła wszystkie strony świata, była symbolem pokoju między
wszystkimi rasami oraz miejscem corocznych zgromadzeń. Jednakże wielu zaczęło
zazdrościć wspaniałości pałacu, w tym i Mroczne Elfy. Jeden z nich – kobieta o
niezwykłej urodzie – uwiódł króla; królowa dowiedziała się o zdradzie męża i
wpadła w szał. Zamordowała kochankę, niewiernego małżonka, przeklęła rasę
Mrocznych Elfów, a sam pałac zapieczętowała przed oczami wścibskich. Przed tym,
jak popełniła samobójstwo, rzuciła zaklęcie na Jezioro: gdy ktoś o czystej krwi
elfów i prawym sercu przeleje własną krew w obronie jeziora, własnej rasy czy
niewinnego stworzenia, a pradawna moc tego miejsca uzna go za godnego
przewodnika, pałac ukaże się oczom śmiertelników, zaś ten, który przelał krew,
zostanie najwyższym królem Uralii, jak za dawnych lat.
— Bajki dla
dzieci na dobranoc, by je przestraszyć — skwitował Dannar, z ciekawością
przyglądając się kłębom mgły tak gęstymi, że z wysokości grzbietu konia nie był
w stanie dojrzeć kopyt.
— Ale nie
zaprzeczysz chyba, że z tym miejscem coś jest mocno nie tak — mruknął rycerz, wyraźnie oklapły po chłodnej oraz
obojętnej reakcji przyjaciół.
— Byłbym
głupcem, gdybym to zrobił — przyznał cicho Dannar, podnosząc wzrok i mrużąc
oczy, by dojrzeć coś przez nieprzeniknioną ścianę mgły, jednak im dłużej patrzył,
tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że mleczny dym miast rzednąć, zaczął
gęstnieć. — Czy ktoś z was kiedykolwiek tędy przejeżdżał? Nie możemy się
zgubić, a cholera wie, co kryje się w tej przeklętej mgle.
— Raz
przejeżdżałem w pobliżu Jeziora Prawdy — przyznał Iluviel, odzywając się po raz
pierwszy od bardzo długiego czasu. Mimo to jego głos pozostał czysty i
dźwięczny, jakby mówił przez cały czas. — Nigdy jednak nikt nie odważył się zapuścić
aż tak głęboko jak my. Mówi się, że kto raz przekroczy linię wiecznie mlecznych
mgieł, już nie powróci stąd żywy.
— Módl się
więc, żebyśmy byli pierwsi — mruknął Dannar, który wyjątkowo nie tryskał
młodzieńczą energią, a ponuro rozglądał się dookoła, jedną ręką trzymając
wodze, zaś drugą kładąc zawczasu na rękojeści miecza.
Konie ostrożnie
stawiały kroki, jakby podłożem stało się niepewne bagno, nie żyzna, twarda
gleba porośnięta soczyście zieloną trawą. Podzwaniały rzędem, parskając co i
rusz, a napięte ciała ciągle pozostawały w stanie gotowości do ucieczki.
Dlatego też, gdy Armelliano zamarł, nastawiając uszy i wciągając głośno
powietrze przez chrapy, wszyscy jak jeden mąż znieruchomieli w siodłach,
obserwując nieprzeniknioną jasność rozpościerającą się wokół jak okiem sięgnąć.
— Nieważne, co
się stanie, masz zawołać smoczycę i uciekać stąd jak najdalej — mruknął do niej
Amaondel, napinając mięśnie palców spoczywających na mieczu.
— Ja… — Althea
już miała przyznać się, że od dawna nie słyszała Nocnej Furii, gdy coś czarnego
mignęło w oddali, wprawiając konia sir Irvinga w obłęd.
Kary ogier
stanął dęba i kwiknął dziko, lecz mocne szarpnięcie rycerza nakazało zwierzęciu
pozostać w miejscu. Rumak miał szczerą ochotę uciekać, jednak twarda ręka mężczyzny
pozwoliła mu jedynie na tańczenie w miejscu, grzebanie kopytem oraz głośne
parskanie wprawiające resztę towarzyszów w nerwowe spoglądanie w kierunku
wielkiego, ciemnego kształtu nieruchomego gdzieś w oddali.
Kształt był tak
niewyraźny, jakby człowiek spoglądał na kamień na dnie mętnego, głębokiego
strumienia. Nie znikał jednak, co znaczyło, że to, czymkolwiek to było,
zatrzymało się i na coś czekało.
A potem zaczęło
się przybliżać.
Sylwetka
zaczęła nabierać rozmiarów, zaś pod kopytami dało się wyczuć ciężkie tąpnięcia.
Konie rżały przerażone i cofały się, lecz jeźdźcy chcieli stawić czoła
zagrożeniu.
Z mgły zaczęła
wynurzać się potężna, czarna postać z ogromnymi, lekko rozłożonymi skrzydłami.
Zwierzę poruszało się jak jaszczurka, lecz w jego ruchach widać było zabójczą
zwinność oraz szybkość.
To był smok.
— Nocna Furia!
— wykrzyknęła Altha rozradowana, zapominając o niewielkim sekrecie, który
chciała utrzymać aż do opuszczenia dziwnego miejsca, jednak widok znajomych
oczu zachwycił ją i sprawił niewysłowioną ulgę.
Każdy odetchnął
z ulgą, a konie dzięki Armelliano się uspokoiły. Spoglądały jednak niepewnie na
gada zdolnego zjeść je dwoma kłapnięciami paszczy.
Pysk smoczycy
ociekał wodą, zaś oczy jarzyły się silnym błękitem, świdrując spojrzeniem ciało
Althei. Zwierzę wyraźnie chciało coś przekazać dziewczynie, jednak bariera
powstała między nimi zaraz po wjechaniu w mgielny obszar sprawiła, że elfka
pozostała głucha na nieme próby porozumienia.
Nocna Furia
nagle odchyliła głowę i zaryczała przeszywająco, a jej głos poniósł się echem
wiele mil w głąb lądu. Dziewczyna patrzyła przerażona na smoka, ale bestia
zdążyła już się uciszyć.
— Na bogów,
czemu jej na to pozwoliłaś?! — krzyknął Amaondel, podjeżdżając bliżej Althei. —
Teraz każdy już wie, że smoki są w pobliżu.
— Ja… — Althei
znów zabrakło słów lub czasu, żeby wyrazić na głos własne myśli, ponieważ
ubiegł ją Bron:
— Jej głowa
ocieka wodą… — zauważył trzeźwo, sprowadzając wszystkich na ziemię. — A to
znaczy, że…
— Jezioro —
dokończył za niego Iluviel, a potem spojrzał na smoczycę. — Czy o to jej
chodzi, Altheo?
— Myślę, że tak
— odparła niepewnie, choć starała się to ukryć kilkoma kaszlnięciami.
— Myślisz? — powtórzył Amaondel
podejrzliwie. — Co to w ogóle znaczy?
— To znaczy, że
nie mam z nią kontaktu! — krzyknęła zupełnie wyprowadzona z równowagi.
Pod powiekami
zapiekły ją łzy, ale powstrzymała je niemal siłą, nie chcąc wypaść przy nich na
słabeusza.
— Słucham? —
Tym razem to Dannar wtrącił swoje trzy grosze. Na jego twarzy odmalowało się
zdumienie. — To w ogóle jest możliwe?
— Od jak dawna?
— syknął przez zaciśnięte zęby książę elfów, zupełnie zignorowawszy
wcześniejsze pytanie młodzieńca. — Ile jeszcze chciałaś przed nami ukrywać ten
fakt, co?
— Nie chciałam
was niepokoić — burknęła, tracąc całą odwagę na wykrzyczenie przekleństw pod
adresem Amaondela.
Jego zimne
spojrzenie niebieskich oczu potrafiło przeszyć na wskroś, a wtedy wszystkim
odechciewało się słownych gierek. Każdy zastanawiał się dwa razy, zanim wyzywał
go na pojedynek – czy to na miecze, czy na słowa.
— Ale powinnaś
nam to powiedzieć, Altheo — odezwał się nagle Iluviel, zanim Amaondel złapał
choćby jeden oddech, by ją zrugać za tak dziecinne zachowanie.
Książę
zamordował wzrokiem przyjaciela, złapał mocniej wodze bułanego wierzchowca i
popędził konia do szybkiego stępa, przejeżdżając koło wielkiego cielska Nocnej
Furii.
— Wrócimy
jeszcze do tej rozmowy — rzucił przez ramię, tym samym ucinając wszelkie chęci
do dyskusji.
Nikt nie miał
odwagi pocieszyć Althei, ale też cieszyli się w duchu, że nie byli na jej
miejscu, bo narażać się na gniew następcy tronu, to jak obudzić śpiącego smoka.
Nocna Furia
szła obok stępujących koni, wprawiając niektóre z nich w drżenie, ale póki
zwierzę patrzyło przed siebie, upodabniając się do gigantycznej jaszczurki,
żaden nie wpadał w panikę.
Mgła z czasem
zaczęła rzednąć, co zostało powitane głośnymi okrzykami radości. Gdy w końcu
niechętnie ustąpiła, wędrowcom ukazała się gładka, nieruchoma tafla jeziora.
Było ogromne – drugi brzeg niknął na horyzoncie, zaś szerokość przekraczała jedną
milę, jeśli nie dwie. Zbiornik otoczyły ze wszystkich stron drzewa, jednak od
strony drogi, którą przybyła drużyna, nabrzeże porastała trawa łąkowa.
Na naturalnej
plaży siedział Ognisty Rubin. Wpatrywał się w dal, wyraźnie zamyślony, a czubek
jego kolczastego ogona drgał nerwowo jak u kota. Zwierzę coś niepokoiło, zaś
jego szybkie spojrzenia rzucane na taflę jeziora wyraźnie mówiły, że źródło
tego uczucia znajduje się pod powierzchnią wody lub było bezpośrednio związane
z przeklętym miejscem.
— Spędzimy
tutaj noc — oznajmił sir Irving, nieco się obawiając reakcji wściekłego
księcia, ale elf nie protestował, zajęty rozsiodływaniem wierzchowca. —
Przyznam szczerze, że nie słyszałem nigdy o żadnym śmiałku, który by odnalazł
Jezioro Prawdy w tej mglicy — dodał dla rozluźnienia atmosfery, jednak ponure,
zmęczone twarze jego przyjaciół utwierdziły rycerza w przekonaniu, że czczą
gadaniną nic tu nie zdziała.
Zostawił więc
konia pod opieką Iluviela i zaoferował pomoc przy ognisku.
Niecałe dwie
godziny później wszyscy siedzieli w półkolu, wpatrując się w ogień, smoki
dokazywały przy brzegu jeziora, po raz pierwszy pokazując innym, że się lubią,
a tamta walka przeszła już do przeszłości. Ognisty Rubin uchylał się przed
niespodziewanymi atakami Nocnej Furii, zaś smoczyca z szeroko rozdziawioną
paszczą szczypała go w łapy, w ogon lub wzlatywała nad niego, by spróbować
przygnieść własnym ciężarem.
Wkrótce smokom
znudziła się zabawa i Ognisty Rubin rozłożył się na piasku, przymykając oczy oraz
pogrążając się w drzemce. Nocna Furia natomiast miała jeszcze sporo energii,
toteż polowała na ryby oraz skradała się wokół śpiącego samca, polując na
czerwony, kolczasty ogon. Gad mruczał coś przez sen, jednak nie obudził się,
gdy czarna smoczyca przypuściła atak.
Wszyscy
obserwowali zabawę smoków z uśmiechami na twarzach, nie odzywając się do
siebie, jednak uczucie napiętej atmosfery ustąpiło. Śledzili lot Nocnej Furii
nad taflą jeziora, obserwowali jej powietrzne akrobacje, a gdy zawisła nad
zbiornikiem, każdy domyślił się, że będzie chciała zanurkować.
Na powierzchni
coś zabulgotało. Amaondel zmarszczył brwi, Iluviel natomiast szturchnął przyjaciela
w ramię, pokazując pęcherzyki powietrza pojawiające się nieopodal. Znikały
szybko, a ich ilość świadczyła o zwierzęciu dużego kalibru. Gdy coś przesunęło
się pod taflą, marszcząc idealne lustro wody, Nocna Furia zanurkowała w dół.
Amaondel zerwał
się na nogi i wrzasnął imię własnego smoka, jednak zanim ten zdążył zareagować,
jezioro wybuchło.
Nocna Furia ze
skrzekiem przerażenia rozpostarła skrzydła i jęła hamować szaleńczy pęd, a z
ogromnej fontanny wody, jaka wystrzeliła w jej kierunku, wynurzyła się potężna
gardziel z zębiskami większymi od tych, które smoczyca posiadała. Zwierzę
zacisnęło szczęki w powietrzu, zaś czarny smok z piskiem odleciał, jednak nie
uleciał daleko, bo kolejny wodny pocisk wyrósł tuż przed nim, bryzgając dookoła
wodą.
Ognisty Rubin
skoczył na ratunek koleżance w opresji i złapał wodnego stwora za głowę;
smoczyca oddaliła się na bezpieczną odległość, a bestie zanurzyły się z
powrotem, niknąc w ciemnych odmętach. Po raz ostatni potężny ogon przetoczył
się ponad wodą i także zniknął tak szybko, jak się pojawił.
— Co to było?!
— krzyknęła Althea w biegu, gdy Amaondel schodził w dół zbocza na plażę, by
sprawdzić, czy smokom nic się nie stało.
Ognisty Rubin
otrzepywał się właśnie z wody, jednak większym niepokojem napawał widok
skulonej Nocnej Furii, która jeszcze do końca nie otrząsnęła się z szoku.
— To były wodne
smoki — odpowiedział książę, gdy reszta dołączyła do nich i jęła pocieszać
czarną smoczycę, która niemal z piskiem skoczyła ku swojej pani, by wsadzić nos
pod pachę. — Bardzo rzadko spotykane w zbiornikach słodkowodnych, bo częściej
są zmorą wszystkich kapitanów morskich. Jednakże patrząc na legendę tego
miejsca, okoliczności oraz odosobnienie Jeziora Prawdy, muszę przyznać, że ten
widok nawet cieszy. Nie są zbyt liczne, a te dwa osobniki tutaj cieszą się
zdrowiem.
W tym samym
momencie z jeziora wysunęła się głowa jednego ze smoków. Ich łby były dwa razy
większe od głów powietrznych kuzynów, paszcza o wiele szersza, skrywająca dwa
rzędy ostrych jak brzytwa zębisk, a z policzków wyrastał jeden niezwykle długi
wąs. Rogi u tych bestii nie rozwinęły się w dużym stopniu, nieprzydatne pod
wodą.
I co
najważniejsze, nie posiadały łap.
Spojrzenie
wodnego smoka przesuwało się po zebranych na brzegu ludziach; gdy gad już
nasycił swoją ciekawość, zaryczał żałośnie, niezadowolony z braku obiadu, po
czym zniknął bez śladu.
— Są
przerażające — przyznała cicho Althea, nie kryjąc strachu, podobnie jak Nocna
Furia, nadal wbijając wzrok w taflę.
— Jak każdy
smok nie atakują, jeśli nie zostaną do tego zmuszone lub sprowokowane — odparł
Amaondel. — Są też o wiele dziksze od ich powietrznych kuzynów, toteż nikt nie może ich zniewolić umysłem czy sobie
podporządkować. Podobno kiedyś jedna z elfickich królowych potrafiła się z nimi
porozumiewać, ale wzmianka jest o tym w starych kronikach, które mówią, że ich myśli
były bardzo nieskładne oraz niezwykle prymitywne.
Althea jeszcze
długo wpatrywała się w niezmącone wody jeziora, jednak po smokach nie pozostał
już żaden ślad. Zdziwiło ją to, że wodni kuzyni chcieli zaatakować Nocną Furię,
która, nie licząc skrzydeł, większych rogów na łbie oraz łap, niczym tak
naprawdę się nie różniła. Iluviel napomknął jej w przerwach między
przygotowaniami obozowiska, że dla nich nie miało różnicy, co będzie stanowić obiad.
Pod koniec wszystko stało się jedynie workiem mięsa oraz kości.
Amaondel nie
krył wściekłości, gdy przy cieple ogniska rozpoczął tyradę na temat
bezmyślności Althei. Dziewczyna wiedziała, że na nią zasłużyła, słuchała więc
wywodów księcia, na pytania odpowiadając niemal machinalnie. Z pewną nostalgią
obserwowała smoczycę, musząc gdzieś zapodziać błądzący wzrok, omijający
nachmurzoną twarz elfa.
Nocna Furia tarzała
się po piachu, warcząc pod nosem, gdy swędzące płaty starego naskórka zostawały
na plaży, odcinając się szarością na tle żółci oraz bieli czystego podłoża. Zwierzę
miało ochotę się wykąpać, by część starej skóry zeszła pod wpływem prądów, lecz
odważyła się jedynie na zmoczenie łap i wsunięcie głowy pod wodę. Jeden atak
skutecznie ją zniechęcił, ale nie znaczyło to, że odpuściła. Ognisty Rubin
trzymał się blisko smoczycy, jednak nie śmiał przeszkadzać w pielęgnacji,
doskonale wiedząc, że nawet jeden nieodpowiedni ruch mógłby wprawić koleżankę
we wściekłość oraz dać jej sposobność do ataku.
— Chodź,
poćwiczymy — zagadnął Iluviel zamyśloną Altheę, tym samym ściągając
przyjaciółkę na ziemię.
Dziewczyna
skinęła niemrawo głową, jeszcze raz przeprosiła innych za swoje zachowanie, po
czym posłusznie podreptała za elfem, rada z tego, że odgadł jej ciche
pragnienie, by wyrwać się spod oskarżycielskiego wzroku Amaondela.
Jednakże
Iluviel nie zaznaczył sztyletem celów, do których dziewczyna miałaby strzelać.
Skierował się prosto do wychodzącej z wody Nocnej Furii.
— Smoki radzą
sobie na wolności ze zrzucaniem starej skóry, ocierając boki o piasek, drzewa,
wskakując do wody, czy poświęcając całe popołudnie na wyłuskiwanie płatów
zębami. — Elf wskazał na wyraźnie odchodzący od ciała kawał skóry z łuskami.
Althea podeszła bliżej zaciekawionej smoczycy i niepewnie dotknęła ciała. —
Węże zazwyczaj zrzucają od razu całość, jednak smoki mają łapy, skrzydła, rogi
na głowie czy rząd kolców na linii grzbietowej, przez co nie są w stanie zrobić
tego od razu na raz. Stara skóra odchodzi więc płatami, a nowe miejsca swędzą, doprowadzając
niekiedy do białej gorączki. Dlatego jeździec swego smoka może niekiedy mu
pomóc, przyspieszając ten proces. Jeżeli chcesz zacieśnić więzy z bestią,
zajmij się jej pielęgnacją.
Althea
uśmiechnęła się z wdzięcznością do jasnowłosego elfa, po czym bez zbędnych
pytań zajęła się lewym bokiem smoczycy. Kawałki skóry odchodziły niezwykle
gładko, przez co już po niecałej godzinie Nocna Furia mogła pochwalić się lśniącym,
czarnym bokiem bez żadnych skaz i załamań. Zwierzę położyło się na piasku i
odepchnęło tylnymi łapami, jadąc lewą stroną po ziemi, by załagodzić swędzenie
nowej skóry masażem z piasku, jednak gdy Althea chciała zająć się drugim
bokiem, smoczyca syknęła i odsunęła się poza zasięg palców dziewczyny.
— Najwidoczniej
tam jeszcze nie potrzebuje pomocy — odezwał się szybko Iluviel, widząc
zdziwienie oraz smutek wstępujący na dotąd rozpromienioną twarz elfki. — Gdybyś
zaczęła przedwcześnie, mogłabyś uszkodzić nowe łuski. Słuchaj się swego smoka,
odczytuj znaki z samej jego mowy ciała, a poznasz te bestie szybciej niż wtedy,
gdy będziesz z nimi rozmawiać.
Ta rada wydała
się dziewczynie zupełnie logiczna oraz naturalna, ponieważ w ten sposób poznała
złożone zachowanie koni. Ich rywalizację związaną z ustalaniem hierarchii,
zazdrość o lepszy kąsek siana na padoku podczas zimy, ciekawość czy poranne
pieszczoty z innymi członkami stada – ze smokami było zupełnie tak samo. Nawet
jeśli nie mogła usłyszeć myśli smoczycy, dostrzec obrazów, które chciała jej
przekazać, by lepiej oddać swoje uczucia, umiała czytać z jej mowy ciała.
— Chodźmy
postrzelać z łuku — zaproponowała cicho Althea tak swobodnie, jakby mieli
zacząć bawić się w chowanego, a nie trenować coś, co w przyszłości mogło
uratować dziewczynie życie… i zabrać wiele innych wrogom.
Dannar siedział
nieopodal, oparty o siodło, od niechcenia ostrząc patyk. Uważnie obserwował ruchy
elfki, jej postawę, relacje z Iluvielem… Usłyszał parsknięcie tuż obok ucha i
niemal wbił ostry koniec gałęzi w szyję Armelliano.
— Głupi kawał
koniny — warknął, odsuwając od twarzy pysk zwierzęcia.
Interesuje cię ta klacz. Dannar mógłby
przysiąc, że koń nie zadał pytania.
— Oddam cię
rzeźnikowi w najbliższym mieście — zapowiedział złowrogim tonem, jednak
wierzchowiec prychnął, potrząsnął grzywą, po czym odszedł, a w myśli Dannara
pojawiło się rozbawienie, które z pewnością pochodziło od Armelliano.
Ten koń mnie kiedyś wykończy, pomyślał
młodzieniec, zsuwając się plecami, by oprzeć wygodniej głowę o siedzisko
siodła. Nim zdołał zbesztać się w myślach za swoje zachowanie, zdołał zerknąć w
kierunku Althei akurat w momencie, gdy dziewczyna po raz pierwszy od dawna
trafiła prosto w cel.
Wieczór nad
brzegiem Jeziora Prawdy był jeszcze gorszy niż południe. Wraz z nastaniem
zmierzchu mgła przybrała na sile, przez co cała grupa musiała siedzieć blisko
ognia, by czuć jego ciepło oraz widzieć towarzyszy. Nienaturalna cisza zdawała
się wysysać siły z drużyny, a każdy, nawet najcichszy szelest stawał się nie do
zniesienia.
Armelliano
starał się uspokajać zaniepokojone wierzchowce, jednak nawet jemu udzieliła się
panika końskich towarzyszy, przez co zalewał umysł Dannara prośbami, by ruszyli
w dalszą drogę, nawet jeśli pomysł ten był najbardziej szalonym, na jaki wpadł
ogier.
Jedynie smoki
wydawały się zadowolone ze spokoju oraz bliskości ludzi, których w normalnych
okolicznościach musiały unikać oraz ukrywać się w najwyższych warstwach chmur.
Leżały na plaży zwinięte w kłębki, a ich ogony nawet nie drgnęły, choć zwykle
koniuszki zawsze drgały, zdradzając czujność i płytki sen.
— Chyba już
wiem, dlaczego ci, którzy wkroczyli we mgłę, nigdy nie wrócili — przyznał Bron,
nie wytrzymawszy dłużej milczenia. — Ta cisza sprawi, że oszaleję!
Elfy mruknęły
coś potakująco, a potem zaczęły rozmawiać po cichu we własnym języku, co było
bardzo niespotykane. Nigdy wcześniej nie robiły tego w towarzystwie, więc
Althea skupiła całą uwagę na rozmowie towarzyszy. Przez jakiś czas słuchała
melodyjnego, dźwięcznego dialektu, jednakże im dłużej zastanawiała się nad tym,
skąd kojarzyła niektóre słowa, tym mocniej zaczynała ją boleć głowa.
Czym prędzej wstała
i, przepraszając zgromadzonych, zanurzyła się we mgle, udając się za potrzebą.
Zanim opary na dobre przysłoniły widoczność, Althea zapamiętała kierunki świata
na podstawie ułożenia ogniska, toteż teraz wiedziała mniej więcej, w którą
stronę iść, by dojść do zagajnika młodych drzew, a nie wpaść do wód Jeziora
Prawdy.
Kiedy odpięła
klamrę spodni, coś zaszeleściło nieopodal niej. Althea zamarła z rękami
zaciśniętymi wokół materiału bryczesów, zaś szeroko otwarte oczy pospiesznie
przeczesywały okolicę, jednak nieprzenikniona zasłona utrudniała jej
dostrzeżenie czegokolwiek. Nie śmiała wołać głośno, czy ktoś tam się ukrywał,
bo równie dobrze mógł to być zając lub sarna, a jej okrzyk mógłby zaalarmować
resztę drużyny i narobić niepotrzebnego zamieszania.
Gdy przez
dłuższy czas nic się nie działo, elfka utwierdziła się w przekonaniu, że na
pewno było to dzikie zwierzę. Powróciła więc do ściągania spodni, jednak zanim
udało jej się cokolwiek zrobić, szelest znów rozległ się tuż obok niej, tym
razem gwałtowniejszy i głośniejszy.
Althea
odskoczyła od falujących gałęzi jak oparzona, potykając się o wystający korzeń
i upadając na wilgotną ziemię. Zaczęła się czołgać, byle jak najdalej od nadchodzącego
zagrożenia, a strach skutecznie związał jej gardło, uniemożliwiając zawołanie
towarzyszy.
Gdy się
odwróciła, cała w ziemi, liściach i kawałkach mchu, z krzaków wystawała potężna
głowa najdziwniejszego stwora, jakiego widział ten świat, przynajmniej w
mniemaniu sparaliżowanej strachem Althei. Zwierzę posiadało bowiem wielki,
zakrzywiony, orli dziób, szary niczym popiół ogniska o poranku; niebieskie oczy
wielkiego ptaka wpatrywały się z zainteresowaniem w dziewczynę, a typowo kocie
uszy o wydłużonym profilu przypominającym kształtem ptasie skrzydła nadstawił
do przodu.
To się nie dzieje naprawdę, myślała
gorączkowo Althea, znów próbując odsunąć się od stworzenia, jednak ciekawskie stworzenie
ruszyło w jej stronę, ukazując zdumionej elfce resztę ciała.
Był to w
istocie najdziwniejszy zwierz, jakiego kiedykolwiek mogła ujrzeć.
Bestia, która
przed nią stała, była krzyżówką lwa i orła o rozmiarach konia lub nawet
większych, co jednocześnie przerażało i wzbudzało respekt. Głowę, z wyjątkiem
kocich uszu, pokrywały granatowe pióra, przechodząc także na szyję i ustępując
granatowemu futru dopiero od linii barków aż po łokcie przednich łap. Kończyny,
jakie widziała przed sobą, w żaden sposób nie przypominały ptasich – twarda,
ciemnoniebieska skóra pokrywała ludzkie, chude ręce o szpiczastych,
śmiercionośnych pazurach. Palce przy wyprostowanej postawie pozostawały cały
czas lekko zakrzywione, co przywodziło na myśl potężne orły siedzące na gałęzi
ze szponami wbitymi w twarde drewno. Kciuk, tak jak u kotowatych, wyrastał z
tyłu.
Reszta ciała
jednak, nie licząc ogromnych skrzydeł z pięknymi granatowymi piórami obramowanymi
delikatnym błękitem, wyglądała jak kocia. Nie – jak lwia. Althea nie mogła
wyjść z podziwu – przezwyciężając strach, by z fascynacją obserwować mityczne
stworzenie – jak długie zwierzę miało łapy, jak ogromne i pięknie barwione skrzydła.
I jak bardzo górowało nad nią wzrostem, nawet jeśli siedziała, bo gdyby wstała,
nie zrobiłoby to większej różnicy.
Althea przymknęła
oczy i przełknęła ślinę, gdy zwierzę podeszło jeszcze bliżej i lekko ugięło przednie
łapy, by móc powąchać włosy dziewczyny. Gdy przez dłuższą chwilę nic się nie
działo, elfka odważyła się nieznacznie rozewrzeć powieki; w zasięgu jej wzroku
znalazły się wielkie, zakrzywione palce. Czuła oddech potwora – delikatny odór
zgnilizny, bardzo podobny do tego, który wydzielały paszcze smoków, a także
delikatną, słodkawą woń ciała, która nijak jej nie pasowała do przerażającego
profilu bestii.
Gdyby chciało mnie zaatakować i zabić,
zrobiłoby to już dawno, pomyślała trzeźwo Althea, nadal nie ruszając się z
miejsca, podczas gdy wielki ptak-lew obwąchiwał jej brzuch, lekko trącał nogi i
delikatnie złapał dziobem but do jazdy konnej. Nie widziała w tych ruchach
niczego agresywnego czy zdradzającego podenerwowanie zwierzęcia, dlatego też
powoli, bardzo powoli zaczęła podnosić się z ziemi. Zwierz odsunął się
zdziwiony, najwidoczniej sądząc, że to, co znalazł, było w rzeczywistości tak
małe, dlatego też, gdy Althea stanęła wyprostowana i odważyła się spojrzeć na
pysk, dostrzegła skulone uszy i zmrużone wściekle oczy.
Zanim usłyszała
syk i ostrzegawcze kłapnięcie dziobem, zgięła się wpół i spuściła wzrok, z
obserwacji wnioskując, że miała do czynienia z mięsożercą. Jeżeli pozostanie na
miejscu i nie zrobi niczego głupiego, może nie zginie zbyt młodo.
Sekundy dłużyły
jej się w nieskończoność, gdy znów czuła na sobie delikatne popchnięcia
dziobem, muśnięcia ptasim językiem czy ciche popiskiwanie, gdy trącana ręka
bujała się bezwładnie, zaciekawiając stworzenie. W końcu, gdy Althea zebrała
się na odwagę, by krzyknąć co sił w płucach o pomoc, stało się coś tak
nieoczekiwanego, że aż zachłysnęła się z wrażenia i cofnęła o dwa kroki, nie
wierząc w to, co widziała.
Bestia ukłoniła
się jej! Zwierz ugiął jedną łapę, a drugą wyciągnął przed siebie, by lekko
schować pysk między przednimi kończynami. Po chwili znów stał wyprostowany,
mierząc Altheę oceniającym spojrzeniem z góry. Dziewczyna podświadomie wyczuła,
że zagrożenie minęło i to – cokolwiek przed nią stało – nie zrobi jej już
krzywdy. Dlatego też, tak jak w przypadku Nocnej Furii kilka tygodni temu,
podeszła bliżej, targnięta nową falą fascynacji oraz zaciekawienia.
Kroki stawiała
bardzo powoli, nadal obawiając się, że jeden nieprzemyślany ruch sprawi, iż
zwierzę ucieknie i już nigdy go nie ujrzy. Wyciągnęła przed siebie rękę, uważnie
obserwując oczy stworzenia, jednak to nie zdradzało żadnych oznak niepokoju.
I gdy już miała
dotknąć ciemnoszarego dzioba, za jej plecami rozległ się szelest.
Althea
odwróciła się akurat w momencie, gdy z mgły wyłoniła się sylwetka Dannara, zaś
szybkie spojrzenie przez ramię utwierdziło ją, że bestia zniknęła. Trochę ją to
przeraziło, biorąc pod uwagę fakt, że w ogóle nie usłyszała jego ucieczki.
— Co ty robiłaś
tutaj tak długo? — spytał uprzejmie z uśmiechem na ustach. Gdy ujrzał ubrudzone
ubranie elfki, zmarszczył czoło i dodał: — Tarzałaś się po ziemi?
Althea zerknęła
na swoje odzienie, a kiedy dostrzegła ciemne plamy i kawałki mchu, szybko
zaczęła się otrzepywać.
— Potknęłam się
i upadłam — skłamała z lekkim uśmiechem, lecz najwyraźniej to wystarczyło, by
uspokoić podejrzliwość młodzieńca.
— Chodźmy,
reszta zaczęła się o ciebie niepokoić.
Althea niechętnie
ruszyła za Dannarem, rzucając ostatnie, lekko stęsknione spojrzenie za siebie,
jednak po mitycznym stworzeniu nie pozostał już żaden ślad.
Ja ci skomciam, żebyś nie smutała!
OdpowiedzUsuńI tak smutam - taka tu cisza :ccc
UsuńSpoko, u mnie to samo. Na Legendzie tylko A. szturmuje, na Granicach hula wiatr... załóżmy klub niekochanych autorów! xD
UsuńZ czego mnie nawet moja beta nie kocha :C
Podejrzewam, że to przez brak reklamy na blogach... Wcześniej ciągle reklamowałam, a ostatnio zapomniałam i są tego efekty... Ale poprawię się od następnego rozdziału i może mi czytelników znowu przybędzie :D
UsuńEj no, ja Ci komentuję! Może zawsze mam opóźnienie, ale tak już po prostu mam, haha xD
I fakt, powinnyśmy założyć taki klub :D
OMG... Gryf!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super!
Gryf z tego rozdziału troszeczkę przypomina Hardodzioba z Harry'ego Potter'a. Nie wiem czy dla Ciebie jest to obojętne czy nie, ale według mnie tak jest. Dalej nie jestem przekonana do Dannara, wydaje się podejrzany i mam uczucie, że... pragnie wykorzystać Althe do czegoś, nie mogę się tego pozbyć z umysłu. No na serio, on JEST podejrzany, nie ma bata!!
Dobra, a teraz na spokojnie...
Szkoda że na rozdziały trzeba tak długo czekać, ale rozumiem, brak weny lub czasu. Ok... :)
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :D
Um, tyle że w Harrym Potterze były hipogryfy, nie gryfy ;) Hipogryf ma przednie łapy typowo ptasie, czyli nieopierzone z łapą ptasią, a gryfy mają kocie, tyle że ja na potrzeby powieści nieco im podrasowałam łapcie, żeby wyglądały bardziej na ludzkie, niż kocie :)
UsuńDannar jest kochany, słodki, fajniutki, zajebisty, o! xD A co będzie odwalać po drodze, to już jego, hahaha ;P
Rozdział są co miesiąc, ponieważ nie mam zbyt dużego zapasu rozdziałów - tak to wrzucałąbym co dwa tygodnie ;) A że przez wrzesień miałam ogromny przestój i do tej pory nie napisałam ani jednego zdania w zaczętym 17 rozdziale, nie mogę dopuścić do tego, żeby mi tych rozdziałów zabrakło :P Bo na studiach jest różnie i póki mam czas, to będę pisać, ale potem może być gorzej i lepiej mieć zapas i wrzucać rzadziej, niż potem mieć problem i pisać na szybko, bo 'trzeba coś wrzucić' ;)
Na pewno wytrzymasz do następnego rozdziału :D
Dobra nie ważne. Co za wtopa z tym gryfem. Sorry! :)
OdpowiedzUsuńAleż nic się nie stało, naprawdę! :) Od tego jestem tutaj, żeby wszystko ewentualnie prostować :)
UsuńHmmm, ta pani ma zeza. :D Szczerze to szablon mnie się zupełnie nie podoba, poprzedni miał fajne kolorki. :<
OdpowiedzUsuńAle nie liczy się okładka!
Na początek się usprawiedliwię - nie komentowałam długo, bo moje studia właśnie się zaczęły i większość czasu spędzam na aklimatyzacji. W ogóle ej, musimy się spotkać na piwie (lub na soczku, jeśliś niepijąca), skoro teraz ja tez spędzam większość tygodnia w stolycy. Pogadamy o blogowym światku :D
Podoba mi się Althea w tym rozdziale! Pewnie cię to zaskoczyło. :P Ale mam wrażenie, że tutaj jest taka, jaka powinna być - niepewna, niezdecydowana i oszołomiona, nieufna do reszty. Och, zawierzyłaby im swoje życie, ale zdecydowanie nie jest to towarzystwo odpowiednie, by dzielić się wewnętrznymi sekretami. Niemówienie o utracie kontaktu ze smoczycą jest dla mnie całkowicie zrozumiałe - ostatecznie dziewczyna nie bardzo wciąż wie, z czym to wszystko się wiąże, a taki Amaondel jest raczej imponującym kolesiem (na planie psychicznym i fizycznym) i niewielu chciałoby mu zawracać głowę.
Niemniej, elfi książę ma rację, wściekając się na Alteę. Postąpiła nierozsądnie, to fakt, ale mam wrażenie, że Amaondel jest trochę zbyt surowy dla niej. Widać taki ma charakter.
Zastanawiam się zaraz, co jest przyczyną utraty kontaktu... Na początku pomyślałam, że Nocna Furia napiła się z jeziora i to blokuje im możliwość rozmowy. Ale Ognisty Rubin pewnie nie oparłby się pragnieniu, zatem nie wiem.
"— Co to było?! — krzyknęła Althea w biegu (...)" Jak to co? Kraken! :D
Scena powitania z gryfem byłaby o wiele mniej magiczna, gdyby Althea zdążyła ściągnąć spodnie. :)
Dannara zaś nie trzeba komentować. Nawet gdyby miał jedną kwestię lub wcale by go nie było, ukradłby cały rozdział. (Przypomina mi się scena z Wolverinem w X-Men: First Class, właśnie o coś takiego mi chodzi).
Naprawdę podoba mi się ta część. Taka spokojna, wyważona; noga za nogą, mgliście i cicho, ale nie monotonnie i nudno.
Lubię.
Gdzie Ty tam zeza widzisz, hahahaha xD Szablon średni, ale uwierz mi, bardzo ciężko znaleźć kogoś, kto by zrobił szablon na zamówienie. To smutne :c Dlatego się ciągle wkurwiam, że nie ma żadnego porządnego tutaj szablonu, który by pasował klimatycznie do treści.
UsuńAch, te studia - pożeracze czasu, jak mało kto :P Wiem coś o tym, bo totalnie odzwyczaiłam się ostatnio od Internetów przez wyjazd plenerowy ze szkoły xD Taaaaaak, spotkajmy się, spotkajmy! <3 Aktualnie jestem niepijąca, bo mam ogromne problemy z żołądkiem i mam zakazane przez lekarza spożywanie alkoholu, ale sądzę, że to nie przeszkoda :)
Wow, pierwszy raz komuś podoba się Althea, hahahah! xD To bardzo... miłe zaskoczenie xD Ach, odnoszę wrażenie, że Amaondel deczko mi nie wyszedł. Miał być taki zdystansowany, zimny, lekko wycofany i obserwujący wszystko z boku, wtrącając swoje trzy grosze, dzięki czemu urósłby w oczach innych do rangi prawdziwego księcia i potężnego elfa, a tak... jest cienko, chyba ;P Ale zobaczymy później.
A ta blokada zostanie niedługo wytłumaczona :3 Tylko trochę zjebałam, bo to miało być wytłumaczone trochę wcześniej, no ale muszę płacić za swoje błędy niepisania od początku planu wydarzeń na poszczególne rozdziały.
Hahahahaha, tak, Dannar to chyba najbardziej zajebista postać, jaka mi kiedykolwiek wyszła, trudno go będzie przebić ;P Zgarnął całe show, jakby nie patrzeć ;P I fakt, tamta scena była przezajebista, ryczałam ze śmiechu, jak to oglądałam! xDD
Cieszę się, że ogólny klimat się podobał :3
No widzę, cholera, jej prawe oko patrzy minimalnie dalej w prawo niż lewe. Tak minimalnie. :D
UsuńWiem, tez szukałam sobie szabloniarza. Ostatecznie nawet się dostałam do jednej dziewczyny, której twory kojarzyłam jeszcze z Onetu, naprawdę fajne, w moim guście, ale wtedy wycofała się z robienia szablonów, rzuciła to. Smutek. :( To coś sama próbuję, czytam poradniki i używam gotowych komend, ale nadal... Ech, robienie szablonu na Onecie było wg mnie prostsze, tam coś umiałam sama sklecić.
Absolutnie nie problem! Niektórym może się wydawać inaczej, ale ja naprawdę mało piję. Soczek dobra rzecz. :D To napiszę do ciebie na gadulcu i się zgadamy, kiedy i gdzie. :)
Mnie Amaondel wydaje się strasznie... gniewny. Mógłby być chłodny i wycofany, ale coś go zraniło/ubodło/niepokoi i przez to jest nieco wybuchowy.
Bez planu idzie zginąć!
Hahahaha, rzeczywiście! xD Muszę sprawdzić oryginalną grafikę, czy jest podobnie, ale zdaje mi się, że chyba nie :P Jednak i tak tej lasce jest najbliżej do Althei :P
UsuńU mnie jest szansa, że nauczę się tego wszystkiego w szkole, bo mam zajęcia z budowania stron internetowych, a dodatkowo w tym semestrze chodzę na zajęcia z programu do tworzenia grafiki wektorowej, so... Z każdym dniem staję się coraz bardziej mądra :D
No ja to pić lubię, jak jest okazja i z kimś mam pić, bo tak to alkoholu nie tykam w pojedynkę :P A teraz dodatkowo nie mogę, bo mam bardzo chory żołądek i jak na złość okazji jest mnóstwo :c No ale soczki są gut :D To pisz, pisz, czekam ^^
No, to fakt, Amaondel ma swoją przeszłość, ma też problemy typowo książęce, z którymi ma się uporać i przez to jest, jaki jest. Choć uważam, że powinien być bardziej cichy i wycofany, niż właśnie taki bardzo gniewny ;P
Tak, to prawda! :P Teraz to już wiem z całą pewnością.
No to wystrugam z siebie coś tam mało kreatywnego.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał. :)
A co do tego utraconego kontaktu, to ja sobie czasem myślę, że to może być skutek tego, iż:
a) Coś poszło nie tak podczas tego połączenia/stworzenia więzi/czy jak to się tam nazywa. Bo w końcu Althea uciekała przed smoczycą, jakaś klątewka rzucona na dziewczynę przez Gretę (bo ta jej „matka” chyba się tak nazywała - szczerze nie pamiętam, a nie chce mi się szukać), jej pobratymców itd.
b) Może to coś z Nocną Furią? Coś jej się kiedyś stało, jakaś walka, niemiłe spotkanie?
A ten gryf... To ja myślę, że on się jeszcze kiedyś pojawi, o! Bo patrząc na logikę, to po co go wprowadzać, skoro ma być tylko zapychaczem? Na pewno coś zrobi, może kiedyś uratuje Altheę?
Pozdrawiam. :)
Ano jeśli chodzi o brak pełnego kontaktu/więzi ze smokiem, to będzie powoli tłumaczone w kolejnych rozdziałach, choć miało być nieco wcześniej i będę musiała to poprawić. Ale już niedługo wszystko stanie się jasne ;P
UsuńTaaaak, gryfy będą istotną częścią historii, a to przez moją słabość do nich, nic na to nie poradzę xD Nawet jako element dekoracyjny, będę się uśmiechać za każdym razem, gdy będę o nich pisać xD Taka już jestem :D
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz! <3
Witam drogą autorkę
OdpowiedzUsuńPonieważ to mój pierwszy komentarz będę się odnosił do całej "Wojny".
Po pierwsze postacie:
Dannar postać najlepiej napisana i przejmująca rolę głównego bohatera, jeśli dobrze go poprowadzisz wątpię żeby Althea została ulubienicą tłumów (mam nadzieje że miałaś dobry powód aby robić masakrę w karczmie).
Elfy i rycerz zachowują się jak rozwydrzone dzieci, oczekiwałem od nich spokoju i profesjonalizmu, a jest to co jest :/, mimo to lubię Amaondela właśnie za jego zimno.
Ron jedyny człowiek który ma instynkt samozachowawczy i nie daje się porwać szaleństwu.
Bron kula u nogi, ranny tylko spowalnia.
Nocna Furia jakoś nie mogę brać jej na poważnie, może dlatego że kojarzy mi się ze Szczerbatkiem z "Jak wytresować smoka" połączonym z małym kotem.
Althea postać która, wyszła bardzo zwyczajnie jak typowy wybraniec w średnim fantasy ale mam nadzieje że uda ci się wyprowadzić ją na ludzi, czy raczej na elfy
I Łowca, ktoś o kim myślałem jak o profesjonaliście który, dostaje cel, eliminuje go i wraca po wypłatę, a u ciebie jest zwykłym rzeźnikiem, co mnie trochę zasmuciło ale nadal jest moim ulubionym bohaterem.
Teraz druga sprawa świat, ma co do niego kilka pytań?
Czy zamierzasz zrobić mapę? Zawsze to miły dodatek :)
Ile jest ras?
Czy są rasy "zielone: czyli orkowie, gobliny itp. ?
Na jakim poziomie jest technika (np. czy proch jest wynaleziony)?
Jak stoi alchemia i jak potężna jest magia?
Czemu Mroczne Elfy wyginęły?
Dlaczego smoczy jeźdźcy tak mało jeżdżą na smokach?
Jaka jest fauna twojej krainy?
A teraz trzecia część, Miecze.
Jest to pomysł niezły chociaż banalny. Ale z poprzednich komentarzy wyczytałem że smoki są ogromne. W takim razie jakim cudem ten mały jeździec ma walczyć swoim krótkim mieczykiem dosiadając smoka? Łuk na pewno spisze się lepiej ale przydało by się coś na średni dystans, jakaś lanca, włócznia czy coś.
Trochę się rozpisałem. Z góry przepraszam za błędy ale jest trochę późno. Pozdrawiam. :)
Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała odpowiedzieć na pytania, zapewne większość wyjaśni się w miarę postępu fabuły. Chciałem tylko zaklasyfikować sobie to uniwersum. Poza tym jest jeszcze jedna sprawa, religia lub religie, bo z tekstu wynika tylko, że jest wielu bogów ale nie ma nic o pozycji kapłanów, czy świątyniach, świętych gajach i innych miejscach kultu. A wydaje mi się to dość istotnym elementem świata.
UsuńWitam i z miejsca dziękuję, że zdecydowałeś się napisać komentarz - dużo to dla mnie znaczy! :) Po prostu nie zawsze mam czas, żeby odpisać od razu, jak ktoś jakiś zostawi ;)
UsuńNo, to fakt, Dannar wyszedł mi najlepiej, w dodatku zupełnie przypadkowo i teraz mam zawsze lekkiego stresa, gdy piszę jakieś jego kwestie, bo boję się, że go spsuję, ale mam nadzieję, że podołam. I tak, każde jego działanie jest celowe, nawet jeśli wychodzi niechcący ;P Innymi słowy koniec końców wszystko składa się w idealną całość ukazującą złożoność jego osoby.
Yup, reszta postaci średnio mi wyszła, to się od razu przyznaję, bo samej mi nie pasują, ale na poprawę będzie jeszcze czas, mam nadzieję :)
Że tak powiem - trochę chujowo, że akurat wyszło coś takiego jak "Jak wytresować smoka", bo teraz może być sporo skojarzeń z tamtą nocą furią, ale postaram się ze wszystkich sił odciąć jedno od drugiego. Jednakże moje smoki faktycznie mają coś z kotów, jednak ja bym brała Nocną na poważnie, bo dopiero pokaże swój charakterek ;P Chyba będzie jednym z trudniejszych, o i le nie najtrudniejszym smokiem w całej historii.
Yup, bohaterowie średnio wypadają, ale mam nadzieję, że im dalej będzie biec historia, tym będzie lepiej :)
Taaak, mapa miała być, miałam robić, ale teraz po prostu nie mam na to czasu. Może przy okazji ćwiczenia na którymś z programów graficznych w szkole uda mi się to podpiąć pod zaliczenie, czy coś, to będę mieć powód, by do tego usiąść i zrobić ;P
Resztę rzeczy będzie można wyczytać z tekstu, nie chcę robić podstron z tym wszystkim, bo jeśli chcę to kiedyś wydać, to wszystkie informacje czytelnik musi znaleźć w samym tekście, więc na razie odpowiadać na to nie będę ;P
Nie wszystkie smoki są ogromne. Tylko smoki dzikie ;) Jeszcze fabularnie nie doszło do poznania mniejszych ras, dlatego wtedy te miecze będą dosyć ważne. Przy smokach dzikich tak naprawdę to smoki walczą między sobą, nie jeźdźcy.
Religie także będą bardziej uwydatnione w dalszych częściach. Niestety Wy też połowicznie musicie płacić za mój błąd, że nie rozpisałam sobie wszystkiego porządnie już na początku, ale będę powoli naprawiać ten błąd, więc wszelakie informacje będą w historii. Cierpliwości :)
Cieszę się, że się rozpisałeś - takie komentarze i zainteresowanie czytelników to skarb dla autora :D Wpadaj częściej! :)
Cała przyjemność po mojej stronie. :) Na pewno będę wpadać i czasami napisze coś bardziej lub mniej mądrego. Co do Dannara, na początku się nie przejmowałaś i zobacz jak fajnie wyszło :)
UsuńJeśli chodzi o smoki, to jak można brać je na poważnie, przecież to takie urocze stworzenia i faktycznie nie fart z tym "Jak wytresować smoka".
A z tym znajdowaniem informacji w samym tekście to pamiętaj, że we "Władcy Pierścieni" też znajduje się wstęp odnoszący się do rasy hobbitów, historii Shire i fajkowego ziela ;)
Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie - właśnie dlatego, Sen Chu, jak zobaczę u ciebie coś takiego, to ci łeb przy samym dupsku urwę. I nogów w dupie też nie będziesz mieć!
UsuńZaiwaniać do robienia notatek o świecie przedstawionym, obyczajach i kulturze, a potem przy poprawkach dodać okolicznościowe wspominki!
>:C
Właściwie, opowieść snuta przy ognisku o zamierzchłych czasach w których mroczne elfy nie były jeszcze zagrożonym gatunkiem byłaby ciekawym urozmaiceniem. Niestety wszystkie postacie, które mogą coś wiedzieć z jakiegoś powodu trzymają gęby na kłódkę :)
UsuńCieszę się, że będziesz wpadać - dużo dla mnie znaczą te komentarze, naprawdę :) No, to fakt, chyba po prostu nie będę się mocno przejmować moimi postaciami i zobaczymy, co z tego wyjdzie ;P
UsuńHahaha, można, uwierz mi, że można ;P Ja raczej chcę przedstawić smoki jako, owszem, fajne stworzenia, ale w granicach rozsądku - jeśli im podpadniesz lub je rozzłościsz, ze słodkich, łagodnych olbrzymów szybko mogą przerodzić się w latającą śmierć ;)
O nie, nie, nie - ja chciałabym pójsć krok dalej i wyjaśnić wszystkie zawiłości mojego świata w tekście - takie wrzucanie info to pójście na łatwiznę i takie coś stosuję w swojej drugiej powieści na podstawie gry komputerowej - i tak tego nie wydam, więc są tam informacje o rasach, klasach i historii świata ;) Tutaj tego nie znajdziesz, bo a) lubię sobie utrudniać życie, b) beta, jak widać, zabije mnie za to :P
Tak jest, Nerko! :D
Na pewno będę takie rzeczy wrzucać do tekstu, muszę tylko to wszystko sobie porządnie uporządkować, a jak na razie nie mam na to czasu, nad czym bardzo ubolewam :c Ale z pewnością wezmę Twoje uwagi do siebie i poprawię się! :)