czwartek, 27 lutego 2014

1.6 'Ograniczenia'



Althea nie była pewna, czy jeszcze żyła, czy już zginęła. Niczego nie widziała przez zasłonę ze śniegu, a do uszu nie dobiegał żaden dźwięk, jakby nagle ogłuchła. Panująca na nieboskłonie noc ograniczała widoczność, a nienaturalna cisza spowijająca to miejsce sprawiała, że dziewczyna zaczęła powoli wpadać w panikę.
Przetarła powieki i zakaszlała, z ulgą stwierdzając, że nie straciła słuchu, i w tym samym momencie tuż obok usłyszała niewyraźne stęknięcie. Obróciła się powoli, ale zamiast człowieka ujrzała jedynie ciemny zarys postaci podnoszącej się z ziemi.
— Bron? — zawołała niepewnie, mrużąc oczy, by upewnić się, że to jej przyjaciel starał się stanąć na prostych nogach.
— Nic ci nie jest? — odpowiedział za to młodzieniec, obracając się w jej kierunku i ruszając przez zaspy, chcąc do niej dotrzeć jak najszybciej i upewnić się, że nie została ranna.
— Nie, nic mi…
Nie zdołała dokończyć.
Potężny, czarny kształt uderzył z ogromną siłą o ziemię, ponownie rozdzielając dwoje przyjaciół. Althea krzyknęła i odskoczyła w bok, na powrót zanurzając się w zimnym puchu. Usłyszała wrzask Rona, a gdy zerwała się z miejsca i dopadła do jednego z drzew, by oprzeć się na nim i mieć lepszy widok, zamarła i rozchyliła usta, zadzierając głowę.
Niebo powoli szarzało, śnieg opadał, odkrywając mrożącą krew w żyłach scenę rodem z legend, o których zawsze czytała. Czarny jak węgiel smok wyginał szyję w łuk, szczerząc zęby na dwa razy większego od siebie gada o krwistoczerwonych łuskach. Blask błękitnych ślepi od razu podpowiedział dziewczynie, że Nocna Furia zdążyła na czas – uratowała jej życie przed szczękami smoka Amaondela.
Althea zadrżała na myśl o wielkiej paszczy zasłaniającej jej widok tuż przed tym, jak smoczyca spadła z nieba, odpychając gada od przerażonej elfki. Czuła odór gnijącego mięsa w oddechu bestii, a biaława ślina spływała po długich, ostrych zębach, przyprawiając ją o mdłości.
Pierwszy raz w życiu poczuła, jakby umierała ze strachu.
Nie rozumiała postępowania księcia. Okazał się gburem, to fakt, jednak to nie znaczyło, żeby w taki sposób traktować kobietę. Jeżeli to szaleństwo miało się kiedykolwiek skończyć, osobiście powie mu, co o nim myśli bez względu na to, czy w jego żyłach płynęła królewska krew, czy nie.
Althea zacisnęła zęby i rozejrzała się dookoła, by odnaleźć wzrokiem resztę towarzyszy. Brona mogła dostrzec za ogonem smoczycy – stał i wpatrywał się w smoki jak zaczarowany, wychylając zza pnia, za którym się schował. Jednak nigdzie nie widziała ani elfów, ani Rona, choć wcześniej usłyszała jego przerażony krzyk.
Postąpiła krok do przodu, lecz w tej samej chwili Nocna Furia warknęła i przypadła do ziemi, patrząc spode łba na potężnego przeciwnika. Althea zamarła i schowała się za drzewem, starając się przemówić smoczycy do rozsądku.
Ale gdy dotknęła umysłu smoka, jej ciało zalała fala czystej, pierwotnej wściekłości.
Wrzasnęła i upadła, łapiąc się za głowę. Ból rozsadzał czaszkę, mózg podpowiadał, by łapała za broń i walczyła, zabijała! Chciała, by jej ręce spłynęły krwią, zabarwiły śnieg na czerwono, a głowy ofiar zostały nabite na pale, ciesząc oko i przypominając o cudownym uczuciu spełnienia podczas mordu.
Smoczyca ryknęła, budząc śpiące na drzewach ptaki. Przerażone stworzenia zerwały się do lotu, niemal gubiąc pióra i skrzecząc głośno, by ostrzec inne zwierzęta przed drapieżnikami. A gad czekał na odpowiedź wroga.
Ognisty Rubin obnażył kły i nieznacznie rozłożył skrzydła, jednak nie atakował, a spod złości zaczęło wychylać się zainteresowanie nowo przybyłą. Przekrzywił nawet głowę i przestał marszczyć wargi, wciągając głośniej powietrze, ale to był jego błąd.
Nocna Furia wybiła się z czterech łap i runęła z rykiem na Ognistego Rubina, nic nie robiąc sobie z przewagi przeciwnika. Spadła na jego plecy i wbiła pazury w boki, orając bruzdy w ciele smoka. Szczęki zacisnęła na szyi, przebijając cieńszą warstwę łusek, i ciepła krew napłynęła jej do pyska, co przyjęła niemalże z lubością.
Czerwony gad zaryczał z bólu oraz wściekłości, wspinając się na tylne łapy i rozkładając skrzydła, jednak smoczyca trzymała się mocno, łapiąc równowagę własnymi skrzydłami bijącymi wściekle o większe, podziurawione miejscami przez pierwszy atak. Warczała przez zaciśnięte na szyi zęby i mrużyła oczy za każdym razem, gdy silniejsze szarpnięcie niemal zwalało ją z łap.
Ognisty Rubin warknął, wygiął szyję i ujrzał wściekłe, błękitne oko łypiące na niego ze złośliwą satysfakcją. W tym samym momencie stracił równowagę i upadł na plecy, przygniatając przeciwniczkę własnym ciężarem. Nocna Furia zaskowyczała i puściła gada, wyrywając się oraz wyjąc niczym lis w potrzasku, jednak zanim smok zdołał się podnieść, jedno z żeber smoczycy nie wytrzymało nacisku i pękło.
Bestia zaryczała z bólu oraz wściekłości, w jednej chwili wystrzeliwując spod ciała starszego smoka. Przeszła chwiejnie kilka kroków, końcówki skrzydeł szurały smętnie po ziemi, żłobiąc glebę, jednak już w następnym momencie odwróciła się ze wściekłym sykiem, obserwując wroga.
Ognisty Rubin podnosił się powoli, otrzepując łuskowy pancerz ze śniegu. Rany zadane przez Nocną Furię krwawiły, barwiąc wokół puch na czerwono, jednak zwierzę zdawało się nie zwracać uwagi na ból. Wpatrywało się z nienawiścią w przeciwniczkę, lekko uginając kończyny, by w następnej sekundzie wystrzelić w jej stronę jak z procy, rozdziawiając paszczę i wysuwając do przodu potężne łapy zaopatrzone w rząd ostrych pazurów.
Nocna Furia wyskoczyła w powietrze tuż przed tym, jak gad jej dosięgnął, i niemal wyszczerzyła zęby z satysfakcją, jednak zaraz potem poczuła coś silnie zaciskającego się na jej ogonie; ciągnęło w dół, ku ziemi. Zapiszczała zaskoczona i uderzyła mocniej skrzydłami, lecz nadaremno – spadła w śnieg, ścinając ciałem rosnące na drodze upadku drzewo. Upadło z trzaskiem łamanych gałęzi, zagarniając po drodze drugie, o wiele mniejsze i młodsze, jakby było nic nieznaczącym konarem.
Po chwili na polu walki nastała cisza przerywana jedynie ciężkim oddechem większego smoka i żałosnym popiskiwaniem rannej Nocnej Furii.
Althea dyszała, po jej czole spływały kropelki potu, palce niemal wbijała w skronie, walcząc z palącą gniewem. Szczerzyła zęby niczym wściekły pies, a z gardła wyrywał się co i rusz zdławiony skowyt. Nawet nie poczuła, gdy ktoś złapał ją za ramię i niezbyt czule posadził na zimnym śniegu.
— Odwołaj smoka, Altheo! — Iluviel krzyczał jej do ucha i potrząsał za ramiona, jednak elfka pozostawała głucha na prośby. — Walcz z tym, spróbuj się odciąć od jej umysłu!
Dziewczyna słyszała głos elfa jak przez mgłę.
— Nie… mogę… — wycharczała i potrząsnęła głową, tłumiąc w zarodku kolejny wrzask przepełniony bólem.
— Oczywiście, że możesz! — zaoponował i znów nią potrząsnął. — Musisz być silna, musisz z tym walczyć! Odetnij się od jej uczuć, odsuń od siebie jej umysł! Musisz to zrobić! Znajdź w sobie siłę do tego, by ją powstrzymać!
Ale Althea czuła jedynie ból i wściekłość – czystą, pierwotną żądzę. Uczucie, którego nigdy nie doświadczyła, teraz przepełniało ciało i zmuszało mózg do podsyłania co gorszych obrazów śmierci wielu, nawet najbliższych.
Z wrzaskiem skoczyła na Iluviela, powalając go na ziemię, i złapała za szyję, zaciskając palce coraz mocniej i mocniej, i mocniej… Elf zacharczał i złapał ją za nadgarstki, powoli oraz z dużymi trudnościami odrywając od siebie, a po chwili podkulił nogi i wykopał elfkę w powietrze, oddychając z wyraźną ulgą.
Althea uderzyła z jękiem o pień drzewa, osunęła się po nim i spróbowała złapać trochę świeżego powietrza, jednak ból pleców przyćmił każde inne doznanie. Nawet wściekłość próbującą wydostać się z wnętrza czaszki.
Elf podniósł się z ziemi i otrzepał ubranie ze śniegu, wzdychając cicho, gdy dziewczyna powoli wstała i rozejrzała się rozbieganym spojrzeniem dookoła siebie. Po chwili zwróciła na niego uwagę, a jej oczy rozszerzyły się w szoku.
— Odwołaj smoka — poprosił, widząc, że Althea w końcu odcięła się od umysłu smoczycy i miała w sobie wystarczająco siły, by powstrzymać bestię. — Inaczej się pozabijają.
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie, ale wolała nie protestować. Musiała powstrzymać Nocną Furię, zanim zrobi sobie krzywdę lub jej bliskim.
Nocna Furio, przestań!, wrzasnęła, stając na skraju polany, gdzie dwa walczące smoki spoglądały na siebie złowrogo, warcząc i krążąc niczym rozjuszone wilki, jakby czekały na kolejny ruch przeciwnika.
Gdy smoczyca usłyszała mentalny rozkaz, uniosła nieznacznie głowę i spojrzała w kierunku dziewczyny. Jej błękitne oczy ciskały gromy, a z głębi gardła nadal wydobywał się warkot. Zwierzę wyraźnie się wahało, co Althea wychwyciła w spojrzeniu bestii.
Ani się waż, syknęła już spokojniej, jednak nie ryzykowała dotknięcia umysłu smoczycy. Wolała krzyczeć w przestrzeń, niż znów dać się omamić przez falę amoku, jaki zawładnął drapieżnikiem.
Atmosfera na polanie nagle zelżała. Ognisty Rubin przestał szczerzyć kły, a Nocna Furia opadła ciężko na śnieg i przymknęła powieki, cicho popiskując. Z ran nadal płynęła krew, spływając z wolna po ciemnych łuskach, by na końcu drogi zabarwić śnieg na ciemny róż.
Iluviel odetchnął z ulgą i rozejrzał się już spokojniej po polanie, mrużąc oczy przed świtającym słońcem. Dostrzegł w końcu Amaondela – wychodził zza drzewa i wpatrywał się w swojego smoka, co znaczyło, że właśnie o czymś zawzięcie dyskutowali.
Ruszył w jego stronę stanowczym krokiem, nie zwracając uwagi na zagubioną Altheę czy na Brona podnoszącego ze śniegu przerażonego brata.
— Co to miało znaczyć?! — Iluviel stanął przed księciem i zacisnął usta w wąską kreskę, powstrzymując jęk wściekłości, gdy ujrzał obojętny wyraz twarzy następny tronu.
— Coś jest nie tak — mruknął elf, spoglądając na Altheę, która powoli podchodziła do smoczycy, mówiąc do niej cicho uspokajającym tonem.
Dziewczyna wyraźnie się wahała, przystając blisko pyska bestii; nie wiedziała, czy może dotknąć jej nosa, czy nie.
— Coś jest nie tak?! — warknął Iluviel i pokręcił głową. — Jasne, że coś jest nie tak, skoro książę elfów każe swojemu smokowi rzucać się na niewinną dziewczynę, w dodatku smoczego jeźdźca!
— Każdy smoczy jeździec doskonale wie, gdzie znajduje się jego smok, nawet jeśli są oddaleni od siebie o wiele tysięcy mil. Są w stanie się ze sobą porozumieć, a jedyny moment, gdy więź mentalna zostaje zerwana, to…
— Śmierć — wszedł mu w słowo jasnowłosy elf i westchnął ciężko. — Amaondelu, Althea jest młoda i niedoświadczona, została wychowana w wierze, że magia nie istnieje. Może po prostu nie oswoiła się jeszcze z myślą, że została połączona ze smokiem – bestią rodem z mitów czy legend. Też byłbym zdziwiony, gdyby coś, co wpajano mi przez całe życie, nagle okazało się wierutnym kłamstwem.
Obaj spojrzeli w kierunku Nocnej Furii, na moment przerywając dyskusję. Althea wyraźnie bała się rozmiarów zwierzęcia, jednak więź z bestią – powoli rodzące się między nimi uczucie – sprawiła, że mimo lęku podeszła bliżej i dotknęła drżącą ręką łusek. Smok rozchylił powieki i skierował spojrzenie na drobną istotę stojącą przy jego pysku, a po chwili cicho zapiszczał, znów zamykając ślepia.
— Amaondelu, też nie rozumiem wielu rzeczy, ale dopóki nie dotrzemy do Irvinga, nie otrzymamy odpowiedzi. Nie możemy tracić czasu na niepotrzebne walki i kłótnie – nie wtedy, gdy królowa wysłała za mną łowcę. — Iluviel długo patrzył w oczy księcia, a gdy ten w końcu odwrócił wzrok i westchnął ciężko, wiedział już, że wygrał.
Porzucili temat telepatii młodej parki, ruszając w końcu na pomoc poszkodowanym gadom. Ognisty Rubin usiadł niedaleko leżącej smoczycy i przyglądał się z zaciekawieniem, samemu nie kwapiąc się do wylizania własnych ran. W końcu jednak odpuścił, pod naporem surowego spojrzenia swojego jeźdźca, i przymknął oczy, wyginając szyję w łuk. W tym samym momencie miejsca rozcięć na ciele czerwonego gada rozjaśniły się dziwnym blaskiem, a rany, dotąd krwawiące, nagle zaczęły się zasklepiać.
Althea, widząc to, wybałuszyła oczy i otworzyła usta. Niemal wszystkie rany zniknęły!
— Jak…? — Wskazała na smoka, gdy podszedł do niej Iluviel; po chwili znów wbiła spojrzenie w Ognistego Rubina, jakby chciała się upewnić, że to naprawdę się stało, a nie było jedynie snem.
— Smoki mają w sobie niespożyte pokłady magii — powiedział elf, podszedł bliżej i spojrzał niepewnie w kierunku oka gada.
Zwierzę rozchyliło powieki i zerknęło na przybysza, jednak nie zareagowało. Iluviel odetchnął głęboko i ruszył wzdłuż boku bestii, przesuwając dłonią nad ciałem, jakby szukał w ten sposób najsilniejszego źródła ciepła.
— Ma złamane żebro — poinformował dziewczynę i w końcu, bardzo niepewnie, zmniejszył odległość dzielącą jego dłoń od łusek smoczycy, jednak zanim jej ostatecznie dotknął, zatrzymał rękę. — Musisz przekazywać mi, co myśli. Jeżeli będzie ją bolało lub swędziało, od razu mnie informuj. Nie chcę zostać obiadem twojego smoka.
Althea usłużnie pokiwała głową, obserwując każdy ruch elfa. Objęła się ramionami i obejrzała za siebie, spoglądając w kierunku łba Nocnej Furii. Smoczyca przekręciła głowę tak, by móc spoglądać na to, co działo się tuż przy jej brzuchu. Po chwili elfka znów wpatrywała się w jasnowłosego towarzysza, drżąc z niepokoju o życie podopiecznej.
— Smoki muszą odkryć w sobie magię, by móc jej używać, tak jak robią to ludzie. Nie każdy człowiek zostaje obdarzony tym darem, jednak wiemy na pewno, że każdy smok posiada w sobie moc. — Iluviel wziął głębszy oddech i spojrzał na elfkę, a potem spróbował się uśmiechnąć pokrzepiająco. — Osobiście uważam, że twoja smoczyca dysponuje ogromną ilością magii.
Althei to nie pocieszyło. Wiedziała od początku, że smoczyca miała trudny charakter, bywała zaborcza i łatwo wpadała w złość, ale walka na śmierć i życie w obronie kogoś tak małego i nieznaczącego jak ona?
— Czy każdy smok tak… broni swojego jeźdźca? — spytała cicho, wpatrując się z zafascynowaniem w bladozielone światło jarzące się tuż pod dłonią Iluviela.
Gad poruszył się niespokojnie i zawarczał; ręka znieruchomiała.
Co to jest?, warknęła Nocna Furia, podnosząc łeb z ziemi i wyciągając szyję, by dmuchnąć gorącym powietrzem w twarz elfa.
On tylko próbuje ci pomóc, pospieszyła z wyjaśnieniami Althea i położyła dłonie na klinowatym pysku, odsuwając go nieco. Jeżeli będziesz grzeczna i przestaniesz się wiercić, Iluviel szybciej skończy i da ci spokój.
Nocna Furia prychnęła, ale posłuchała niechętnie głosu rozsądku i znów położyła łeb na śniegu, przymykając oczy. Iluviel wypuścił dotąd wstrzymywane powietrze i pokręcił głową. Po chwili zielone światło znów rozświetliło czarne łuski gada, a także paskudnie wyglądające rozcięcie w pobliżu złamanego żebra.
— Więź smoka i jeźdźca od początku jest silniejsza niż jakakolwiek inna. To bezgraniczna miłość oraz zaufanie. Smok zginie za ciebie, bylebyś ty mogła przeżyć. Nocna Furia była gotowa dzisiaj umrzeć za ciebie, Altheo. Ognisty Rubin za Amaondela też. — Iluviel oderwał rękę od boku gada i spojrzał na swoje dzieło krytycznym okiem. Po chwili znów kontynuował: — Musisz jednak pamiętać, że smoki nie chcą walczyć przeciwko sobie, nawet jeśli ich jeźdźcy nie lubią się między sobą. Ich gatunek jest uznawany za wymarły, muszą wspierać się wzajemnie, nie zabijać.
Dziewczyna dotknęła zasklepionej rany i ze zdziwieniem odkryła, że dotykała ciemnoniebieskich, maleńkich łusek. Były miękkie i bardzo ciepłe, a ich kolor odznaczał się wyraźnie na tle wszechobecnej czarni twardego oraz zimnego pancerza.
— Ale zabijały się kiedyś wzajemnie, prawda?
Iluviel przytaknął, przechodząc pod rozłożonym skrzydłem smoka. Muskał palcami obleczonymi w zielone światło rozdarcia w delikatnej błonie, a dziewczyna szła powoli za nim, oceniając każdą ranę oraz zadrapanie. Smoczyca mocno oberwała od starszego kolegi.
— Nie ma nic gorszego niż traktowanie smoka jako broni, nie istoty myślącej, a przede wszystkim – śmiertelnie niebezpiecznej. Z łap tych zwierząt zginęło wiele niewinnych istnień i nie mówię tu o ich ofiarach polowań.
Nocna Furia uniosła łeb; zawarczała i po chwili wstała, otrzepała brzuch ze śniegu, a później zawachlowała skrzydłami na próbę.
Swędzi, poskarżyła się, odwracając głowę w kierunku Althei.
— Mówi, że ją swędzi — powiedziała szybko Althea, obserwując oczy smoka.
Zauważyła, że mogła z nich odczytać wiele, o wiele więcej niż z mowy ciała. Teraz jednak Nocna Furia nie zwracała uwagi na czerwonego kolegę, patrząc wszędzie, tylko nie w kierunku przeciwległego krańca polany, gdzie Rubin żłobił pazurami ziemię, a potem wsypywał śnieg do powstałych rowów.
— To dobrze, rany się goją. — Iluviel uśmiechnął się i rozejrzał po polanie; gdy dostrzegł braci, ruszył do nich raźnym krokiem. — Ron, Bron, idźcie złapać konie — rozkazał, a potem odwrócił się do Amaondela powoli kroczącego w ich stronę. — Musimy się pospieszyć, łowca może być gdzieś w pobliżu.
Bracia czym prędzej rozdzielili się i zagłębili w las, wołając konie; nie zamierzali spierać się z elfami, zwłaszcza że nie rozumieli połowy z tego, o czym rozmawiali.
— Co teraz? — spytała Althea, gdy na polankę wbiegł Escuduro w towarzystwie Yuki i konia Amaondela.
— Musimy jak najszybciej dostać się do sir Irvinga, tam zadecydujemy, co dalej. Wiem jednak na pewno, że ty i Nocna Furia musicie stąd odejść.
Iluviel wskoczył na grzbiet klaczy i nie powiedział nic więcej, Althea uznała to więc za koniec rozmowy. Nie mogła się spierać z bardziej doświadczonymi i obeznanymi w sytuacji elfami, jednak na samą myśl o opuszczeniu warowni coś zakłuło ją boleśnie w sercu.
Nie rozumiała tego uczucia – tej dziwnej, bolesnej pustki, która pojawiła się wraz z ponurą pewnością, że za kilka dni musiała już na zawsze opuścić Dolinę Smoka. Choć marzyła o tym dniu od najmłodszych lat, dopiero gdy nadszedł, zdała sobie sprawę, jak wiele mogła stracić. Mieszkali tu ludzie, na których jej zależało: Bron, Ron, kucharki z zamku… Mimo terroru Grety wychowującej Altheę surową ręką, dziewczyna w pewien sposób pokochała stajnię; pokochała starą, zapuszczoną fontannę; pokochała sad na końcu pastwisk, wyznaczający południową granicę terenów warowni; pokochała każdego konia, który urodził się, wychował i odszedł w tym miejscu.
Althea westchnęła ciężko, złapała się siodła, wskoczyła zgrabnie na grzbiet Escuduro i chwyciła mocniej wodze, lekko się garbiąc.
Będzie jej tego brakować.

~*~
Szedł bezszelestnym krokiem wzdłuż linii lasu, obserwując powoli pustoszejącą polankę. Na ustach tańczył nieśmiały uśmiech, a w głowie rodził się plan, dzięki któremu zdobędzie przychylność i ogromną łaskę ze strony królowej. Nie sądził, że wygra z losem i dostanie w nagrodę taką niespodziankę!
Jego oczy błyszczały szaleńczym blaskiem, gdy spoglądał na dwa smoki przygotowujące się do odlotu. Większego znał doskonale – każdy elf choć raz widział na niebie potężnego Ognistego Rubina, czerwoną bestię księcia elfów. Jednak nie spodziewał się, że ujrzy i drugiego – czarnego jak noc, jak węgiel lub smoła z błękitnymi, wiecznie groźnie wyglądającymi oczami.
— Nocna Furia — wymruczał cicho, smakując imię smoczycy na języku, a po chwili zachichotał. Tak, otrzyma sowitą nagrodę za niespodziewane nowiny.
Musiał jednak czekać, aż Iluviel wraz z Amaondelem odjadą w towarzystwie młodej elfki — Mrocznego Elfa! — a potem wcieli plan w życie. Nie wiedział jednak, jak jego ukochana królowa zareaguje na wieść o tym, że porzucił plan zabicia Iluviela. Ale gdy tylko powie jej, że ten buńczuczny żołnierz jeszcze przyda się w tej wojnie, na pewno mu wybaczy.
Oparł się o jeden z zaśnieżonych pni i spoglądał, jak czarny gad rozpościera skrzydła i wzbija się niezgrabnie w powietrze, mocno uderzając kończynami o powietrze. Widać było, że świeżo zagojone rany jeszcze jemu przeszkadzały, ale z każdym kolejnym wachlowaniem, gdy nabierał wysokości, wrażenie to powoli mijało, jakby przyzwyczaił się do dyskomfortu i przestał zwracać na niego uwagę.
Gdy polana w końcu opustoszała, a wszystkie konie zagłębiły się w las, łowca odsunął się od drzewa i naciągnął mocniej kaptur na głowę, ukrywając ciemne, długie włosy. Skrył w cieniu także szeroki uśmiech oraz oczy zastygłe w wyrazie czystego szaleństwa.
Czas na łowy.
~*~
Nie wszystkie konie udało się odnaleźć ku ogólnemu niezadowoleniu Althei, która wiedziała, że Greta natychmiast ją za to ukarze. Iluviel powiedział, by się nie przejmowała, bo równie dobrze do warowni już nie zawitają, jednak elfka uparła się, że musi tam zajrzeć choćby i na pięć minut, by zabrać rzeczy i pożegnać się z podopiecznymi, a także kucharkami, które w latach dzieciństwa traktowały ją niemal jak córkę.
Amaondel jechał na czele pochodu z ponurą, zaciętą miną, jakby cała sytuacja niezmiernie go irytowała, co mogło nie mijać się z prawdą – elf od początku krytycznie spoglądał na Altheę, co dziewczyna starała się dzielnie ignorować, jednak atmosfera z przyjaznej szybko zmieniła się w niezwykle ciężką do zniesienia. Nawet wiecznie optymistycznie nastawiony do świata Ron nie chciał się odezwać, by nie zezłościć księcia.
Smoki dawno odleciały w tylko sobie znanym kierunku, jednak z tego, co Nocna Furia przekazywała swojej pani, trzymały się razem, choć dystans między nimi nadal się utrzymywał pomimo zawieszenia broni. Najwyraźniej humor jeźdźca przechodził także i na gada, bo Ognisty Rubin nie kwapił się, by zainteresować towarzyszkę rozmową. Leciał przed siebie, narzucając mordercze tempo, któremu Furia ze świeżymi ranami nie była w stanie sprostać. Warczała więc tylko i starała się nadrabiać dobrą miną do złej gry.
Bron obserwował elfy spode łba. Trzymał się blisko Althei i nie odrywał spojrzenia od pleców zarówno księcia, jak i przyjaźnie nastawionego Iluviela, jakby zaraz mieli zawrócić konie i powyrzynać towarzyszy. Althea dostrzegła to i przycisnęła łydkę do boku Escuduro, by koń przesunął się bliżej wierzchowca przyjaciela.
— Hej — zagadnęła cicho i dla pewności szturchnęła go w ramię, by zwrócił na nią uwagę.
Bron niechętnie oderwał wzrok od prowadzących pochód elfów i zerknął na przyjaciółkę – jego spojrzenie złagodniało.
— Oni chcą dla mnie jak najlepiej, nie stanowią żadnego zagrożenia — przypomniała mu łagodnie i uśmiechnęła się serdecznie, chcąc w ten sposób udobruchać Brona.
— Zwłaszcza książę, każąc swemu smokowi cię zaatakować — warknął rozzłoszczony i przyspieszył, ignorując ciepły uśmiech przyjaciółki.
Althea westchnęła i z łatwością go dogoniła.
— Z pewnością istnieje jakieś wytłumaczenie, dlaczego to zrobił — powiedziała powoli, jednocześnie przypominając sobie, że jeszcze nie rozmawiała z księciem na ten temat, choć obiecała sobie, że bez względu na to, jak wysoko stał w hierarchii, i tak zrobi mu karczemną awanturę.
Jednak gdy spojrzała na sztywne plecy elfa, wiedziała już, że nie odważy się unieść głosu.
— Może mi powiesz, że to był test? — warknął wściekły i szarpnął nieczule wodzami, na co koń odpowiedział wierzgnięciem.
— Tak, to był test. — Konwersująca para jak jeden mąż spojrzała w kierunku czoła pochodu, gdzie Amaondel jechał pewnie, ciągle wbijając wzrok w drogę.
Jego niespodziewany udział w dialogu zaskoczył, zwłaszcza że rozmawiali cicho, tak, by nikt inny ich nie usłyszał. Więc jak…?
— Coś jest bardzo nie tak z naszą drogą Altheą, skoro nie jest w stanie utrzymać długo więzi mentalnej ze swoim smokiem, zwłaszcza że nie da się jej zerwać za życia — kontynuował książę jak gdyby nigdy nic, przyspieszając tempo do kłusa. — Coś ją blokuje i jestem bardzo ciekawy, co to takiego.
Bron i Althea czekali na ciąg dalszy, ale najwyraźniej elf nie zamierzał powiedzieć już nic więcej. Dziewczyna spojrzała więc w kierunku Brona ze wzrokiem wyraźnie mówiącym „Nie miałam racji?”, po czym przyłożyła łydki do boków Escuduro i wyprzedziła przyjaciela, tracąc ochotę na rozmowę.
Dalszą drogę przejechali w ciszy, wsłuchując się w dźwięki lasu.
~*~
Dannar skrył twarz w cieniu kaptura i przechadzał się od jednego stoiska do drugiego, nie zawieszając oka na żadnym z towarów. Czasami przystawał, wyciągał rękę i udawał, że jeden z przedmiotów wyraźnie go zainteresował, ale za chwilę odkładał go na miejsce i ruszał dalej.
Ludzie na targu podświadomie wyczuwali ogromną siłę bijącą od postaci owiniętej w ciemny płaszcz, więc usuwali jej się z drogi. Dannar szybko przekonał się, że w ten sposób nie przekona do siebie wieśniaków i niczego się nie dowie, a kiedy coś nie szło po jego myśli, łatwo wpadał w złość.
Gdy nikt nie patrzył w jego kierunku, skręcił w jedną ze ślepych, zacienionych uliczek i ściągnął kaptur. Ciemne włosy przeczesał niedbale ręką i zostawił samym sobie, a na usta wkradł się łagodny, nieco leniwy uśmiech. Tak, zdecydowanie lepiej. Wyglądając jak samotny młodzieniec, z pewnością zaskarbi sobie przychylność niejednego kobiecego serca skorego do plotkowania.
Znów wmieszał się w tłum, ale tym razem nikt nie ustępował mu z drogi i nie odsuwał się na bok, by mógł przejść. Teraz musiał przepychać się razem z innymi, kląć na nierozważnych wieśniaków i walczyć o pozycję w kolejkach do stoisk. To rozwiązanie szybko mu się znudziło.
Tłum wyrzucił go na brzeg rynku, gdzie mógł odetchnąć świeższym, mroźnym powietrzem i opracować nowy plan działania. Coroczne targi zawsze przyciągały masę handlarzy z różnych zakątków Uralii, a zwłaszcza tutaj, w stolicy największego z państw – państw Ludzi – Rastinne. Jeżeli właśnie w Mieście Królów nie usłyszy wzmianki o rzekomym buncie, w żadnym zakątku krainy nawet słowem o tym nie wspomniano.
Rastinne było łącznikiem między wszystkimi państwami i pozostawało niezależne przez wiele tysięcy lat, nie zawierając też sojuszy z sąsiadami. Królowie władający ojczyzną zadecydowali o bezstronności w różnych konfliktach, jakie wybuchały między poszczególnymi sąsiednimi krajami. Nie chcieli się mieszać i pozostali w przyjaźni z każdym ludem, oferując im schronienie oraz azyl.
Odkąd Landar zabrał głos, do Rastinne zaczęli napływać uchodźcy z innych ziem, w bardzo krótkim czasie przeludniając i tak już pękającą w szwach stolicę – Argali. Denor, aktualny władca kraju, przez wielu nazywany Sprawiedliwym, przez długi czas nie zamykał granic, łudząc się, że problem przeminie, ale mylił się i został zmuszony podjąć radykalne kroki, by nie doprowadzić do tragedii. Zamknął bramy miasta, nie wpuszczając nikogo, kto nie posiadał specjalnej przepustki podbitej przez samego władcę w pałacu. Efektem tego wielu zbiegów rozbijało obozy pod murami stolicy, zakładając tam odrębną wioskę cuchnącą strachem, chorobą oraz śmiercią.
W samej stolicy także zaczęto prowadzić prace porządkowe – usuwano bezdomnych uchodźców z ulic, niejako zmuszając do dołączenia do grup będących już poza Argali, a tym, którym udało się zbiec strażom miejskim, nie zawsze udzielano schronienia i często chowali się w kanałach, byleby móc pozostać bezpiecznym blisko króla.
Dannar, przyjeżdżając tutaj, nie spodziewał się ogromu zniszczeń, jakie poczynił jego ojciec. Nie odczuwał wielkich wyrzutów sumienia – przecież to nie było jego dzieło – jednak czuł niesmak, widząc chore, umierające w rynsztokach dzieci oraz zagłodzone, na wpół oszalałe ze strachu kobiety rzucające się na każdego bogato odzianego przechodnia, by wyżebrać od niego kilka miedziaków na stary, zatęchły chleb.
Nienawidził bezużytecznych ludzi.
Nie chciał się poddawać na starcie, więc poprawił połę płaszcza, starannie ukrywając miecz, po czym znów zanurzył się w morzu przepoconych, cuchnących alkoholem ciał. Nie musiał też iść długo, bo jak na zawołanie wyrósł przed nim stragan z warzywami, a gdzie przekupkom najlepiej się plotkuje o rzeczach ważnych i mniej ważnych?
Nad głową kapusty agralskiej i kiścią winogron górskich.
— …mówię ci, Rita, że to był smok! — Starsza kobieta przy tuszy zaperzyła się głośno, gdy jedna z jej przyjaciółek machnęła na nią ręką i pokręciła głową.
— Bzdura, smoków już dawno nie ma, zresztą widziałaś ty gada tego na oczy chociaż? Toż to bydlę jest wielkie jak królewski pałac — oznajmiła siwowłosa staruszka głosem znawczyni, a handlarki warzywami ochoczo pokiwały głowami, zgadzając się z mówczynią w stu procentach.
Dannar zatrzymał się kilka kroków od grupki dyskutujących i, udając, że zainteresował go dorodny okaz pieczarki królewskiej, nadstawił ucha, by wyłapać, co też przekupki miały do powiedzenia.
Na jego ustach wykwitł pełen samozadowolenia uśmiech.
— Więc powiedz mi, Rito, co mogło zaryczeć tak głośno oraz potężnie, że dom zatrząsł się w posadach, a wszystkie zwierzęta pochowały się w stodole i nie wyszły z niej aż do następnego dnia? — To zamknęło kobietom usta na kilka chwil.
Wszystkie wpatrywały się w triumfującą koleżankę, ale po chwili Rita – znawczyni smoków – uśmiechnęła się i zachichotała.
— To pewnie ten twój stary, zrzędliwy sąsiad ulżył sobie w przydrożnych krzakach i wyrwało mu się westchnienie ulgi?
Dannar roześmiał się razem z innymi kobietami, lecz zrobił to tak, by nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Tak jak mógł się domyślić, plotki okazały się zmyślonymi historiami, jakie ludzie lubili opowiadać przy pracy, by umilić czas rozmową.
Westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że musiał powrócić do zamku i zdać raport tyranowi, i już miał odejść, gdy kolejna wypowiedź kobiety nakazała mu zatrzymać się w miejscu:
— Żyję na tym świecie już wiele lat, ale takiego mrożącego krew w żyłach ryku nie słyszałam nigdy. Moja babcia opowiadała mi o nich – potężne jak domy, szybkie jak strzały elfów, a ich cuchnące oddechy powalały nawet najbardziej rosłego z bojowych rumaków… One żyją. Smoków tak łatwo nie da się zabić. Ukrywają się i żyją obok nas niezauważone, a już na pewno w Dolinie Smoka. Moja sąsiadka…
— Ilarno, daj już spokój tym bajkom! — Rita, przestraszona słowami kobiety, łagodnie skarciła koleżankę i ponownie machnęła ręką, jednak Dannar już stał napięty jak struna, analizując drogę, jaka dzieliła go od Rastinne do Doliny Smoka.
Tak, gdyby miał szukać ostatnich żywych w krainie smoków, zacząłby właśnie od tamtego miejsca – niewysokiego łańcucha górskiego okalającego rozległe równiny miejscami porośnięte bujnymi lasami liściastymi oraz iglastymi, skrywającymi w swym poszyciu setki wejść do jaskiń. Była to idealna kryjówka dla tych piekielnie inteligentnych gadów.
— Jeszcze wspomnicie moje słowa! Jak nie wierzycie, przyjedźcie do mnie, a przekonacie się, że coś wisi w powietrzu…
Dannar nie słuchał już dalej – uzyskał to, po co tu przyjechał. Zarzucił kaptur na głowę i zniknął w tłumie, poruszając się szybko i niemal bezszelestnie. Pędził do miejskich stajni, by tam osiodłać konia i wyruszyć do Doliny Smoka – miejsca niegdyś obleganego przez potężne bestie.
Nie umiał zaufać w pełni słowom przekupki. Mogła być właśnie jedną z tych, które wyolbrzymiały historie, by zyskać u innych posłuch, ale jak przystało na prawdziwego zabójcę – musiał sprawdzić źródło plotki. Nawet jeśli okaże się to stratą czasu i będzie zmuszony zacząć od początku, może w drodze natrafić na kolejne poszlaki.
Nie wiedział bowiem, co przyniesie jutro.

____________________ ~*~ ____________________

 Rozdział 9 w pisaniu, a ja przechodzę kryzys. W sumie zawsze występuje koło rozdziału 10, więc muszę go przeskoczyć. Znaczy się to nie tyle kryzys, co zwątpienie. Ja wiem, że to, co Wam pokazuję, jest naprawdę... mocno niedopracowaną wersją tego, co powinnam Wam przedstawiać. Owszem, będę dalej pisała to, co widzicie tutaj, ale jak tylko skończę 1 tom (już dzisiaj szacuję, że każdy z tomów powinien liczyć sobie około 30 rozdziałów), zapewne odczekam kilka miesięcy i zacznę poprawiać to, co tutaj zostało opublikowane, ale już tej ostatecznej wersji nie ujrzycie, jedynie (o ile do tego czasu ze mną wytrzyma xD) Nearyh, która jest moim osobistym kubełkiem zimnej wody. A chcę publikować to, co teraz, nadal, ponieważ cholernie ważne są dla mnie Wasze opinie na temat treści. Mogę Wam zdradzić, że każda uwaga do treści, jaka znalazła się w komentarzach pod rozdziałami, została spisana do specjalnego zeszytu, w którym spisuję każdy pomysł związany z tą powieścią. Więc, jakby nie patrzeć, macie ogromny wkład w tę powieść :) Stąd mój apel, byście naprawdę zostawiali te komentarze pod treścią - pomaga mi ulepszać historię, by ostateczna wersja do druku była naprawdę baaardzo porządna. 
Cóż, trzymajcie mocno kciuki, bo pewnie przez wakacje tworzyć będę szczegółowo cały świat i prawa nim rządzące :) A także będę zaczynać prace nad drugą powieścią, którą będę chciała zadebiutować kiedyś tam na rynku wydawniczym :) Ale co to będzie, na razie nie zdradzę :P
Na sam koniec zapraszam Was gorąco na mojego nowego bloga - Izzy prawi - znajdziecie tam recenzje filmów, książek, ale nie tylko ;) A także zachęcam Was do czytania Historii Faerunu - fajne fantasy na nudne wieczory, liczę na Waszą obecność na obu blogach!
Pozdrawiam i kocham Was! xx

32 komentarze:

  1. Jeden gwiazdkowy oddzielnik nie jest na środku, popraw :c

    Powiem szczerze, od tego rozdziału przestałam już wiedzieć, co myśleć o Dannarze. Lubię go, oczywiście, ale nie mam jeszcze pomysłu, jaką rolę odegra. Nie jest tu... jednoznaczny xD Z jednej strony jego działania wydają mi się normalne, z drugiej pozostaje jakiś podźwięk negatywny. W ogóle, nie wiem, czy robisz to świadomie, ale tego władcę rysujesz w całkiem neutralnym świetle, a przynajmniej ja tak go na razie odbieram xD Już bardziej nie lubiłam Grety, lolz.
    Przejrzałam rozdział, szukając jakiegoś bardziej ulubionego fragmentu, ale chyba nic nie wywarło na mnie specjalnego wrażenia w czasie poprawiania. Zdecydowanie lubię natomiast obecność Dannara w historii; ponieważ wiem trochę więcej, tym bardziej głowię się nad tym, o co mu zaś chodzi xD Ciekawe, ciekawe.
    W ogóle mam takie poczucie, że chwilowo ta główna oś fabuły jest nieco rozmyta. Nie do końca wiem, jaki bohaterowie będą mieli cel - na razie to nie jest złe, ale pamiętaj, że zbyt długo nie możesz się tak bawić z czytelnikami, bo się sfrustrują. Teraz jestem rozdarta między wątkiem Dannara, Insanii oraz łowcy. Naprawdę nie mam pomysłu, o co ostatecznie będzie chodzić - na pewno nie wiem tego z tej wersji, domysły mogę mieć na podstawie poprzedniej.
    Ojejku, jestem taka speshul xD Bardzo chętnie pomogę ci ogarnąć ostateczną wersję tekstu, więc prędzej to tobie by się pisać odechciało. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo musiałabym cię skrzywdzić. A wtedy mogliby mnie wsadzić do pierdla :c
    Ty, nawet prawie napisałam merytoryczny ten komć. Coś niesamowitego, jeśli o mnie chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholercia, nie zwróciłam uwagi na to, lecę poprawiać! :)

      Jeżeli nie wiesz, co myśleć o Dannarze, zważywszy na to, że znasz dalsze rozdziały, to znak, że jego postać wyszła mi perfekcyjnie, mówiąc nieskromnie! :3 Jego zadaniem jest właśnie ta niejednoznaczność, by czytelnik podczas lektury tej historii co i rusz głowił się nad tym, o co mu może chodzić :D To będzie hit, chyba muszę zmienić głównego bohatera Wojny xD
      O, wezmę pod uwagę Twoją uwagę na temat mojego tyranka. Faktycznie jakoś mało go, jak na razie, a i nie zabłysnął zbyt mocno swoim złem oraz występkiem :P Więc sądzę, że w 9 będzie go więcej, a i w kolejnych rozdziałach coś będę działać.
      Cholera, troszku niepokojące jest to z osią fabuły. Chyba za mocno jej nie zarysowałam, więc będę musiała to porządnie zmienić. W każdym razie popracuję nad tym w tej wersji od 9 rozdziału, 10... W sumie nawet fabularnie by mi to pasowało.
      A jeśli chodzi o wątek Dannara, Isanii oraz łowcy, to jest akurat coś w sumie nowego, więc nie radziłabym sugerować się poprzednią wersją... Ale w sumie nawet lepiej - będzie element zaskoczenia :)
      Hej, ja będę walczyć do końca o moją karierę pisarską! Sęk w tym, że potrzebuję wsparcia, więc jesteś idealną osobą do tego, by dawać mi mocnego kopa w dupę, żebym jednak się nie rozmyśliła xD Bo inaczej ja zginę śmiercią tragiczną, a Ty pójdziesz przeze mnie siedzieć... Dlatego lepiej będę pisać xD
      No widzisz, można? Można! :)

      Usuń
    2. Hahahaha xD Lepiej nie, bo jeszcze zjebiesz.
      ...ale ja mam wiarę w ludzi.
      Ale serio, główni bohaterowie lubią nie wychodzić. Zostaw go tak, jak jest - no i cieszę się zatem, że dobrze ci idzie, bo to najważniejsze. Pamiętam, że w poprzedniej wersji widziałam go bardziej jednoznacznie złym, więc na pewno jest zmiana ^^
      Opisywałaś go w którymś rozdziale i przyznam, że nie brzmiał jak tyran, ale jak władca surowy, jednak sprawiedliwy. Potem, kiedy się pojawił, trochę próbowałaś walczyć z tym opisem, ale niewiele to dało, bo nadal go pamiętam jako mężczyznę robiącego swoje, dla dobra kraju w gruncie rzeczy, pomimo że ludzie cierpią. Wiesz, coś jak wyprowadzenie Polski z długów po komunie, kiedy zaciskaliśmy strasznie pasa, wszyscy przeklinali, ale było to konieczne.
      Rzuciłaś kilkoma ochłapami, jednak nie wiadomo, o co ma się toczyć cała gra. Wydaje się, że bohaterów to na razie nie interesuje - ale Iluviel albo Rondel mogliby nam dać jakieś wskazówki, nie zmuszam do tego Althei xD
      Spoko, na pewno nie pozwolę ci spocząć na laurach zbyt łatwo! Skoro jestem w stanie przebudować całą Legendę, ty jesteś w stanie skończyć Wojnę!

      Usuń
    3. Dlatego nie zmieniam - niech sobie będzie xD W sumie to normalne, że postaci poboczne są o wiele lepsze od tych głównych xD Chyba w każdej książce tak mam, że wielbię kogoś mało znaczącego, podczas gdy główne postacie zlewam ;P
      Ach, Dannar to takie homo nie wiadomo ;P I niech tak pozostanie ]:->
      Okej, czyli muszę wprowadzić nieco krwi, nieco mięsa, nieco brutalności... i będzie dobrze z tym moim tyranem ;P
      Hahahaha, no tak, zdajmy się na mądre elfy, olejmy jakiegoś elfickiego niedobitka xD
      Hej, ja nie dość, że skończę WOD, to napiszę je od nowa jeszcze raz, ale w lepszej wersji. Handluj z tym! xD

      Usuń
  2. Troche głupio się czuje wstawiając tak krutki komentarz, ale trudno, nie mam talentu.
    Rozdział cudowny, a styl piasnia wspaniały ;-) Znalazłam tego bloga dopiero dziś i strasznie żałuje że nie wcześniej. Cała akcja i sam pomysł są godne wysokiej nagrody. Już się nie moge doczekać następnego rozdziału. Strasznie wciąga. Dużo chęci do pisania życze tobie i błagam cię nie miej kryzysu bo jak ty będziesz miała kryzys to ja też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak lubię powtarzać: lepiej późno niż wcale :) A z tą wysoką nagrodą to nie przesadzajmy, nie jest jeszcze aż tak wspaniale :D I cieszę się, że wciąga, o to właśnie chodzi :D
      Mam nadzieję, że kryzysu w najbliższym czasie nie będzie, bo przed maturą nie mam czasu na kryzysy, więc powinno być dobrze :)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam gorąco! ;*

      Usuń
  3. Znalazłam powtórzenie :"Dannar szybko przekonał się, że w ten sposób nie przekona do siebie wieśniaków i niczego się nie dowie"
    No, to tyle xD
    Nikt mi nie wmówi, że Amaondel nie jest fajny. Wiem, mam dziwne upodobania, co to bohaterów.
    Czekaj, czekaj, czyli teraz wszyscy będą śledzić tę wesołą kompanię? Znaczy, bo jest łowca i Dannar się do nich wybiera... Jestem ciekawa, co stanie się z Ronem i Bronem. No, bo co? Althea ich w pewnym momencie zostawi, powie "siema, możecie się zająć swoim życiem", czy może mają jakąś rolę do odegrania, hm?
    Kurde, nie mam żadnego pomysłu jak dalej będzie toczyć się akcja. Zazwyczaj w trakcie czytania układam sobie z dwa, trzy scenariusze możliwych wydarzeń - a tu nic. Pustka w głowie. I tu się zgodzę z Nearyh, że warto byłoby nam przybliżyć już powoli główny cel bohaterów.
    Ja pierdziele, wszyscy przejmują się maturą, oczywiście oprócz mnie. Chyba czas to zmienić xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tupet, żeby odpowiadać po takim czasie, no ale... szkoła, to moje jedyne wytłumaczenie.
      Okej, muszę skończyć psioczyć na Amaondela. Cholera, że też go lubią xD To taki... mały Thranduil, wersja light xD A przynajmniej takie musi sprawiać wrażenie :P
      Cóż, na Twoje pytania względem kompanii jak i braci z pewnością znajdziesz w kolejnych rozdziałach :) A co będzie, to będzie ;D
      Ano muszę coś zrobić w nowej wersji, że wszystko będzie w miarę jasne już gdzieś z początku czytania powieści, żeby nie było, że w połowie nagle się obudzę i napiszę: "Hej, no bo w sumie w całej historii chodzi o to i to!" Nie, tak nie będzie. Dlatego najpierw publikuję gorszą wersję tutaj, żeby każdy mógł mnie zbesztać, a dopiero potem napiszę wersję o wile porządniejszą, którą, mam nadzieję, ujrzycie już na półkach księgarń. A to moje małe marzenie, bo ta historia jest ze mną... cholera, od zawsze.
      Hej, ja się raz przejmuję, raz się nie przejmuję. Sądzę, że umrę ze stresu dopiero na ustnych, bo pisemne przyjmę spokojnie na klatę, pisemne mogę pisać. Gorzej już z wypowiedziami, nie lubię wypowiedzi ustnych ><

      Usuń
    2. Odpisałaś <3 Szkoła jest zła, dobrze, że się już kończy xD
      Ale mam nadzieje, że on nie będzie aż tak bardzo "bitch I'm fabulous" jak filmowy Thranduil. To by zabiło może marzenia :( Aczkolwiek, tak, podobieństwo nie jest jak najbardziej wykluczone.
      Kiedyś miałam przekonanie, że jak coś publikuję to musi być idealnie dopracowane i mi się podobać, ale w ten sposób się poddawałam i kończyłam zazwyczaj na pierwszym rozdziale. Teraz podchodzę do tego: nie ma w czymś logiki? Trudno. Na razie tego nie zmienię, będzie czas na poprawę. Grunt, to się nie poddawać :) Jak wydasz książkę, to polecę do księgarni i powiem pani ekspedientce: a wie pani, że miałam mikropromila wkładu w tę powieść? xD
      Z ustnymi nie jest wcale tak źle. Na olimpiadzie z historii sztuki miałam przedstawić temat własny, wszystko pięknie, ładnie, ale nikt mnie nie raczył poinformować, że potem oni zaczną zadawać pytania. A ja spanikowana: "Cooo?! Czego wy ode mnie chcecie?!". No, ale jakoś poszło. Taka dygresja odnoście ustnego polskiego xD

      Usuń
    3. Noo, w końcu odpisałam, miałam mały poślizg xD Ano, szkoła jest zła, tylko szkoda, że ludzie mają takie odczucia. Wolałabym odchodzić od tej szkoły z myślą "Szkoda, że to już koniec, było fajnie."
      Nie, nie będzie, raczej wyjdzie na dziwaka :P Chociaż kto wie, jak mi myśli polecą do przodu z jego postacią ;P Akurat jest on jedną z niewielu postaci, która nie ma tak dokładnie wymyślonego udziału w historii oraz nakreślonego porządnie charakteru. To raczej coś w stylu "zobaczę, co z niego wyrośnie i wtedy w razie co go wyprostuję ;P"
      Taaak, ja teraz też wolę zrobić jakiś błąd, wysłuchać, co mają do powiedzenia czytelnicy, zanotować to, by w wersji ostatecznej taki element wyeliminować i tyle :)
      Hahahaha, w ogóle to w szoku jestem, że spora część czytelników naprawdę liczy na to, że WOD znajdzie się na półkach księgarń - to takie cudowne! <333
      Ja to się strasznie cykam - jestem z natury osobą raczej nieśmiałą, która stresuje się takimi wypowiedziami, jeśli nie jest ona na temat, o którym lubię dużo mówić. Dlatego się tego nieco obawiam :c Ale pewnie będzie więcej strachu niż to wszystko warte xD

      Usuń
    4. Że się tak wetnę - historia sztuki?! Czyżby siostra w niedoli? <3

      Usuń
    5. Ano, rozszerzona maturka z historii sztuki w tym roku <3

      Usuń
  4. Przychodzę jeszcze nie z komciem, napiszę go dziś, ale po południu.
    Chciałam poinformować, że wycięłam fragment Twojego tekstu i wstawiłam go do linków. http://aniolek-diabla.blogspot.com/p/linki.html I pytam się o zgodę, czy mogę go tam trzymać, hihi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jasne, możesz go tam zatrzymać (fajnie reklamuje mojego blogaska, hi hi hi) i serdecznie zapraszam na zostawianie swoich opinii, dużo to dla mnie znaczy! :)

      Usuń
    2. ;-; Noale ten opis jakoś taki ładny był, a poza tym dotyczył smoków, a kto ich nie kocha?

      Jedyne z tego, co przychodzi mi do głowy z uwag, to fantastyczne imię jednej z tych przekupek. Nie zamierzam się czepiać zupełnie, ale rzucam zagadnieniem.
      W ogóle imiona to okropnie interesujące zagadnienie. Skąd takie, nie inne? Jak to z językami w krainach, bo jak różne nazwy i imiona, to i języki pewnie rozbieżne.
      Piszę właśnie prolog z wstawką na tym tle i to takie zainspirowane. ,___, No. Tyle. Już się zachwycam.

      To wszystko robi wrażenie takiego spójnego i gładkiego. Wszystkie wątki, historia, pochodzenie. Zgrabnie wpleciona historia miasta też mnie urzekła. I opisy walki również.
      Dannar jest dla mnie zagadką. Może wyjść naprawdę znakomita postać, jeśli dalej będziesz go tak kreować. : D

      Nie umiem sklecić ładnego komcia.

      Usuń
    3. Och, gryfy też są super, tutaj też będzie spoooro gryfów :D
      Imiona akurat są tutaj mocno techniczne, we właściwej wersji będą zupełnie inne, bo aktualnie co imię to z zupełnie innej parafii, ale fakt, będzie to mocno uzależnione zarówno od rasy, podrasy, jak i miejsca pochodzenia czy też imion rodziców w przypadku zwierząt (na przykład u koni bierze się najczęściej pierwszą literę matki/ojca i na tę literę nadaje się imię, a to fajna sprawa).
      Serio ma się takie wrażenie? Bo jak ja patrzę na moje plany, zeszyty pełne z dupy wyjętych wątków, odnoszę wrażenie, że całe WOD to totalny bajzel bez ładu i składu. Och, w wakacje będzie taki remont tej powieści, że we wrześniu wszystko będzie aż piszczeć i hulać.
      A przynajmniej mam taką nadzieję xD Bo aktualnie niby jest wszystko spójne, ale potem będę niczym Martin lub Tolkien - zagubiona we własnej powieści :P A może tak być, bo świat mam dosyć złożony i troszku skomplikowany w przedstawieniu go.
      Ach, Dannar foreva! Mam nadzieję, że go nie spartolę, bo jeśli nie, będzie moją postacią życia xD
      E tam, każdy komć jest dobry, to daje mi porządnego kopa, by dalej pisać, by dalej działać! Nie ma nic lepszego niż wsparcie czytelników, uwierz mi :)
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  5. JEŚLI wrócisz z Wrocławia... muahahahaha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planujesz... planujesz mnie porwać?! Przywiązać do łóżka?! Zabić?! O nieeeeee! :OOOOOOOO

      Usuń
    2. Tylko zjeść, spokojnie.

      Usuń
    3. Ale... smaczna nie jestem, serio ;c

      Usuń
  6. Wykorzystując przerwę między intensywnym przygotowaniami do matury a załamywaniem rąk z rozpaczy, postanowiłem w końcu zajrzeć, cobyś nie pomyślała, że o Tobie zapomniałem.
    Powiem jedynie, że nie wydaje mi się, żebyś pędziła w tym rozdziale. Nawet podobało mi się, że toczył się nieco wolniej. Oczywiście, zgadzam się, że pośpieszyłaś się z naznaczaniem i ten motyw lepiej byłoby rozbić na osobny rozdział.
    Jednym słowem – podobało mi się, nawet bardzo. W tym miejscu chciałbym jednak podzielić się pewnymi przemyśleniami: – Musisz nauczyć się odróżniać wroga od prawdziwego wroga. – Może będzie tu bardziej pasować coś w stylu: Musisz nauczyć się odróżniać nieprzyjaciela od prawdziwego wroga.
    Tak się zastanawiam, skoro Althea ma wątpliwości, w jaki sposób zajmować się smokiem, czym karmić i jak pielęgnować, to dlaczego po prostu nie spyta się o to Nocnej Furii?
    Jeszcze kilka rzeczy nie dają mi spokoju, Mianowicie:
    – Nikt nie może dowiedzieć się o istnieniu smoka, a mimo to Althea i tak wraca do zamku. Czy nie byłoby bezpieczniej i rozsądniej, aby smok został u Lwiego Serca?
    – Co stało się z Nocną Furią? Zmierzały razem do zamku, a tymczasem dotarła tam jedynie Althea. Czyżby smok ukrył się w swojej jamie? Jeśli tak, to wypadałoby to jakoś wyraźniej zaznaczyć w tekście.
    – I jeszcze ostatnia rzecz: wszyscy bali się smoka, a mimo to on – a właściwie ona (czemu ja nie mówię smoczyca?) zachowuje się jakby miała osobowość dziecka, co sama zaznaczyłaś. W takim przypadku trudno mi jednak uwierzyć, że mam do czynienia z groźnym stworzeniem. Wypadałoby zaznaczyć dobitniej jej nieprzewidywalność. Dany na przykład miała problem ze smokami, bo zaczęły się buntować i budziły coraz większy strach. To dopiero drugi rozdział, więc jeszcze wszystko może się odmienić – trzymam kciuki.
    Czepiania się z mojej strony na razie tyle. Całość bardzo ciekawa. Zastanawiam się, jak wypadnie pierwszy trening, czy tam pojawią się obawy związane z posiadaniem smoka? Póki co zwracasz uwagę na dyskomfort i problemy związane z obecnością bestii w jej umyśle. Postaw silniejszy nacisk na fakt, że smoki są groźniejsze, a całość wypadnie dużo lepiej ;) Fajny był ten patent z kielichem. W Nie z tego świata "rozmowy telefoniczne" wykonywali w nieco podobny sposób, ale był on o wiele mhroczniejszy.
    Ktoś tu zarzekał się, że dopisze czwarty rozdział i zniknie na jakiś czas. Tymczasem widzę, że przymierzasz się do siódmego rozdziału. To się chwali :D Choć z drugiej strony może dawno nie zaglądałem... No nic. Matura is coming, życzę zatem powodzenia i trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego odpowiadam na ten komentarz dopiero teraz?! Przepraszam, musiałam w tej zawieruszy związanej z końcem szkoły, maturą, egzaminem zawodowym oraz studiami zapomnieć o odpowiedziach, dlatego kajam się, zginam w pas oraz, oczywiście, nadrabiam zaległość! :)
      Cóż... Althei ciężko o tym rozmawiać z Nocną Furią, bo ona, jako smok, czyli zwierzę, działa instynktownie - jeżeli coś ją swędzi, oprze się o drzewo i podrapie ;P A tu chodzi o taką typowo ludzką wiedzę, czyli czym czyścić łuski, co robić w przypadku jakiejś rany... Tego zwierzę nam nie powie, nawet jeśli jest niezwykle mądre i może z nami rozmawiać - mimo wszystko nadal pozostaje zwierzęciem i działa instynktownie :)
      Dzięki za zwrócenie uwagi na te rzeczy, które nie dają Ci spokoju - pomoże mi to lepiej poprawić tekst :)
      Muszę przyznać, że tę akcję z kielichem chamsko podpatrzyłam właśnie w 'Supernatural' i cholernie mi się spodobała ;P Wolałam jednak nie używać takich mrocznych sposobów - takie akcje zostawię na dark fantasy, a nie do high ;P
      Ach, cóż, bez pisania tego czuję się dziwnie oraz moje życie staje się bardziej puste, toteż nie da się zniknąć na dłuższy czas ;P
      Dzięki za komentarz i jeszcze raz sorki, że odpowiadam tak późno, ale, no... musiał mi po prostu zaginąć w akcji ;)

      Usuń
  7. Oj chyba mi komentarz skasowało...

    No więc krótko.
    uchwyciłam dwa małe nioedociągnięcia:
    Moment walki smoków. Co akapit pierwsze słowa masz: Smoczyca, Ognisty Rubin, Nocna Furia, czerwony gad, Ognisty Rubin, bestia, ognisty Rubin, Nocna Furia. Rozpoczynaj akapity nie tylko rzeczownikami, bo to brzmi bardzo monotonnie, a przecież opisujesz dynamiczną scenę.
    "Althea dyszała, po jej czole spływały kropelki potu, palce niemal wbijała w skronie, walcząc z palącą gniewem" - palącym

    Reszta jak dla mnie całkiem przyjemna. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogger nic mi nie wyświetlał, więc pewnie chamsko zeżarł ;P
      Dzięki za zwrócenie na te rzeczy uwagi, na pewno je poprawię! :)
      I dziękuję za krótki komentarz! Cieszę się, że tu zaglądasz i zostawiasz po sobie mały ślad! :)

      Usuń
  8. Hej hej Autorko :) Natrafiłam na Twojego bloga, szperając po ocenialniach i blogach i ucieszyłam się, widząc, że podchodzisz do pisania tej historii z tak ogromną determinacją. Wzbudziłaś tym mój ogromny podziw, jako że naprawdę niewielu jest takich ludzi - szczególnie młode osoby szybko się zniechęcają i porzucają rozpoczęte projekty. Ja zawsze miałam poczucie osamotnienia, bo od dobrych 20 lat zajmuję się tworzeniem historii, a ludzie wokół mnie sukcesywnie odpuszczają sobie pracę twórczą, a ich życie zaczyna sprowadzać się do spłacania kredytów i harowania w pracy, tudzież wychowywania dzieci ;).

    Na razie skończyłam czytać rozdział 6, ale mam ochotę się wypowiedzieć na temat Twojej opowieści. Zacznę od pochwał ;). Masz bardzo ładny, lekki, dojrzały i elegancki styl, tworzysz urozmaicone zdania, a Twoje rozdziały posiadają dobry rytm. Świat uważam za obmyślony całkiem nieźle, tworzysz klimatyczne imiona, wszechobecne konie to coś, co bardzo mi się spodobało, bo też koniara jestem, a elfy w połączeniu ze smokami tworzą niezwykle magiczną całość. Wiele razy miałam wrażenie, że czytam powieść niemalże gotową do druku, bardzo też zaciekawiło mnie, co będzie się działo dalej i kolejne części czytałam w nocy do oporu ;D.

    Podoba mi się też ogromnie Twoje podejście do czytelników, Twoje obszerne odpowiedzi. To naprawdę wspaniałe. Czuję, że kiedyś Twoje marzenie się spełni i wydasz swoje powieści :). A jeśli to się stanie, to na pewno je kupię!

    Teraz odrobina krytyki - mam wrażenie, że boisz się pójść ze swoimi bohaterami w jakąś konkretną stronę, przez co wydają się nieco płascy, oziębli. Najlepiej, chociaż też nie rewelacyjnie wypadają bracia, Iluviel oraz sir Irving (tak, jestem za formą "sir" zdecydowanie xD). Althea jest estetyczną figurką, która ładnie wygląda, ale nie budzi większych emocji. Podobnie jej więź ze smoczycą wypada blado i jakoś tak... mniej fascynująco, niż możnaby się spodziewać.
    Czytałaś może cykl Naomi Novik o Temeraire? Jeśli nie, to gorąco polecam. Tam też są smoki (posiadają swoich kapitanów i załogi) i też jest przedstawiona silna więź między gadami, a ich "właścicielami". Przy czym Novik tak zbudowała relacje między smokami i ludźmi i charaktery samych smoków, że między nimi po prostu iskrzy i czytelnik wstrzymuje oddech za każdym razem, gdy np. Temeraire leci ratować Laurence'a, albo gdy Iskierka sprzecza się z Granby'm ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo! Witam i na wstępie serdecznie dziękuję za taką ilość komentarzy (a także ich długość)! Teraz ciężko o nowych czytelników, więc mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej! :)
      Och, odkąd tylko pamiętam, często porzucałam różne rzeczy, dlatego staram się to zmieniać. A ta historia jest ze mną od małolata i jeżeli jej nie spiszę, mój mózg nie da mi spokoju :P Zresztą od kilku lat jestem fotografem i gdybym porzucała łatwo cele, które sobie stawiam, już dawno bym to rzuciła :D W tych "biznesach" nie jest łatwo, więc jeżeli człowiek chce coś osiągnąć, musi o to walczyć. Sukces sam do niego nie przyjdzie, dlatego walczę i jest we mnie tyle determinacji :)
      Whoa! Muszę przyznać, że to naprawdę... hm, wielkie słowa i bardzo mi z tego powodu miło! Cieszę się jak dziecko za każdym razem, gdy ktoś pisze, że wciągnął rozdziały nosem, że siedział do późnych godzin nocnych, byle tylko wiedzieć, co było dalej - to strasznie podbudowuje! Bo to świadczy o tym, że jednak komuś się podoba to, co piszę (choć mnie niekoniecznie, jestem strasznie wobec siebie krytyczna, co poradzić...).
      Kontakt z czytelnikami to podstawa - mają przecież wpływ na to, jak ta powieść będzie kiedyś tam wyglądać, jeśli dojdzie do druku. A zresztą nie jestem chamem, lubię rozmawiać :P
      Początki są najtrudniejsze, podejrzewam, że gdybym teraz wróciła do początkowych rozdziałów, załamałabym ręce i zmieniła wszystko ( co i tak zrobię, ale to dopiero za kilka miesięcy ;P).
      Hm, muszę przyznać, że nie czytałam tej serii, ale już sobie patrzę po ofertach na allegro i pewnie w najbliższym czasie skompletuję wszystkie części, by się z tym zapoznać :) Z pewnością wezmę sobie Twoje uwagi do serca i będę coś kombinować pod tym względem :)

      Usuń
  9. U Ciebie z kolei... no, smoki są, są elfy i koniec. Nocna Furia to po prostu zwierzę, agresywne, nieco dziecinne. Wydaje mi się, że mogłaby być bardziej czarująca, bardziej niezwykła, nieszablonowa. Jej agresja i zapalczywy charakter to za mało, by wzbudzić moją fascynację (może powiem, że mam 30 lat i trochę już literatury w swoim życiu liznęłam).
    Zdecydowanie nad smokami powinnaś więcej popracować, dodać im głębi, może nawet postarać się wykreować je inaczej, niż do tej pory robili to autorzy fantasy (vide: Naomi Novik, która uczyniła z Temeraire uroczego filozofa zakochanego w książkach i walczącego o prawa smoków, mającego swoje słabostki, a momentami wręcz rozbrajającego z powodu swojej naiwności ;).

    Piszesz w wielu miejscach, że zainspirował Cię cykl Anne McCaffrey o jeźdźcach smoków i że Eragon jest be. Miałam przyjemność czytać kilka pierwszych części Jeźdźców, zaś wszystkie tomy z wydania Książnicy mam na półce, jednak uważam całą serię za słabą i przynudzającą. M.in. ze względu na nielogiczności w kreacji świata (te Nici, ech) i płaskich bohaterów. Jeśli chcesz wykreować coś naprawdę zapadającego w pamięć, o zostaw McCaffrey w spokoju i idź ze swoimi smoczymi jeźdźcami tam, gdzie jeszcze nikt nie dotarł.
    A Eragon wcale nie jest zły, czytałam go z większym przejęciem niż książki "Królowej Smoków".

    Zastanawia mnie też, czemu Twoi bohaterowie nie dosiadają smoków? To chyba bardziej ekonomiczne, lecieć na smoku, zamiast dosiadać koni. Może w kolejnych rozdziałach to się wydarzy, jednak na razie mamy smoczych jeźdźców, którzy cały czas pomykają na koniach. Trochę bez sensu.

    Dalej - czy te rozdziały, które są obecnie na blogu, były betowane? Jeśli tak, to beta przepuściła masę błędów (powtórzenia, zły szyk wyrazów w zdaniu, zła odmiana przez przypadki, chwilami wręcz zdania alogiczne). Poza tym raz piszesz "ser Irving", a raz "sir" Irving", bardzo lubisz słowo "zakrzyknął", "jął" i parę innych. Jak się czyta rozdziały jednym ciągiem, to widać te niedociągnięcia jak na dłoni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, chyba na pewno zapoznam się z tą serią, bo widzę, że jest naprawdę dobra! Postaram się więc w najbliższym czasie stracić swoje ostatnie oszczędności, by lepiej ogarnąć to wszystko i zobaczyć, co Naomi Novik ma mi do zaoferowania.
      Wiadomo, każdy ma inne podejście do różnych książek - ja Anne McCaffrey czytam też z sentymentu, bo ona jako pierwsza wpadła mi w ręce, jeśli chodzi o smoki, dopiero później dotarł do mnie 'Eragon'.
      Ech, nie wyjaśniłam chyba wystarczająco dobrze, dlaczego nie dosiadają smoków... Obiecuję, że na pewno to zrobię w późniejszej wersji tej historii.
      Tak, rozdziały były betowane, ale wiadomo - zarówno ja, jak i beta nie wyłapiemy wszystkiego, dlatego zawsze liczę na czytelników, że znajdą te zagubione błędy, które później poprawiam :)

      Usuń
  10. Kolejna sprawa - wygląd postaci. Niemal wcale tego nie opisujesz, piszesz tylko, że ktoś miał takie i takie oczy, a takie włosy. Za mało. Mnie interesuje, jaki dana postać miała kształt nosa, czy miała na tym nosie brodawkę, w jaki sposób się poruszała, czy miała tiki nerwowe, charakterystyczną gestykulację, donośny głos, włosy w uszach etc.
    Ciekawi mnie, jak się ubierała, czesała, jaką miała manierę mówienia. Interesują mnie niestandardowe detale. W chwili obecnej postacie są bardzo papierowe, niecharakterystyczne, ledwie zarysowane. W mojej wyobraźni oni po prostu nie żyją. Weźmy np. sir Irvinga - wspaniały bohater z potencjałem, starszy mężczyzna/mentor, mogłabyś tu odstawić niesamowity opis jego ubioru, wyglądu, osobowości, a otrzymujemy w zasadzie tylko to, że istnieje, ma bródkę i wąsy, umie walczyć... i niewiele więcej. Wszystko przemycone przy okazji, tak, że mniej uważny czytelnik przeleci i nawet nie zauważy.

    I ostatnia rzecz - brakuje mi tu jakiegoś naprawdę zajebistego protagonisty. Najlepiej kreślisz postacie podłe, wredne, złe, ale ja od nadmiaru takich bohaterów dostaję rozstroju żołądka. Moim zdaniem powinnaś zrównoważyć te ciężkie, mroczne figury złych władców i skrytobójców, tudzież paskudnych starych wdów kimś naprawdę świetlistym, może kimś z niebanalnym poczuciem humoru, kto wziąłby na siebie cieżar rozładowania atmosfery (zagęszczającej się z każdym kolejnym rozdziałem).

    Te wszystkie błędy wynikają, jak przypuszczam, z Twojego niedoświadczenia, ale wierzę, że z biegiem czasu je wyeliminujesz. Generalnie blog stoi na wysokim poziomie, a ta ilość tak obszernych komentarzy od ludzi chyba najlepiej o tym świadczy. Mam zamiar niebawem doczytać pozostałe rozdziały i zostawię komentarz pewnie pod ostatnim :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy do tego w ten sposób nie podchodziłam - raczej uważałam za podobne długie opisy za zbędne, bo ważniejsze dla mnie są opisy akcji, ale uwzględnię to w poprawkach, by zwrócić większą uwagę na tego typu szczegóły.
      Och, jeśli chodzi o taką postać, to poznasz w późniejszych rozdziałach :P Spokojnie, taka też się pojawia :) Myślę, że lepszy obraz tego wszystkiego wyłoni się po tym, jak przeczytasz całość, ale postaram się, by już od początku znalazła się na kartach historii taka postać, która będzie się wybijać z tłumu.
      Wiadomo, że nie od razu Kraków zbudowano, a ja dopiero nabieram wprawy oraz doświadczenia, także... wszystko przed nami! :)

      Usuń
  11. Acha, jeszcze jedno - nie wiem, czy wiesz, ale na szablonie masz właśnie fanart do Temeraire, przedstawiający samego głównego, smoczego bohatera ;). Wszędzie poznam ten łeb i niebieskie plamki na skrzydłach xD. Moim zdaniem to znak, że powinnaś zapoznac się z tą serią ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, przekonałaś mnie, idę kupić pierwsze tomy, hahaha :P

      Usuń